Nie odezwałam się ani jednym słowem. Z pełnym skupieniem pochłaniałam ich wypowiedzi z trudem odnajdując sens. Wymieniali się pomysłami pokonania mojego ojca, które wydały mi się skrajnie idiotyczne, co do jednego.
Jeden z facetów, jakiś Alejandro niewiadomo skąd, ubrany w paskudną, bordową koszulę z postawionym kołnierzykiem wpadł na rewelacyjny plan porwania mojej matki i zmuszenia ojca, by poświęcił się za nią. Wyśmienita wizja, zwłaszcza, że Valerio miałby los swej żony w głębokim poważaniu.
—On musi zdechnąć. I to w taki sposób, żeby sprawca nigdy nie został ujawniony. Nie zapominajmy o jego kompanach, którzy wskoczą za nim w ogień. W najlepszym przypadku i tak przejmą interesy po śmierci, więc wszystko pójdzie na nic. Te burdele dalej będą funkcjonować.
—Trzeba go czymś zaszantażować, żeby sam skończył z biznesem. Zabójstwem zajmiemy się później.
—Alberto Torrenti na pewno coś o nim wie.
Wytężyłam słuch, gdy jeden z mężczyzn wspomniał znajome nazwisko. Mówił o ojcu Eleny. O moim ukochanym wujku Albim, który w dzieciństwie wciskał we mnie tony słodyczy i robił mi i rudowłosej noce filmowe, gdy tylko Valerio przyzwalał na spędzenie weekendu w domu przyjaciółki.
On nie mógł ucierpieć. Znienawidziłabym samą siebie, gdyby cokolwiek mu się stało. Był dobrym człowiekiem mimo ludzi, jakimi się otaczał. Mimo pracy, jaką wykonywał, Alberto nie był zły. A nawet, jeśli był, małe dziecko w mojej głowie miało do niego zbyt wielki sentyment, by nie stanąć w jego obronie.
—Alberto Torrenti? Przecież siedzicie tu z córką Valerio, a jak idioci szukacie osoby, która być może coś o nim wie. — Rzuciłam niewiele myśląc. — Bonjour! Jestem tutaj. — Machnęłam prawą ręką, a sarkazm wylewał się ze mnie szybciej, niż pot w czterdziestostopniowym upale.
—W takim razie, co o nim wiesz?
No i tutaj ma inteligencja i chęć wydostania taty przyjaciółki z możliwych nieprzyjemności okazała się okrutną trucizną. Najokrutniejszą ze wszystkich.
Szczerze, o ojcu nie wiedziałam praktycznie nic. Zero rodzinnych sekretów, brak sytuacji z przeszłości, które mogłyby mu zepsuć interesy. Zupełne nic.
—Dowiem się. Na pewno coś ukrywa w setkach teczek, które trzyma w gabinecie. Przeszukam i coś znajdę.
Mężczyzna w okrągłych okularach i ogromnym wąsie parsknął śmiechem spoglądając na mnie z politowaniem. Czułam się, jak kilkuletnie dziecko przy stole z dorosłymi, które rzuciło najgłupszą informację ze świętym przekonaniem o jej rzetelności.
Prędko przypomniałam sobie, dlaczego tak gardzę osobnikami płci męskiej, a zwłaszcza takimi, jak oni. Przekonanymi o własnej świetności i wierzącymi tylko w to, co wypływa z ich ust.
—Ciekawe tylko, jak. Twój ojciec nie jest głupi. Jeżeli ma tam coś ważnego, na pewno nie zostawia tych teczek bez odpowiedniej opieki.
—Wiem. Jakoś to obejdę. — Odpyskowałam.
—Powierzanie czegoś takiego córce Valerio jest, jak rzucanie sobie kłód pod nogi Finnian. Wygada wszystko, gdy tylko ją przyłapią, a przyłapią i to na pewno.
—Nic lepszego nie mamy. — Antonio wciął się w rozmowę i spojrzał ze zdegustowaniem na gburowatego, niskiego starca z cygarem w dłoni i szklanką whisky w drugiej. — I chyba Finn wyraził się jasno na temat zaufania, także jeżeli ci go brakuje, to stąd wypierdalaj. — Dorzucił chłodno, a ja byłam mu niesamowicie wdzięczna za ów obronę.
—Ja tylko mówię, co myślę. Niestety mam do tego pierdolone prawo, więc nie pyskuj do starszyzny.
—Musimy znaleźć coś, co pogrąży go w świetle nie prawa, bo prawo tu nie istnieje, ale w świetle społeczeństwa. Coś, co sprawi, że ludzie przestaną chcieć zawierać z nim umowy i dopinać współprac. — Odezwał się Finnian ze stoickim spokojem jednocześnie zerkając wymownie na siedzącego obok przyjaciela, którego platynowe włosy wyraźnie się najeżyły.
CZYTASZ
Senza Fine
Lãng mạnAriadna Pastorini urodziła się we włoskiej rodzinie mając w domu bezdusznego ojca despotę, który brał czynny udział w zajęciach sycylijskiej mafii. Została zmuszona do wzięcia zaaranżowanego ślubu z osobą, która nie pociągała jej w żadnym stopn...