LIV.

10.6K 536 124
                                    

   Słodki, delikatny zapach jego płynu do prania zmieszał się z perfumami. Nieprzesadnie ostrą wonią przypominającą mi ambroksan i bergamotkę. Delektowałam się nią dopóki nos nie zaczął mnie piec.

—Nie za duże? — Spytał rzucając okiem na swoją grafitową bluzę i czarne spodnie dresowe, których chwilę wcześniej mi użyczył.

—Są w sam raz. — Odparłam zerkając w głąb otwartej szafy, z której wyciągnął ubrania zaraz po tym, jak przyszliśmy do jego sypialni.

  Widok jej wnętrza nieszczególnie mnie zadziwił. Perfekcyjnie poskładane bluzki, bluzy, wyprasowane koszule, marynarki na wieszakach i spodnie. Wszystko poukładane kolorystycznie z druzgocącą dominacją czerni.

   Gdy on z odmętów idealnie ułożonej odzieży wygrzebywał coś dla siebie, moim oczom ukazał się przedmiot na wysokiej komodzie, którego nie widziałam tam wcześniej, podczas poranka po nocy sylwestrowej.

  A na pewno nie umknąłby mi prześliczny, stary i doskonale zachowany Polaroid w ciemnoszarym kolorze. Kolorowy pasek zdobił jego dolną część, a wyżej znajdował się aparat i lampa błyskowa, które przejeżdżałam wzrokiem raz po raz.

—Zrobimy sobie zdjęcie? — Spytałam zerkając na ubranego już chłopaka.

  Zmarszczył brwi najpewniej nie wiedząc, co tym razem przyszło mi do głowy, by wreszcie spostrzec przedmiot, któremu tak zawzięcie się przyglądałam.

  Nie odpowiedział od razu. Ba, on zadziwiająco długo zastanawiał się nad tak banalną sprawą. Jakby coś jednocześnie kazało mu się zgodzić, a cichy głosik w głowie powtarzał bez przerwy, że ma odmówić.

  Chodziło tylko o jedną fotografię, a Finnian Trovato tkwił w rozważaniach naprawdę długi moment powoli wyczerpując moje pokłady cierpliwości.

  W końcu pękł. Odpuścił. W milczeniu podszedł do urządzenia i delikatnie ściągnął je z półki. Tak ostrożnie, jakby aparat był zrobiony całościowo z cienkiego szkła.

  Otworzył przednią klapę upewniając się, czy wkład wewnątrz jest na odpowiednim miejscu, a następnie podszedł bliżej mnie.

   Skierował aparat prosto na nasze twarze i zamiast dać mi się odpowiednio ustawić, niespodziewanie pociągnął mnie lekko za ucho i wcisnął spust migawki.

  Zdjęcie natychmiast wysunęło się z przedniej części Polaroidu, a ja zerknęłam na bruneta niepocieszona.

—No co? — Wzruszył ramionami odkładając fotografię na półkę, by mogła się wywołać. — Jestem pewien, że wyszłaś znośnie. — Westchnęłam z niezadowoleniem już mając się od niego odsunąć, gdy złapał mnie za nadgarstek lewej dłoni. — Jeszcze jedno dla ciebie. — Upomniał się. — To jest moje. — Wskazał na póki co niewyraźny obraz widoczny na kwadratowym papierze fotograficznym. 

—W takim razie moje ma być ładne. Żadnego łapania za uszy. — Pokiwał głową i ponownie skierował aparat na nas, tym razem dając mi krótki moment, by dostatecznie przyszykować się do sesji. — Źle powiedziałam. Żadnego łapania za moje uszy. — Zaakcentowałam przedostatnie słowo i stając odrobinę za jego sylwetką, obiema dłońmi ścisnęłam za dwa płatki uszu zahaczający przy tym o srebrny kolczyk. — Uśmiech Finnie! — Lekko się wzdrygnął, jednak błysk lampy świadczył o bezproblemowym wykonaniu polecenia. Dopiero po upływie kilkunastu sekund uświadomiłam sobie, jak go nazwałam. Zrobiłam to nieintencjonalnie nie mając zamiaru go urazić. Po prostu mi się wymsknęło. — Wybacz. — Odrzchąknęłam, gdy odłożył kolejne zdjęcie do dwuczłonowej kolekcji. — Zapomniałam, że nie lubisz tego zdrob... — Przerwał mi w połowie wypowiedzi, co naturalnie uznałabym za iście bezczelnie.

Senza FineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz