Ryōmen Sukuna niedługo umrze

43 1 1
                                    

- Pada deszcz? - wymamrotałam.
Wciąż otumaniona snem, uniosłam lekko głowę.
Deszcz lał się z nieba, przysłoniętego czarnofioletowawymi chmurami. Nie wiedziałam, która jest godzina, ale wciąż znajdowałam się w jacuzzi na dachu.
Nadal leżałam naga na nagim Królu Przeklętych.
Przytulałam się do niego, leżąc z policzkiem na jego mokrej, muskularnej klacie. Jego skóra pachniała tymi natarczywymi, pikantnie-orientalnymi perfumami i pozostałością potu po seksie.
Ramię Sukuny owinięte było wokół mojej talii, a dłonią powoli głaskał mój brzuch.
Wspomnienia uderzyły mnie, jak młot wymierzony prosto w ryj.
Uprawiałam z Królem Przeklętych seks dwa razy w ciągu ostatnich 24h. Nienawiść do niego momentalnie wzmogła się.
Nic mnie nie bolało - Sukuna pewnie mnie podleczył, jak spałam.
Bolała mnie psychika.
Sukuna nie spał, tylko grał w jakąś jebaną gierkę na telefonie.
Jego twarz była całkowicie bez wyrazu.
Moje ramiona owinięte były wokół jego szyi, więc natychmiast je rozplotłam, chcąc się odsunąć.
Sukuna dostrzegając, że nie śpię, momentalnie przywołał na twarz sztuczny uśmiech.
Pokazał mi telefon.
- Napierdalałem w to przez 6 godzin! - pochwalił się.
Pojeb grał we „Fruit Ninja" przez ten cały czas, jak spałam.
Szarpnęłam się, więc, o dziwo, pozwolił mi zleźć. Odsunęłam się na sporą odległość i zanurzyłam głębiej w wodzie, by się jakkolwiek zakryć.
- Pobiłem rekord - mówił dalej o grze.
Jego głos się lekko zatrząsł(?!).
Nie mogłam patrzeć na jego ryj.
- Wyżyłeś się na grze i na mnie, więc mogę w końcu wrócić do domu? - warknęłam. Mój głos nie był zdarty czy zachrypnięty - był lodowaty jak ciekły azot.
Spodziewałam się, że skurwiel znowu walnie tekstem „przecież jesteś w domu", ale on skinął głową.
- Tak.
Bardzo delikatnie odłożył telefon za siebie.
Wtedy już wiedziałam, że coś jest nie tak, skoro był miły dla telefonu.
Jego włosy były całkowicie rozczochrane. Mokre, lekko kręcące się, brzoskwiniowe kosmyki opadły mu na czoło, trochę przysłaniając czarny symbol.
Rozjebana fryzura oznaczała, że coś poważnego się dzieje.
- Zapewne nie chcesz ze mną zjeść śniadania.
Prychnęłam.
- Chyba nie myślałeś, że tak po prostu będziemy wpierdalać sobie tosty i pić kawkę?
Sukuna wzruszył ramionami.
- I tak nie mam chęci na jedzenie.
Wtf?! Sukuna nie jest głodny?!
- Twoje ubrania są w salonie, lecz mógłbym ci coś...
- Nie chcę od ciebie nic.
Sukuna skinął głową.
- Odkupię ci chociaż telefon.
Zaczęła mnie brać kurwica.
- Chcę po prostu wyjść! - ryknęłam na niego. - Tak ciężko to zrozumieć?!
Wybałuszyłam oczy. Sukuna tak jakby skulił się w sobie pod wpływem mojego wrzasku.
To dalej jest jakiś absurdalny sen?
- A zmyć z siebie mnie nie chcesz? - spytał cicho. - Użyczę ci łazienki.
- Właściwie to muszę porządnie wyszorować ciało z twojego potu, jęczenia, dotyku, śliny i innych kurwa wydzielin - warknęłam. - Będę musiała się obedrzeć ze skóry, bo innego sposobu nie ma.
Próby zranienia go dawały mi niesłychaną satysfakcję i ulgę.
Pojebane było to, że chyba mi się udawało go chociaż trochę ruszyć.
Ponownie skinął głową.
- Oddawaj mi tę tanią biżuterię z chińskiej stronki - wyciągnęłam dłoń.
Sukuna zdjął czoker w formie obroży z kolcami. Na szyi miał czerwoną pręgę.
Żałowałam, że nie jest to śmiertelna rana.
Chciał założyć mi biżuterię, ale gwałtownie wyrwałam mu ją z dłoni.
- Tylko spróbuj mnie dotknąć - warknęłam.
Nie zrobił na przekór, co też było dziwne.
Niebo rozświetliła wielka błyskawica, a zaraz potem porządnie jebnęło.
Wzdrygnęłam się. Kocham burzę, ale tak głośny piorun mnie zaskoczył.
- Nie bój się, skarbie.
Sukuna rzucał mi ohydnie troskliwy uśmiech.
- Nie waż się mnie tak nazywać! - wydarłam się ponownie.
Przeniósł wzrok na bulgoczącą wodę.
- Mógłbym chociaż wymówić twe imię?
Żałosne.
- Gardziłeś moim imieniem przez ten cały czas, a teraz chcesz mi nim słodzić? - prychnęłam. - Weź, bo tylko się pogrążasz.
Nie uważałam już na słowa.
Pragnęłam sprawić mu nieskończenie krotnie większy ból, niż on sprawił mnie.
Naprawdę pragnęłam śmierci Ryōmena Sukuny.
Bardzo chciałam być tym, kto wykona jego wyrok.
Nie potrafiłam zaakceptować tych wszystkich obleśnych zwierzęcych odgłosów, jakie wydawałam podczas seksu i tego, jak się czułam.
Czułam się cudownie, uprawiając seks z Sukuną.
Czułam się kurwa bezpieczna.
Chciana.
Ukojona.
Ko...
Kurwa mać.
Skurwiel prawie mnie zmanipulował.

