—Napierdolę się dzisiaj, jak szmata. — Zakomunikowała Elena zaraz po tym, jak kupiliśmy w markecie nieprzyzwoite ilości taniego alkoholu.—A myślałam, że chcesz zrobić dobre wrażenie na nowych znajomych. — Zaśmiałam się pod nosem idąc za nią do niewielkiej kamienicy w centrum miasta, gdzie mieszkała jej koleżanka Aurora.
—No przecież zrobię. Po alkoholu jestem tylko trochę bardziej odważna. — Jej słowa nie potrzebowały nawet werbalnego komentarza, bo w odruchu bezwarunkowym ja i Gabriel spojrzeliśmy na siebie wymownie. — No co?
—Nic rudzielcu. Najeb się, jak szmata, a my ci najwyżej potrzymamy włosy.
—Ale rzyganie tylko do kibla. Nie zamierzam sprzątać twoich wymiocin ze stołu. — Dorzuciłam swoje upomnienie unosząc palec wskazujący ku górze, a oburzona rudowłosa uderzyła mnie w plecy. Mimo drobnej postury siłę to akurat miała, jak koń.
—Nie naróbcie mi wstydu. — Marudziła pod nosem zatrzymując się przy klatce schodowej i wybrała zapisany w telefonie numer mieszkania koleżanki.
—Chyba ty nam. My z Ariadną jesteśmy wzorem do naśladowania.— Zaraz po otwarciu drzwi, weszliśmy na klatkę schodową kierując się na trzecie piętro.
—Na pewno. — Rzuciła sarkastycznie, gdy byliśmy już u celu przesympatycznej wyprawy.
Rudowłosa kilkukrotnie zapukała w wysokie, drewniane drzwi, a po krótkiej chwili w progu powitała nas uśmiechnięta blondynka z włosami sięgającymi do ramion. Gdyby ktoś wysilił się o stworzenie definicji „anielskiego piękna", jej portret znalazłby się w załączniku.
—Hejka El! A was bardzo miło poznać, jestem Aurora. — Wpuściła nas do środka krzywiąc się w jednym z najbardziej uroczych uśmiechów, jakie kiedykolwiek widziałam.
Jej rodzice mieli doskonałą intuicję nazywając ją imieniem bogini świtu. Naprawdę wyglądała, jak wschodzące z samego rana słońce.
—Ariadna.
—Gabriel.
Podaliśmy jej dłoń, którą uścisnęła z zadowoleniem i poprowadziła naszą trójkę do, jak się domyślałam salonu, z którego dochodziły śmiechy w akompaniamencie muzyki.
Mieszkania w kamienicach niewątpliwie miały w sobie ten antyczny klimat nie do podrobienia. Wysokie sufity, starodawne meble i ten specyficzny zapach, który w moim odczuciu był naprawdę ładny.
—Usiądźcie sobie na sofie. Przynieść wam szklanki, czy kieliszki? — Spytała, gdy byliśmy już w sporym pomieszczeniu, w którym naliczyłam dziesięć osób.
—Pomogę ci Auri. — Zaproponowała Elena, a ja miałam ochotę ją za to palnąć w czubek marchewkowej łepetyny.
Dobrze, że chociaż Gabriel wciąż stał obok mnie, bo nie zniosłabym tych wszystkich spojrzeń w pojedynkę.
Minęło kilka sekund niezręcznego stania w miejscu, aż w końcu posłusznie zajęliśmy miejsce na śnieżnobiałej kanapie witając się z wszystkimi osobami. Uraczyłam krótkim spojrzeniem każdego, aż w końcu napotkałam jedną, znajomą twarz przyglądającą mi się ze zdziwieniem.
Ta dziewczyna, na którą wcześniej wpadłam. Ta pierdolnięta laska z kijem w dupie, której wypadła karta, a ja ją oddałam mimo wcześniejszego incydentu.
Dziwny i całkowicie nieprzyjemny dla mnie zbieg okoliczności.
—Możemy pić!— Rudowłosa postawiła trzy kieliszki na szklanym stoliku i z narastającą ekscytacją wcisnęła się między nas wyciągając z plastikowej siatki butelkę tequili. — Aurora polać ci też? — Zwróciła się w stronę blondynki, która zajęła miejsce na niewielkim taborecie obok nas.
CZYTASZ
Senza Fine
RomanceAriadna Pastorini urodziła się we włoskiej rodzinie mając w domu bezdusznego ojca despotę, który brał czynny udział w zajęciach sycylijskiej mafii. Została zmuszona do wzięcia zaaranżowanego ślubu z osobą, która nie pociągała jej w żadnym stopn...