|2| Rozdział 11 cz. II

3.1K 186 21
                                    

Wróć

Bella POV
Siedziałam aktualnie pod salą operacyjną gdzie odbywała się operacja Jeo'go i Nicka, jedyne na co było mnie stać to płacz. Gorzki płacz pełen żalu i tęsknoty. Nigdy nie pogodze się z tym, że mój synek, malutki synek umarł. Ciocia May'a, Luck, Jess...wszyscy tutaj byli. Przytulajac i płacząc koło mnie. To wielka strata.
To wszystko moja wina - pomyślałam - gdybym nigdzie nie poszła...siedzielibysmy w domu oglądając jakieś filmy. Ale ja oczywiście musiałam coś wymyślić tylko że przez to mój synek nie żyje, drugi, stan tragiczny i nie wiadomo czy go uratują, a Nick...lekarz mówił że dzielnie walczy. Oby wywalczył, ma dla kogo. Nie wiem co ze sobą począć, Siedzę bezczynnie, nie mogę nic zrobić. Cały czas sobie powtarzałam: moja wina moja wina, moja kurwa wielka wina! Nigdy nie czułam się równie podle z chęcią zamieniłabym się z Toby'm. On na to nie zasługiwał. Świat się zawalił, koniec nie ma go. PUF ! Szkoda że nie mam rozdzki... Avada Kadevra (nje pamietam jak to sie pisało) i po sprawie. Taki Hogwart...Jedziem tam! Po 2 godzinnym siedzeniu wyszedł lekarz. Już po jego minie widziałam że coś za dobrze nie poszło.
Cholera
Od razu wszyscy zerwali się z miejsc i podeszli do niego.
- Panie doktorze i jak ? - zapytałam ze strachem w głosie.
- Niestety nie mam dobrych wieści. Mam dobrą i tragiczną...która najpierw?
- Dobra - powiedziałam z nadzieją.
- Pan Smith wyzdrowieje choć jest strasznie poobijany. Zatrzymaliśmy krwotok wewnętrzny więc teraz powinno być tylko lepiej.
- A ta tragiczna ? - spytałam.
- Niestety nie zdołaliśmy uratować Pani synka. Przepraszam...składam najszczersze kondolencje.

ŚWIAT SIĘ KURWA ZAŁAMAŁ  ZAJEBIE, ZAJEBIE WSZYSTKICH.

Uklękłam na kolana i zaczęłam krzyczeć i płakać. Koniec...rodzina padła.
Dlaczego !? Dlaczegoooo! ? - krzyczałam sobie w myślach.
Lekarz widząc mnie w tym stanie powiedział:
- Pójdę po jakąś tabletke uspokajającą - i poszedł w stronę sali.
Luke tulił mnie do siebie, Jess również mnie obejmowała chlipiąc pod nosem. Ciocia Maya nadal stała w osłupieniu nie mogąc nic powiedzieć tylko pojedyncze łzy spływały po policzku.
Po chwili doszedł lekarz podając mi tabletke i kubeczek z wodą. Szybko więc połknelam i nic nie mówiąc wstalam i zapytałam dążącym głosem:
- Mogę wejść do Nicka?  - zapytałam lekarza.
- Tak tylko minie z dobre 2 godziny zanim sie obudzi...musi odpocząć.
- Jasne - powiedziałam i weszłam do sali. Spojrzałam na Nicka, który był podpiety do różnorodnych urządzeń. Źle wyglądał, bardzo źle. Podeszłam do jego łóżka biorąc stołek, usiadlam i chwycilam jego dłoń.
- Oni nie żyją. Nick gdybyś mógł mnie teraz przytulić. Pamiętaj jestem tutaj, zawsze będę... - powiedziałam łamiącym się głosem - czy my kiedykolwiek będziemy wiedli spokojne życie ? Chyba najwyraźniej nie. Toby, Joe...nie ma ich już, są w lepszym, bezpieczniejszym świecie. Gdybym tylko mogła cofnąć czas w ogóle nie pojechalabym nigdzie. Pamiętaj, że tak cholernie mocno cię kocham. Jesteś moim księciem z bajki. Nigdy przenigdy cię nie opuszczę. Tak samo jak chłopaków...zawsze będę ich mieć w sercu z którego nigdy się nie wydostaną. Gdybyś jeszcze ty umarł...umierałabym razem z wami. Bez ciebie moje życie straciło by dotychczasowy sens.

Położyłam głowę na pościel tuląc do policzka jego ciepłą dłoń nawet się nie zorientowałam, odpłynęłam do krainy morfeusza.

Zack POV
- Fabian czy ona  na prawdę myślała że my jej uwierzymy ?
- No może ty...ale ja serio jej uwierzyłem.
- Bo byłeś zauroczony. Omotała cię wokół palca.
- Może i masz rację.
- A wiesz jaka jest wspaniała wiadomość? - spytałem.
- Jaka ?
- Może i nie zabilismy Nicka ale zabilismy jej jedno dziecko z tego co mi narazie wiadomo.
- No to świetnie.

________________
Czzeeesc...
wiem rozdział krotki ale nie mogłam sie powstrzymać żeby go dodac.
U gory zdj:  Pzdr Giercia ;_;
Do zobaczenia xoxo

No Boys, No ProblemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz