You are my special (SMUT, FLUFF, ANGST)

97 2 6
                                    

TW! Delikatne nawiązania do tematów samobójstwa, gwałtu, samookaleczania, ED

Od zawsze próby targnięcia się na swoje życie przychodzą mi ot tak.
W tym przypadku było tak samo.
Postanowiłam popełnić samobójstwo z powodu seksu.
Samochody trąbiły na mnie i gwałtownie zjeżdżały z szosy, niekiedy zahaczając karoserią o ściany tunelu.
Stojąc na środku autostrady myślałam tylko o tym, że Król Przeklętych chce mnie zgwałcić.

Przeszłam operację wyrostka, więc mniej więcej wiem, jakim uczuciem jest narkoza.
Jest to trudny do przyswojenia zmysłami przeskok między świadomością, nieświadomością i ponowną świadomością.
Podano mi narkozę ponownie.

Jeśli śmierć jest jak narkoza, powinnam skoczyć tylko do nieświadomości, a nie na nieczynną stację benzynową.
Przez chwilę byłam tak otumaniona, że czułam jedynie zapach benzyny, który uwielbiam.
Jej niewielka kałuża rozlana była blisko stóp Króla Przeklętych, który trzymał mnie za kołnierz bluzy.
Jeszcze tak wkurwionego go nie widziałam.
Jego wzrok był definicją bezwzględnego okrucieństwa, a chłód aury Sukuny przebijał lodowatą temperaturę panującą w kosmosie.
Był zatrważającym widokiem, na który nie można nawet unieść przelotnie wzroku.
- To, co odpierdoliłaś jest karygodnym znieważeniem mnie - jego głos brzmiał jak świeżo naostrzone ostrza.
Sukuna szarpnął mną tak, że straciłam grunt pod nogami.
- Odwal się! - wydarłam się. - Ja chcę umrzeć! Ja chcę umrzeć! Ja chcę um...
- Zamilcz!
Kiedy Sukuna ryknął, głos zamarł mi w gardle.
Znieruchomiałam, sprowadzona momentalnie do parteru, jednak nawet rozkaz Króla Przeklętych nie powstrzymał ataku paniki.
Moj oddech stawał się coraz szybszy, a gardło mi się ściskało.
Sukuna mocno mną potrząsnął.
- Spokój - warknął. - Nie będę tolerował takiego zachowania.
- Nie mogę oddychać - wychrypiałam.
- Wydawało mi się, że lubisz podduszanie - warknął Sukuna.- Stójże prosto!
Sukuna stawiał mnie do pionu szarpiąc za ubrania, ale przelewałam mu się przez ręce.
- Odpierdol się ode mnie jebany gwałcicielu! - wydarłam się, co zabrało mi na chwilę oddech.
Sukuna w kurwicy rzucił mnie na zbiorniki z paliwem.
- Coś powiedziała?!
Skuliłam się w sobie, opierając całym ciałem o zbiornik z benzyną.
Sukuna wziął kilka wdechów i przypierdolił parę razy w ścianę budynku stacji.
Otrzepał pięść z tynku i zaczął się do mnie zbliżać.
- Już dosyć - mówił o dziwo spokojnie.
Kiedy wyciągnął ku mnie rękę, chwyciłam za dozownik paliwa i oblałam Sukunę benzyną.
Wykorzystałam moment zaskoczenia, by wbić paznokcie w rękę do krwi i spryskać nią  ubranie Sukuny. Na twarzy także wciąż miał moją ślinę z krwią.
- Jeśli się do mnie zbliżysz, rozjebię cię! - wydyszałam.
Sukuna stał nieruchomo w miejscu, a na jego przemoczonej białej koszulce wykwitły brunatne plamy benzyny i mojej krwi.
- Nie jesteś w stanie mnie zabić.
Skierowałam w jego stronę otwartą dłoń.
- To cię nie zabije, ale...ale...- dusiłam się pokazując palce. - Wystarczy, że zegnę i staniesz w...w...
Poczułam jak zapierdala mi tętno, a klatkę piersiową przeszywa ból.
Zaczęłam się niekontrolowanie trząść i łapałam desperackie wdechy.
Złapałam się za głowę czując, jak zbyt wiele bodźców się w niej kłębi.
Objęłam się za bolący brzuch, siadając na brudnym asfalcie.
Wpadłam w taki amok, że
zaczęłam się zapowietrzać i byłam bliska zwymiotowania.
Sukuna gwałtownie wyrwał kolczyk z brwi, a ostrą częścią rozciął sobie przedramię.
Dopadł do mnie, po czym podwinął rękaw bluzy, którą miałam na sobie (należała do niego) i przyłożył ranną rękę do mojego przedramienia. Ciemna krew spływała po mojej niemalże przezroczystej skórze.
- Skup się na mojej plamiącej twoje ręce krwi i zmuś płuca do poddaństwa - mówił spokojnie Sukuna, trzymając mnie za łokcie.
Już kiedyś uspokoił mnie podczas ataku paniki i ten pojebany sposób ponownie zadziałał. Jego lepka krew na mojej skórze przynosiła poczucie rzeczywistości a widok jego zakrwawionej brwi odciągnął uwagę od zagrożenia. Gdy z niezagojonej rany w jego brwi wylało się więcej krwi, mogłam wlewać w siebie tlen.
To przez Sukunę dostałam ataku, ale też to on mnie uspokoił w kilka chwil.
Trzymał mnie tak długo za łokcie, aż całkowicie się ogarnęłam.
Jego krew zdążyła już trochę skrzepnąć na mojej skórze, ale z jakiegoś powodu nie pozwalała mi ponownie stracić kontroli nad sobą.
Sukuna widział mnie już w różnych okolicznościach, ale dokładnie tak, jak kiedyś mój widok w czasie ataku paniki wprawiał go w dziwny stan. To coś jak mieszanka irytacji i dezorientacji.
Nie był o dziwo aż tak wkurwiony, jak się spodziewałam, że będzie.
Wstałam samodzielnie, ale nie powstrzymałam łez i jak ciota przytuliłam się mocno do Sukuny.
- Przepraszam! - zaszlochałam w jego ujebaną benzyną koszulkę. - Nie chciałam! Błagam, wybacz mi!
Mocno zaciskałam ramiona wokół jego brzucha i wtulałam się w niego pierwszy raz w życiu.
- Skoro zachowujesz się w ten sposób, musisz być w naprawdę poważnym stanie - zauważył Sukuna. - Rozjeb te drzwi.
Opryskałam krwią drzwi stacji, po czym wysadziłam szybę.
Rozpłakałam się jeszcze bardziej, gdy Sukuna mnie odsunął od zasięgu rażenia szkła.

Przeklęta przez uczucia klątwy||Sukuna Ryōmen oneshoty i inne dziwne historie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz