Pod kawiarnię „Costa Coffee", z kurewsko głośnym piskiem opon podjechał samochód, na który absolutnie wszyscy zwrócili uwagę - Zenvo TSR-GT.
Puszczona na ful napierdalająca muzyka ucichła wraz z głośnym w chuj silnikiem.
Z tego agresywnie zaprojektowanego, zajebiście szybkiego pojazdu o karoserii w barwie matowej czerni, wysiadł kierowca, który nawet bardziej, niż samochód zwrócił uwagę ludności.
Młoda dziewczyna, 1,50 wzrostu, chuda, jak szkielet.
Jej sięgające pasa proste, lekko postrzępione włosy w kolorze intensywnego turkusu powiewały za nią, kiedy agresywnym krokiem szła w kierunku kawiarni.
Tatuaże, kolczyki na twarzy oraz mocny makijaż, zalewający czernią jej blade, jak mleko oblicze w z czarnymi ustami idealnie dopełniały mroczną energię dziewczyny.
Ubrana była w długą koszulkę z groteskowymi motywami vanitas oraz czarne spodnie tak podarte, że praktycznie stanowiły jakieś 35% normalnych spodni.
Pod nimi miała trochę zniszczone kabaretki, a jej ciężkie buty na wysokiej platformie trochę dodawały dziewczynie wzrostu.
W chuj łańcuchowej biżuterii oraz multum plecionych chokerów na szyi było kwintesencją tej dziwnej, niepokojącej osoby.
Im bardziej ludzie gapili się z odrazą bądź potępieniem, tym większą przyjemność to dziewczynie sprawiało.
Uwielbiała, jak starsze panie robiły na jej widok znak krzyża.Kiedy weszła do środka, wzrok klientów spoczął na niej. Roztaczała wokół siebie wzbudzającą niepokój, duszącą niewiadomym zagrożeniem aurę, niczym cmentarz pogrążony we mgle w listopadowy wieczór.
Skierowała się ku stolikowi, przy którym siedział bardzo wysoki mężczyzna o wysportowanej, smukłej sylwetce. On także skupiał na sobie uwagę przebywający w kawiarni z powodu swojej pociągającej, zawadiackiej urody światowej klasy modela.
Jego nieskazitelną, bladą cerę symetrycznej, przystojnej twarzy okalały białe, misternie ułożone gęste włosy. Niecodzienne oczy w oprawie białych, długich rzęs, były w niespotykanym kolorze błękitu tak intensywnego i czystego, że wydawał się być imitującymi kolor soczewkami.
Te zjawiskowe oczy były skryte za drogimi w chuj ciemnymi okularami.
Na ręku miał zegarek droższy, niż cała ta kawiarnia. Ubrany w czarne, luźne spodnie oraz szarą bluzę, a na to zarzuconą miał lekką kurtkę z ciemnej skóry.
Czytał menu, kompletnie nie mogąc się zdecydować, co zamówić.
Dopiero, gdy dziewczyna usiadła po drugiej stronie stolika i rzuciła na kanapę wypchany na maksa cały w ozdobnych ćwiekach plecak, podniósł wzrok.
Na widok tej „alternatywki", karta wypadła mu z dużych, smukłych dłoni.
Po zerknięciu na jej szczupłą twarz o delikatnych, dziecinnych rysach, rozpoznał dziewczynę.
- Nie dość, że sigma, to jeszcze emo - skomentował Gojō Satoru.Gojō nie zmienił się nic, a nic. Dalej zawadiacki, głośny, infantylny i wkurwiający przykład ADHD.
Krępował mnie jego natarczywy wzrok, oceniający mój „glow up".
- Zabrałaś mi adoratorów - poskarżył się.
Cała kawiarnia gapiła się na nas.
- Ta, ale na mnie patrzą, jakby chcieli wezwać egzorcystę - zauważyłam.
- Przecież sama jesteś „egzorcystą", a drugi zajebisty „egzorcysta" siedzi naprzeciwko ciebie! - zaśmiał się.
Mimowolnie parsknęłam śmiechem.
- Bolało? - Gojō miał na myśli mój kolczyk smiley.
Machnęłam ręką.
- Każdy trochę inaczej odczuwa ból poszczególnych kolczyków - wyjaśniłam. - Mnie ten wcale nie bolał, a nostril trochę tak, ale taki ból jest satysfakcjonujący.
Gojō uniósł brwi.
- Gdzie najbardziej boli? - zainteresował się.
- Wszystkie kolczyki robiłam sobie sama, więc może dlatego mnie nie bolały, ale na ogół septum, suty i brew uchodzą za najboleśniejsze.
- A to musiało napieprzać - wskazał na spiralę w moim uchu.
Odkręciłam taper, po czym przełożyłam palec przez dziurę w płatku ucha.
- Tunel stopniowo się rozpycha, a nie dziurawi od razu, choć tak byłoby wygodniej .
- Dziary pewnie też masz - zgadywał Gojō.
Skinęłam głową.
- Pokażesz? - wyszczerzył idealne zęby.
- Może kiedy indziej - burknęłam.
Moje tatuaże nie są w intymnych miejscach czy coś, ale jakoś nie miałam ochoty demonstrować mu nawet kurwa kolana.
Wzrok Gojō padł na moje dłonie.
- Jak ty żyjesz z takimi pazurami?!
Wzruszyłam ramionami.
- Przydają się, np do wygrzebywania chipsów z tuby.
- To wygląda, jak takie pierdółki z automatów na hajs!
Mówił o milionie ozdobnych czaszek na moich wściekle czerwonych, prawie 4 cm paznokciach.
Ujął moją dłoń, by się przypatrzeć. Miał zimne, gładkie ręce o bardzo długich palcach (pewnie smaruje rączki kramikiem co 15 minut).
Wyrwałam dłoń natychmiast. Gojō dostał moim firmowym lodowatym wzrokiem w ryj.
- Chciałem tylko pooglądać - zaśmiał się. - Znasz salon, w którym mi takie zrobią?
Podeszła do nas kelnerka.
Gojō rzucił jej uśmiech typu „uroczy playboy".
Na policzkach kelnereczki wykwitł wielki rumieniec.
Na szybko zaczęłam przeglądać menu.
- Dwa frappé karmelowe, charleston, oscar i...sernik baskijski - zamówił Gojō.
Kelnerka zapisała wszystko, uśmiechając się przesadnie szeroko.
- A dla pani? - łaskawie odwróciła się do mnie.
Gojō nie dał mi nic powiedzieć.
- To wszystko, dzięki - mrugnął do kelnerki.
Dziewczyna oddaliła się chwiejnie.
Gojō ponownie zjechał mnie wzrokiem.
- Zawsze byłaś płaska i koścista, ale teraz jesteś chodzącym szkieletem anatomicznym - stwierdził. - Ty się nawpieprzasz porządnie, a ja mam kompana do słodkiej uczty.
Trochę uprzejmie z jego strony, że zamówił od razu dla mnie.
Zgryzałam z wargi strupy, a Gojō oparł łokieć o stolik i położył na dłoni policzek.
Było w chuj niezręcznie.
- To...co porabiałaś przez te 2,5 roku? - spytał. - Po wyglądzie stwierdzam, że było intensywnie.
Niechętnie coś tam opowiedziałam.
- Tak schudłaś i zmarniałaś przez pracę z trupami?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo przyszło nasze zamówienie.
- Dzięki, mała - Gojō posłał kelnerce flirciarski uśmiech.
Przewróciłam oczami, upijając kawę mrożoną.
Gojō dosypał do naszych kaw dodatkowy cukier z saszetek.
- U mnie po staremu - wciąż piękny i młody, najprzystojniejszy belfer oraz zajebiście silny zaklinacz jujutsu - opowiadał. - O, i w modelingu dorabiam. W końcu się zdecydowałem.
No kto, by się spodziewał...
Gojō wskazał na ogrom żarcia
- Jedzmy na spółę! - zaproponował.
Zajęliśmy się degustacją deserów. Gojō jest pierwszą osobą, która ma taką samą tolerancję słodkiego, jak ja - im więcej cukru, tym dla deser zyskuje na wartości.
Przy jedzeniu ciasta charleston, Gojō przypadkowo stuknął łyżeczką w moją łyżeczkę.
Natychmiast wytarłam sztuciec serwetką.
Gojō uniósł brwi, po czym oblizał swoją łyżeczkę z resztek ciasta.
Chyba go uraziłam.
- Zgaduję, że nie chciałaś się spotkać tylko na ploteczki.
Skinęłam powoli głową. Paznokciami z nerwów skubałam sznureczki kabaretek.
Gojō mrużąc oczy, wskazał mnie łyżeczką.
- Jesteś w ciąży.
Wtf?!
- Nie jestem kurwa w ciąży, a poza tym po chuj miałabym panu o tym gadać?! - uniosłam się.
Gojō poruszył sugestywnie idealnie symetrycznymi brwiami.
- Ta dzidzia byłaby fenomenem - normalnie „Zmierzch", ale z klątwami zamiast wampirów! - podekscytował się Gojō. - EJ, a Ryōmen lubił se czasem krew wypić?
Przysłowiowa powieka drżała mi w kurwicy.
- Po nieudanej egzekucji Ryōmena Sukuny spytał mnie pan, czy składałam mu jakąś obietnicę.
Gojō po dłuższej chwili, dostał olśnienia.
- No, coś pamiętam.
Wzięłam wdech.
- Sukuna zawsze żartował na temat tych swoich paluchów, więc myślałam, że to kolejna gra słów. Nie miałam pojęcia, że takie coś, jak „Obietnica na 20 palców" naprawdę istnieje i to nie Sukuna ją wymyślił.
Gojō zakrztusił się kawą.
- Ja pierdolę! Coś ty zrobiła, kobieto?! - ryknął na całą kawiarnię.
- Ja?!
Gojō obtarł dłonią usta.
- Sukinsyn na serio jest genialnym strategiem - przyznał niechętnie.
- Zrobił ze mnie swoją jebaną niewolnicę! - jęknęłam.
Nakryłam czoło dłonią.
- Czy jest jakakolwiek szansa, że można to odkręcić?
Gojō wzruszył ramionami.
- Nie interesowałem się nigdy dziedziną przysięg, ale z tego co kojarzę, to jest połączenie z drugą osobą na wszystkie wcielenia do końca świata.
Uderzyłam czołem w stolik.
- To co ja mam zrobić? - wymamrotałam.
- Szukaj sukni ślubnej.
Uniosłam twarz, by rzucić mu wkurwione spojrzenie.
- Ta przysięga to coś gorszego, niż małżeństwo, bo nie ma możliwości rozwodu - dodał.
Z powrotem jebnęłam czołem w stół.
- Ja nie chcę, żeby on wracał.
Gojō siorbał kawę przez słomkę.
- To przez niego tak wychudłaś i jesteś taka smutna.
Prychnęłam.
- Zapobiegłam tej egzekucji, bo było mi go kurwa żal, a teraz zbieram żniwo mojego debilizmu.
- Skurwiel wziął cię na litość, a potem wrobił w małżeństwo - podsumował Gojō.
- Co, jeśli on to zrobił, by posiadać służącą i mieć się nad kim znęcać albo dla zemsty na zaklinaczach? - wyszeptałam.
Gojō podsunął mi wszystkie desery.
- Dokończ sama - uśmiechnął się.
Drżącą ręką ukroiłam ciasto migdałowe.
- Nie wiem, mała, po co mu ta obietnica, ale jedno jest pewne - jesteś w kurewskim niebezpieczeństwie - stwierdził Gojō. - To chodząca red flaga i potwór, a ty nie jesteś w stanie w żaden sposób się obronić.
Jakbym tego kurwa nie wiedziała.
- Całe szczęście ta wasza obietnica nie zawiera uczucia, bo dodatkowo byś cierpiała. Jeśli uczucie jest jednostronne, to z tego, co mi wiadomo, ta zabujana osoba odczuwa ból rozłąki podwójnie oraz przez nieodwzajemnione uczucia czuje ból na co dzień. Chujowa sprawa.
Gojō splótł ze sobą palce i położył na nich brodę.
- Jest tabun lasek, którym on złamał serce przez ten krótki okres swojego życia, podczas przygodnych nocy. We mnie też wszystkie się zakochują, ale mam trochę przyzwoitości. Jeśli się niewiasta zabuja, idę na randeczkę i wszystko kończę z miłym uśmiechem.
Ja pierdolę.
- Zeżarłam swoje serce już dawno, o ile je w ogóle miałam, więc platoniczne gówno mi nie grozi, a już na pewno nie z tym gnojem.
Wstałam, by iść zapłacić.
Gojō miłosiernie chciał mnie wyręczyć, ale zbyłam go lodowatym tonem.
- Ja pana zaprosiłam, więc ja płacę, a poza tym nienawidzę, gdy ktoś wydaje na mnie hajs.
CZYTASZ
Przeklęta przez uczucia klątwy||Sukuna Ryōmen oneshoty i inne dziwne historie
FanfictionSukuna x fem!oc lub Sukuna x fem!reader Z Gojō Satoru też coś się znajdzie. Opowieści z Technikum Jujutsu + dorosłe życie bohaterów 3 lata później 😏 🔥 - szkoła ❤️🔥 - dorosłe życie Jakieś takie coś, co egzystuje jako połączenie opowiadania z...