Rozdział 1

43.6K 1.4K 88
                                        

 Hejka, mam na imię Bella Ross, mam 17 lat, blond włosy, błękitne oczy, 1.75 wzrostu, szczupłą sylwetkę i spierdolone życie. Mieszkam, a raczej mieszkałam w San Diego w Kalifornii. Aktualnie mieszkam na Manhattanie u cioci i kochanego kuzyna, już od 2 dni. A to dla tego że moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Tylko ja przeżyłam, nie wiem jak, ale jednak. Mój kuzyn ma na imię Luck, a moja ciocia Maja. Są cudowni, przygarnęli mnie od razu. Mój kuzyn nic nad zywczajnego zielone duże oczy, słodki uśmiech, kupa mięśni, brązowe włosy, i pół głowy wyższy ode mnie, ma prawie 18 lat. Moja ciocia, ciemna blondynka, pracuje jako prawnik, jest szefem ogromnej firmy prawniczej. Wychowuje Lucka sama, ponieważ jej mąż umarł na raka płuc. Teraz widzicie, że palenie zabije prędzej czy później. Wiele razy złamano mi serce dlatego nie nawidze takich Bad Boy'ów. Jeśli już mam wybierać to wole zwyczajnych czułych facetów. 

***********

- Bella spóźnimy się do tej szkoły - krzyczał mój kuzyn z dołu  oczywiście zawsze wyrabiał się na czas.

- Już ide, no ide - odkrzyknęłam. Wzięłam mój plecak, przejrzałam się w lustrze i zeszłam na dół. 

Przy stole siedział Luck i jadł kanapke. Oczywiście mi nic nie zostawił...żarłok.

- Idziesz? Czy co.

- Ide, ide. Spokojnie nie spóźnisz się.

- Chyba my.

- Ja sobie robię wolne dzisiaj.

- Jak to?

- Normalnie - uśmiechnął się słodko. O nie nie za mną takie coś .

- Nie ma mowy, idziesz i koniec kropka !

- Nie, nie ide - wyszliśmy z domu Luck go zamknął, wyciągnął kluczyki z tylnej kieszeni i otworzył mi jego czarne BMW. Był czyściutki, czarna skóra na fotelach, ahh te zabawki facetów. Wsiadłam do samochodu po stronie pasażera, po chwili dołączył do mnie Luck i usiadł za kierownicą. Auto ruszyło, a ja mogłam pomyśleć o wszystkim, bałam się jak nie wiem. Co jeśli nikt mnie nie polubi ? Co jeśli stane się pośmiewiskiem ? Z zamyśleń wyrwał mnie głos Luck'a.

- Już jesteśmy księżniczko . -mrugnął do mnie na co prychnęłam. Otworzyłam drzwi i wysiadłam - Tylko się nie zbłaźń prosze. Mamy to samo nazwisko. W mojej szafce znajdziesz wszystko, niektóre książki, twój plan i pare innych rzeczy. Numer szafki to 125, a szyfr to 1074 - pokiwałam lekko głową i zamknęłam drzwi, po chwili auto odjechało z piskiem. Obróciłam się i zobaczyłam pełno ludzi. Koszmar czas zacząć. 

Powoli udałam się w strone wejścia. Wiele par oczu teraz na mnie patrzało. Kurde . Od razu kiedy weszłam zobaczyłam kilkadziesiąt szfek ustawionych pod ścianami, które prowadziły przez wielki, długi korytarz. Po 10 minutach znalazłam szafke Lucka. Wykręciłam szyfr który mi podał i zaczęłam wyciągać wszystkie potrzebne mi rzeczy . Znalazłam mój plan i zaczęłam pakować książki do plecaka, gdy nagle ktoś za mną ryknął. 

- Co ty tu kurwa robisz w tej szafce ?!!?

Chyba będą problemy. Cały korytarz umilkł. Obróciłam się i przedemną stał brunet o czekoladowych oczach w których dało się utopić. Było w nich widać gniew, zaciekawienie, tak jakby chciał mnie zabić w tej chwili, miał mięśnie które opinała biała koszulka. Bałam się jak cholera.

- Wyciągam ? - próbowałam udawać że się nie boje, ale jakoś mi to nie wychodziło.

- Skąd kurwa masz szyfr do tej szafki ?! Luck nigdy nie daje go swoim lalą. On pieprzy i porzuca tyle w temacie!

- C-co ? -stanęłam jak wyryta. Czy on mówi o Lucku. Jednak się zmienił. I to bardzo...będe go musiała o to spytać o ile przeżyje.

- To co słyszałaś, dziwko.

- Pierdol sie skurwysynie . -odpowiedziałam z zaciśniętymi zębami. Kurwa mam przejebane .

Momentalnie znalazł się koło mnie, przyciskając moje nadgarstki do szafek.



__________

Hello , no i mamy 1 rozdział  :)

Mam nadzieje że moje pierwsze opowiadanie się wam spodoba ^^

U góry macie zdjęcie Belli  :)

GWIAZDKUJCIE I KOMENTUJCIE <3

Do zobaczenia xoxo



No Boys, No ProblemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz