🔥Nóż wbity w stół i zasrane ramune

133 9 17
                                    

Otwieram puszkę coli, czyli napoju, który płynie w moich żyłach, zamiast krwi.
Można mnie najczęściej spotkać przy automatach.
Idąc i popijając z puszki, przez otwarte drzwi kuchni dostrzegam Sukunę.
Przystaję, przełykając najciszej, jak mogę nabrany łyk coli. Sukuna je, co jest bardzo częstym widokiem.

On to ma dopiero turbo spalanie.
Ciekawe, co się dzieje z tym całym jedzeniem, które Sukuna w masakrycznych ilościach przyswaja.

Czy on w ogóle chadza do sracza?

Obserwuję, jak Sukuna obiera nożem jabłko. Aż za dobrze posługuje się ostrzem - zupełnie, jakby było przedłużeniem jego ręki.
Gapię się na jego silne dłonie o ciemnych paznokciach.
Sok z jabłka ścieka po jego palcach na stół. Wyobrażam sobie, że zamiast jabłka, obiera ze skóry martwe ludzkie ciało, natomiast to, co ścieka mu po palcach, to jeszcze ciepła krew.
Ta krew jest tak samo lepka, jak sok z jabłka...
Zakrztusiłam się colą.
Sukuna patrzy prosto na mnie.
Odkrojony plaster jabłka wkłada  sobie do ust. Kąciki jego ust nieznacznie unoszą się ku górze, kiedy macha do mnie trzymanym w ręku nożem. Zmieszana odmachuję lekko, po czym uciekam.

Zastanawiam się, dlaczego Sukuna zwraca na mnie uwagę i to w tak specyficzny sposób.
Może dlatego, że jako jedyna nie okazuję mu nienawiści i chamstwa. On jest...jedyną osobą, z którą chcę rozmawiać.


- Noż kurwa!
Próbuję otworzyć ramune. Moje mięśnie nie istnieją, a te krótkie patyki na nic się nie przydają. Jakby dawali tu oceny z wf-u, miałabym same pały.
Nienawidzę mojego słabowitego ciała.
Zastanawiam się, czy aby nie usiąść na tym szklanym gównie, ale ostatecznie rezygnuję z tego debilnego pomysłu.
Z westchnieniem odstawiam napój na kuchenny stół.
Jest późny wieczór i każdy lokator w Technikum Jujutsu zajmuje się własnymi sprawami.
Nie udzielam się w szkolnym życiu, jeśli nie jestem zmuszana.
Ogólnie ludzie to dla mnie konieczne zło. Tutaj, nawet tym najsympatyczniejszym jednostkom nie sposób do mnie dotrzeć.
Jestem, jak taki opancerzony lodowiec. Antypatyczna do granic możliwości.
Dostrzegam nóż pozostawiony przez Sukunę. Biorę go do ręki i obserwuję, jak światło odbija się od ostrza. Wkładam nóż w drewniany stojak i parę razy go wyciągam, delektując się metalicznym dźwiękiem.
Z chorym uśmiechem wbijam nóż w stół. Staje na sztorc, a ja zachichoczę. W tym samym momencie w drzwiach staje Sukuna.
- Dobry wieczór - jestem  zażenowana, że mnie przyłapał na czymś takim.
Sukuna skinął głową.
Kieruje się ku lodówce, by zacząć wieczorne wyżeranie zapasów szkolnych.
Nie skomentował mojego zachowania.
Fajnie, że się ze mną wita.
Uśmiechając się do siebie, wyciągam nóż z blatu.
Biorę jabłko ze znajdującego się na stole półmiska. Chcę czymś się zająć, by nie myśleć o buszującym w lodówce Sukunie. Kuchenne drzwi są zamknięte, co potęguje mój stres.
Jeśli będę chamsko gryźć to jabłko, mogę zniesmaczyć Króla Przeklętych, więc zaczynam je obierać.
Kręcę tym nożem, uważając, by nie odciąć sobie paluchów.
Sukuna trzaska lodówką. Je coś, stojąc za moimi plecami. Czuję, że gapi się na moje marne próby posługiwania się nożem.
On robił to wcześniej tak perfekcyjnie...
Pewnie ma wieloletnie doświadczenie, nie tylko w obieraniu ostrzem owocków.
Sukuna znienacka wyjmuje mi z rąk jabłko oraz nóż. Dosiada się i zaczyna obierać jabłko w ten sam idealny, zręczny sposób, jak wcześniej.
W szoku otwieram usta.
- Eh, więcej żeś odcięła, niż obrała - komentuje moje obierki. Sukuna obierał, aż całe jabłko stało się idealnie żółtawe. Odcina plaster i podaje mi go nożem. Z wahaniem wyciągam rękę.
Biorę kawałek jabłka, nie tracąc przy tym ani jednego palca. Sukuna na zmianę podaje odcinane plasterki mnie i nożem wkłada kolejne do swoich ust.
Nieodpowiedzialnie biorę kawałki owocu prosto z trzymanego przez Sukunę noża.
- Dziękuję - mamroczę, wpatrzona w jego trzymającą nóż rękę.
Coś jest w tym hipnotyzującego.
- Dzieci nie powinny bawić się nożem.
Czuję, jak zalewa mnie gorący szkarłat.
To przez to, że wyglądam, jak dzieciak! Chuderlawy, anemiczny knypek nigdy nie będzie w jego oczach kimś wartościowym.
Nigdy nie będę w jego oczach kimś innym, niż dzieckiem.
- Jestem tylko niecały rok młodsza od pozostałej trójki - plącze mi się język. Sukuna opiera łokieć o blat, jedząc jabłko. Przypatruje mi się. Natychmiast spuszczam wzrok.
- Ach tak? - uśmiecha się leniwie, świdrując mnie szkarłatnymi ślepiami.
Jego dziary na twarzy są zajebiste.

Onieśmiela cholernie. Na dodatek znowu przebrał się w kimono. Gdy to robi, jeszcze bardziej przyciąga moją nierozważną ciekawość.
Sukuna jest niestabilnym granatem, ale przejawia też „normalne" zachowania.
Pewnie sobie dopowiadam, ale mam wrażenie, że on nie chce, bym postrzegała go, jako 1000-letnią relikwię.

Wykręcam palce, strzelając nimi. Robię tak, gdy się denerwuję.
- Wszyscy jesteście legalni - Sukuna bierze spory kęs jabłka.
Zdaję sobie sprawę, co miał na myśli.
- Jeśli chodzi o ciebie, i tak wyglądasz na jeszcze nielegalną - zjeżdża mnie wzrokiem z góry na dół.
Śmieję się nerwowo.
Włożyłam tego wieczoru za dużą, wygniecioną, ujebaną kawą, intensywne czerwoną koszulkę z chamskim napisem „Fucking is right way".
Ten szeroki ciuch przynajmniej maskuje moją wybitną płaskość. Na szyi mam już trochę przyrdzewiały łańcuch.
Moje patykowate nogi zasłaniają męskie obszerne szorty we wzór jakichś kolorowych bazgrołów.
Niebieskich kudłów nie czesałam od dawna, a na twarzy zostały mi resztki niestarannie zmytego, niechlujnego makijażu: maskary i szarobrudnych cieni do oczu.
Sukuna wstaje.
Podaje mi nadgryzione jabłko.
Odsuwa gwałtownie moje krzesło od stołu, po czym odwraca je ku sobie. Wciąż z ręką na oparciu krzesła, nachyla  się w moją stronę, szczerząc ostre zęby.
Cholerne jabłko prawie wypada z moich rąk.
Sukuna prostuje się i wkłada nóż z powrotem do drewnianego stojaka.
Ten dźwięk w jego wykonaniu jest jeszcze lepszy.

Co tu się odwaliło?!

Sukuna przed zabraniem  naszykowanej uczty (zamówienie Gojō z najlepszej restauracji w Tokio), bez słowa otwiera moje ramune. Butelkę stawia mi przed nosem, po czym wychodzi z kuchni.
Wgapiam się w bąbelki gazu unoszące się w napoju.
Próbując zrozumieć działania Sukuny i otrząsnąć się z szoku, gryzę trzymany w ręce już trochę zsiniały owoc.
Słodki miąższ staje mi w gardle, gdy dochodzi do mnie, że ugryzłam to samo miejsce, co wcześniej Sukuna.

Przeklęta przez uczucia klątwy||Sukuna Ryōmen oneshoty i inne dziwne historie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz