15.03.2021r.
Nigdy nie lubiłam urodzin. Tata zwykł urządzać na moją cześć ogromne przyjęcia spraszając setki gości, których nie znałam nawet z kojarzenia. Obejmował mnie ramieniem i przedstawiał wysoko postawionym partnerom biznesowym, jako swój największy skarb. Spędzałam kilka godzin w obłudzie i ze sztucznym uśmiechem tylko po to, by na koniec dnia odpakować tonę nietrafionych prezentów. Właściwie jedynie te od Lawrence'a i Eleny były spersonalizowanymi podarunkami tylko dla mnie. Reszta stanowiła jedynie parszywie drogie ubrania, zabawki, czy książki w oprawach bardziej wartościowych, niż ich treść.
—To od nas i od dziewczyn. — Wyraźnie markotny głos obił się o bębenki wyrywając mnie z ponurych rozmyślań. — Odpakuj później. Sama. — Dodała widząc, że już próbuję dostać się do zawartości niewielkiego pudełka. Z niezadowoleniem schowałam pakunek do torebki, a standardowa dla mnie ciekawość już dawała o sobie znać.
—Dziękuję wam bardzo. — Cień uśmiechu zagościł na mej twarzy, kiedy wpatrywałam się w przyjaciół siedzących obok mnie, na jednej z ławek niedaleko lotniska. — Gdy tylko będziecie mieli luźniej na uczelni, macie wpadać. Wiecie o tym prawda?
—Oczywiście, że będziemy. Nicea to piękne miasto, a jego nowa mieszkanka jest jeszcze piękniejsza. — Parsknęłam cichym śmiechem na słowa Gabriela, które miały chociaż odrobinę złagodzić napiętą atmosferę trwającą między mną, a rudowłosą od momentu, kiedy postanowiłam przyznać się jej do nagłej przeprowadzki.
Nie umiała przyswoić tej informacji, co nieszczególnie mnie dziwiło.
—Już nie mogę się doczekać, aż zobaczę Lazurowe Wybrzeże.
—Będziesz tam studiować, prawda?
—Tak. Do końca tego semestru będę studiować online, a później oficjalnie przeniosę się na tamten uniwersytet. Są studia po angielsku, także bez problemu powinnam sobie poradzić. — Wyjaśniłam dumnie z własnego dopięcia tych wszystkich formalności w tak krótkim tempie.
—To dobrze. Uwielbiasz chemię. — Stwierdziła przyjaciółka wciąż brzmiąc tak straszliwie ponuro.
—Musisz taka być? Przecież nie rozstajemy się na zawsze El.
—Po prostu zadziwia mnie twój optymizm zważając na to, jaki dziś dzień. — Prędko wyjaśniła, kiedy ja zanurzałam się w objęciach kolejnego papierosa. — Pogrzeb twojej mamy.
—Staram się nie załamywać. Tak chyba jest lepiej.
—Zważywszy na to, że umarła ci mama? Niezbyt.
—Dobrze wiesz, jaka była. — Westchnęłam nie widząc sensu w prowadzeniu tego typu konwersacji, gdy to były ostatnie godziny przed moim odlotem. — Czasu nie cofnę i zamiast popadać w nikomu niepotrzebną żałobę, wolę myśleć o czymś lepszym. O zachodzie słońca na plaży we Francji na przykład. — Dodałam rzeczywiście marząc już o dotarciu do miejsca, które obrałam sobie za nowy dom.
—Zostaniesz kompletnie sama w obcym mieście i to w momencie, kiedy będziesz potrzebowała bliskich najbardziej. Ja po prostu się o ciebie martwię Ari. Tak samo, jak o to, że z dnia na dzień postanowiłaś zacząć nowe życie. To zbyt impulsywna decyzja.
Ja i Gabriel zerknęliśmy na siebie porozumiewawczo chcąc przekazać sobie nawzajem, że wiemy. Wiemy o tym, że Ariadna Pastorini już od dawna planowała wyjazd i nie wspomniała o nim swojej najlepszej przyjaciółce nawet półsłówkiem.
—Jak będę żałować, to przecież wrócę. Akurat pieniędzy, a zwłaszcza tych brudnych mi nie brakuje.
Nie, nie wrócę.
CZYTASZ
Senza Fine
Roman d'amourAriadna Pastorini urodziła się we włoskiej rodzinie mając w domu bezdusznego ojca despotę, który brał czynny udział w zajęciach sycylijskiej mafii. Została zmuszona do wzięcia zaaranżowanego ślubu z osobą, która nie pociągała jej w żadnym stopn...