Nie wierzę, że straciłam dziewictwo z tym czymś.

Jak się tak do mnie czule uśmiechał, postanowiłam zadać mu cios, który może jakkolwiek mu siądzie na psychę.
- W podobnej scenerii kiedyś coś obrzydliwego mi wyznałeś - przypomniałam. - Dzisiaj to ja tobie coś wyznam.
Sukuna rozchylił lekko usta, w napiętym wyczekiwaniu. Jego oczy były szeroko otwarte i nieruchomo we mnie wpatrzone.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- Nienawidzę cię. Nienawidzę cię bardziej, niż tego jebanego świata. Jesteś definicją mojej nienawiści. Nie mogę się doczekać, aż cię zajebią. Jeśli mam serce, to nienawidzę cię całym tym żałosnym organem. Jeśli mam duszę, dla niej jesteś rozjechanym gównem. Dla moich oczu jesteś obrzydliwą kreaturą, która już dawno powinna się rozłożyć. Nawet na grób nie zasługujesz ani na kremację. Niech twoje plugawe ciało zeżrą żywcem robale albo niech cię wsadzą do kwasu. Może posłucham sobie twoich agonalnych wrzasków, zamiast kurwa jęczenia ze zwierzęcej przyjemności. To by dopiero był dla mnie orgazm.
Wyrzucałam z siebie okrutne słowa, niczym karabin maszynowy, a przyjemność, jaką mi sprawiały, była nieporównywalna z orgazmem.
Niestety, niezbyt były raniącymi pociskami.

Może on po prostu ubrał stalową maskę wyjebania?

- Spoko.
Wtf?!
Patrzyłam na niego wkurwiona. To slangowe słowo nie pasowało do słownictwa Sukuny, więc to też oznaczało, że coś z nim nie gra.
- Pod prysznicem nie zemdlałaś od razu po seksie. Szeptałem ci czułe słówka, a ty wykrzyczałaś mi w twarz, że mnie nienawidzisz i mam wypierdalać z twojego życia. Uciszyłem cię, dając ci w ryj.
On wiedział, że go nienawidzę, a mimo to znowu uprawiał ze mną seks, zamiast mnie rozjebać bądź wyrzucić za bruk.
Zachowywał się tak, jak zawsze.
Co za pojebana istota.
- I co, podobają ci się życzenia urodzinowe? - dowaliłam.
Sukuna oparł łokcie o krawędź jacuzzi.
- Dostałem od ciebie tyle życzeń urodzinowych przez ostatnie godziny, że owszem, jestem zadowolony - uśmiechnął się lekko. - To, że mnie znienawidzisz było oczywiste.
- Fajnie było oglądać, jak jedyna przychylna tobie osoba przeżywa katusze, co?
Sukuna spojrzał w praktycznie czarne niebo.
- W ramach wyznań w deszczu, ja wyznam ci ciotowatą prawdę.
Przeniósł wzrok matowych oczu na mnie.
- Dla ciebie pójście ze mną do łóżka nie było zbyt wczesne, tylko czymś absurdalnym, więc  w niewielkim stopniu jestem w stanie zrozumieć twój żal i nienawiść. Wiedz, że nie zrobiłem tego, by cię upodlić. Chciałem ci okazać wdzięczność. Chciałem, byś choć  jedną noc odczuwała przyjemność z mojego dotyku. Kurwa mać! Chciałem cię mieć chociaż jednej nocy!
Skwitowałam go kpiącym śmiechem.
- Żałosna ciota.
Sukuna uśmiechnął się, przyznając mi rację.
- Może i stałem się ciotą.
Spojrzał mi przerażająco głęboko w oczy.
- Przepraszam.
Wtf? Ryōmen Sukuna przeprasza?
- Nawet, jeśli przeprosisz mnie za te gwałty...
- Przepraszam, że zmusiłem cię do bycia dla mnie kimś wyjątkowym.
Nie było w tym żadnej pogardy czy wyrzutu.
Były to przeprosiny.
Westchnęłam.
- Nie przyjmę tych przeprosin.
- Wiem - wzruszył ramionami. - Ja dostałem twoje słodkie jęczenie, więc ty dostać możesz słowa przeprosin.
Przeczesał dłonią włosy.
- Jebana ciota ze mnie, bo nie zmusiłbym cię do seksu, gdyby to  nie były moje urodziny.
Rzuciłam mu nienawistne spojrzenie.
- Serio kurwa?! Mogłam ci wypasiony samochód kupić albo kuźwa dom!
Sukuna zamknął oczy.
- Ty byłaś definicją prezentu na me 1028 urodziny - wyjaśnił. - Jeśli brać pod uwagę, że były to moje pierwsze urodziny, jakie świętowałem, żyłem od 06.06. - 07.06.
Sukuna lekko ściągnął brwi, wciąż mając zamknięte oczy.
- 07.06. to dzień mojej egzekucji.
- Mówiłeś zawsze, że nie wiesz, kiedy ona się odbędzie - byłam w szoku.
- Wszyscy wiedzieli, tylko ty nie, lecz o to mi chodziło. Chciałem, byś była nieświadoma tego, jak ja cholernie tej daty pragnę.
Oblizał z deszczu usta, po czym zachichotał obłąkańczo.
- Kurwa...Teraz wręcz jej łaknę.

Przeklęta przez uczucia klątwy||Sukuna Ryōmen oneshoty i inne dziwne historie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz