🔥Tokijskie metro to wylęgarnia oblechów

168 12 8
                                    

Jakoś tak wyszło, że pomylono bilety i każda część grupy musiała jechać innym pociągiem. Nobara i Megumi, Gojō i Itadori, i ja z Sukuną.

Jaja se ktoś ze mnie robi.

Sukuna od razu rozsiadł się na wolnym miejscu, mając w dupie pogardliwy wzrok moherów. Była masa ludzi, więc innego wolnego miejsca ze świecą szukać. Nie ośmieliłabym się poprosić Sukunę o ustąpienie mi miejsca, a nawet jeśli, to on i tak by tego nie zrobił.
Byłam kurwa za niska, by dosięgnąć uchwytu, więc jedynym wyjściem był słup - obrzydliwy, wymacany, metalowy drążek.
Lepsze to, niż turlanie się po podłodze podczas jazdy.
Pociąg ruszył. Chwyciłam się obleśnej rurki. Naprężałam mięśnie, by utrzymać się w miejscu. Sukuna siedział wygodnie, krzyżując ręce i najwyraźniej ucinając sobie drzemkę przed wyprawą na zakupy. Zagapiłam się na jego rozluźnioną, wydziaraną twarz, przez co nie zauważyłam faceta, który chwycił się rurki nad moją ręką. Był to facet koło 50, brzuchaty, z przerzedzonymi włosami i lekkim, niezadbanym zarostem. Ubrany był w garnitur, więc może jakiś korpo.
Jego czerwone łapsko zaczęło zsuwać się w dół.
Może po prostu niewygodnie mu jest trzymać rękę wysoko, wmawiałam sobie.
Nie chciałam panikować, ale dłoń typ schodziła coraz niżej. Zaczęłam zjeżdżać palcami w dół, ale on przyspieszył.
Gościu robił to z premedytacją. Ohyda.
Żaden pasażer tego nie widział albo nie chciał widzieć.
Jak się puszczę, polecę na podłogę. Akurat musieliśmy jechać po nierównej, wyboistej drodze, kurwa!
Czułam na ręce brud z tego drążka.
Na twarzy fagasa pojawił się obleśny uśmieszek. Jego wielka, spocona dłoń zbliżyła się do mojej.
Zaraz mnie dotknie. Zbiera mi się na rzygi.
- Nie nauczono cię, tłusta świnio, że nie sięga się po coś, co jest dla ciebie nieosiągalne?
Odwróciłam się zszokowana.
Sukuna miażdżył faceta wzrokiem.
- Co się pan czepiasz? - pluł się spasiony gościu.
- Dotknij jej ręki, a posłużysz za stek. - Sukuna rzucił gościowi firmowy uśmieszek. - Tyle mięcha zaspokoiłoby mnie na dłuższy czas, lecz obawiam się, że wszystko pójdzie do wyjebania, będąc całkowitym gównem.
Spocony ze strachu facet puścił drążek. Pociąg wziął zakręt, a oblech boleśnie upadł.
Też się zachwiałam, będąc skupiona na sytuacji zamiast na trzymaniu się. Nie upadłam jednak, bo Sukuna zwyczajnie wziął mnie na kolana.

Co tu się odpierdala?!

Siedziałam mu na kolanach w pociągu pełnym ludzi, którzy krzywo się patrzyli. Mohery mordowały nas wzrokiem.
Sukuna złączając palce na moim boku, objął mnie, bym nie spadła. Nie wiedziałam co zrobić ze swoimi dłońmi, więc trzymałam je na udach.
Ta sytuacja była absurdalna. Sukuna mnie bronił, a po tym trzymał mnie na swoich kolanach.
Nie odzywał się. Patrzył w nieistniejący punkt. Odważyłam się zerknąć na jego twarz, która znajdowała się bardzo blisko. Mimo że patrzył przed siebie, jego drugie oczy wyłapały mój wzrok. Odwróciłam się speszona. Na twarzy Sukuny pojawił się ledwo zauważalny uśmieszek.
Resztę podróży siedziałam sztywno, bojąc się nawet poprawić. Sukuna sam mnie poprawiał, gdy podczas jazdy lekko zsuwałam się z jego kolan. Robił to, przysuwając mnie za żebra. Zahaczałam wtedy o jego umięśniony tors.
Byłam tak blisko, że gdybym podniosła głowę, dotknęłabym nosem jego policzka.

Nigdy kurwa w życiu.

Czułam jego zapach - ambra, kamienie w saunie, dym oraz pikantne, orientalne nuty.
Jego ciało było silne, ciepłe i dziwnie spokojne. Jak jest w spoczynku, to niezbyt jest ruchliwy, zupełnie jakby ktoś wyłączył mu tryb niekontrolowanego, nieprzewidywalnego samozapłonu. Oczywiście w każdej chwili znów może zadziałać, ale teraz jest całkowicie wyluzowany.
Dziwny typ.
Najgorzej było, jak przy wertepach podskakiwałam. Byłam zażenowana, gdy Sukuna uśmiechał się bardzo znacząco.

Gościu ma podteksty bez przerwy. Napalony 24/h.

Towarzyszyła mi myśl, że jestem ciężka, a on z chęcią mi to zaraz wygarnie.
Sukuna nic takiego nie powiedział. Raz tylko zerknął na mnie ukradkiem.
Udawałam, że nie zauważyłam.

Dojechaliśmy do peronu. Ludzie zaczęli opuszczać wagon, ale Sukuna się nie ruszał. Wciąż mnie trzymał, zupełnie jakby był w transie.
- Chyba już dojechaliśmy - mruknęłam cicho.
Bałam się do niego odezwać.
Sukuna ocknął się.
Zabrał ręce, więc zeszłam z jego kolan. Moje policzki były rozgrzane, a to mi się nie zdarza.
Wyszliśmy z pociągu.
- Dziękuję. - Miałam obowiązek podziękować, bo gdybym tego nie zrobiła, to miałabym przesrane.

Chciałam...nie być dla niego niemiła i żeby mnie choć trochę mniej chciał rozjebać.

- Następnym razem siadaj na swoim miejscu, zamiast macać jebaną rurę pełną świńskiego syfu. - Sukuna wyprzedził mnie, idąc z rękami w kieszeniach.
Przystanęłam aż.
Na „swoim miejscu"? Przecież w pociągu nie było żadne wolnego miejsca!

Chwila...Chodziło mu o jego kolana?!

Przeklęta przez uczucia klątwy||Sukuna Ryōmen oneshoty i inne dziwne historie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz