|3| Rozdział 8

1.2K 30 11
                                    

- Cóż teraz już wiesz, że masz się pilnować. - odparł z rozbawieniem Malik, wychodząc z pokoju, trzaskając drzwiami.
I dobrze niech idzie. Zapewne sądząc po wzroku chłopaków nikt go tutaj nie chciał widzieć.

Mia pov
Przeżyłam Nowy rok, później ferie zimowe i nareszcie cholerna zima się skończyła. Zayn? Rzadko kiedy od tych 3 miesięcy pokazywał mi się na oczy. Nie żebym narzekała. Jestem bardzo zadowolona z tego faktu. Harry nawet dał mi jakiś pusty pokój gdzie mogłabym sobie spać. Pewnie zastanawia was dlaczego. Otóż już tłumaczę Zayn skurwiel Malik od pamiętnego dnia kiedy się wybudziłam, zaczął sprowadzać jakieś liche panienki do domu, codziennie wracając pijany lub zjarany. Gdy wydobrzałam i mogłam opuścić pokój mopsa to dał mi mój własny. Miło mi się nawet zrobiło nie musząc już spać obok tego bipolarnego dupka. Co z moją ucieczką? Jak na razie wszystko idzie zgodnie z moim planem, zbieram sobie zaufanie. Jestem miła i staram się być pomocna, udawając, że mogę tu żyć. Niall już trochę mi odpuścił od momentu, w którym przestałam zwracać uwagę na jego chamskie docinki.

Co z rodziną? Nie interesuje mnie to, ponieważ są dla mnie skończeni. Interesujące jak najważniejsze osoby w waszym życiu mogą tak prędko być z niego wykluczeni na dobre. Wyjadę gdzieś i zaszyje. Nikt mnie już nke znajdzie, zacznę wszystko od nowa. Taak, to takie proste do powiedzenia. Ja stąd zwieje, już niebawem.

- Oddawaj mi ten pilot! - krzyknął oskarżycielsko Harry, próbując wyrwać mi pilota.

- Chyba śnisz! Nie ma szans, że ci go dam bo puścisz jakiś chłam. - schowałam pilot pod pachę, odwracając się od mopsa plecami.

- Wszystko lepsze niż Phineas i Ferb! - na słowa Styles'a, Louis wybuchł śmiechem.

- Nie prawda, ta bajka jest świetna w każdym wieku. - dopowiedział i rozłożył się na fotelu, skupiając wzrok na telewizorze.

- Widzisz! 2 do 1. Ja i Lou chcemy oglądać, wygraliśmy. - uśmiechnęłam się wesoło, zakładając nogi na kolana Harry'ego, który siedział obok mnie na kanapie.

Naburmuszony mop już nic nie odpowiedział tylko udał, że skupia się na bajce. Lokowaty miał całkiem inne gusta filmowe niż ja i Louis, a że zawsze praktycznie oglądaliśmy telewizję we trójkę to też zawsze wygrywaliśmy razem z Tomlinson'em. Mam tytuł mistrza pilota i nie oddam go tak łatwo. Nie poddam się bez walki. Przez te parę miesięcy obejrzeliśmy mnóstwo bajek i filmów. Chłopaki chyba wiedzieli jak bardzo mi nudno i nie chcieli bym popadła w paranoje, więc uznali, że dotrzymają mi towarzystwa. Mogłabym śmiało powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółmi. To dzięki nim nie zeszłam tu jeszcze psychicznie.

- PIZZA! - wydarł się Payne wchodząc do salonu z trzema pudełkami pizzy.

Nagle ja, Louis i Harry odwrociliśmy się jak wygłodniałe wilki w stronę Liama. Ten zaczął przeskakiwać wzrokiem po naszej trójce, powolutku się cofając. Haha już wiedział co się szykuje. Spojrzałam na Louisa i kiwneliśmy sobie głowami. 3..2..1..
Przeskoczyłam przez oparcie kanapy, a Lou poszedł w moje ślady, również ruszając na Payne'a. Tylko mops miał jakiś spóźniony zapłon, zagapił się czy co. Liam próbował uciec, jednak no sorka... Są szybcy i szybciejsi, jest takie słowo? Co cóż.. Już jest. Wyrwaliśmy mu dwa pudełka i przybiliśmy zwycięską piątkę. Razem z Lou wróciliśmy z uśmiechami na swoje miejsce, patrząc jak Liam siada obok Harry'ego z jednym pudełkiem.

- No ej.. To niesprawiedliwe, zapatrzyłem się. - jęknął Styles w naszą stronę.

- Dobrze wiesz, że ja i Mia jemy najwięcej w tym domu. - zarechotał wesoło Louis, otwierając swoje pudełko. Po całym pomieszczeniu uniósł się zapach cieplutkiej pizzy. Mniam.

Po jakiś 30 minutach po jedzeniu nie było nawet śladu, a nasza dwójka leżała na kanapach brzuchami do góry, ciężko dysząc. Mój brzuch chyba umarł z przejedzenia. Harry i Liam wpatrywali się w nas z rozbawieniem.

- I co, było brać te dwa pudełka? - odezwał się Payne w naszą stronę.

- Stary... My rano jeszcze 4 kubełki z KFC zamówiliśmy. - wystękał Lou, masując brzuch jedną ręką.

- Pieprzone grubasy. - burknął Harry, udając obrażonego.

~~~~~~~~
Na następny dzień udałam się do ogrodu by trochę pomóc Alanowi. Tak, właśnie! Jakoś miesiąc temu dostałam zgodę... Boże jak to głupio brzmi..na wychodzenie na ogródek. Przy Alanie czas jakoś szybciej leciał, ogród był ogromnych rozmiarów i cały czas trzeba było coś robić. Wspaniałe jest to ile ten człowiek wkłada w każdą roślinę, serca i uśmiechu..takiej delikatności.

Przesadzaliśmy właśnie kwiatki z doniczek do ziemi, opowiadając sobie różne nasze historie z życia, trochę nawet pośpiewaliśmy, wiecie taka typowa amatorka. Dlaczego przesadzaliśmy, czas przeszły? Bo ujrzałam Zayna idącego w naszą stronę. Cholera, a tego skąd przywiało. Poczułam jak moje mięśnie się napinają, nie wiem czy ze strachu czy ze złości ale obstawiam to pierwsze. Wzięłam parę głębokich wdechów i udałam, że dalej przesadzam te pieprzone kwiatki.
Wzrokiem spod byka, zerknęłam na jego buty. O matko, stoi nade mną.

- Wstawaj. Idź do domu, na twoim łóżku leży sukienka. Godzina 20 masz być gotowa na impreze. Jak na razie pomóż chłopakom w ogarnianiu domu. - powiedział obojętnie i odwrócił się na pięcie kierując w stronę auta. Widziałam tylko jak wsiada o odjeżdża z piskiem opon.

- No to na mnie chyba pora. Wpadnę jeszcze niebawem. - powiedziałam w stronę Alana, podnosząc się z klęczek.

- Jasne, zapraszam. Bardzo dziękuję ci za pomoc. - uśmiechnął się pocieszająco najwyraźniej widząc mój entuzjazm co do imprezy.

Wróciłam do domu o ile mogę to miejsce tak nazwać i pomogłam chłopakom w szybkim ogarnianiu. Rozsunelismy kanapy po bokach, jedną zastanawiając obok schodów. Chłopcy wyciągnęli czerwone kubeczki, nalewając różne gatunki alkoholowe. Godzina 18.26, cholera trochę mało czasu.

- Chłopaki ja idę się już szykować bo nie wyrobie! - krzyknęłam przez ramię i przeskoczyłam przez kanapę, która bunkrowała schody. Biegiem udałam się na górę by wlecieć do pokoju. Na łóżku leżała piękna czerwona suknia... Trochę nad kolano. Koronka, która się na niej znajdowała idealnie pasowała do kroju. Jest prze piękna. Mniejsza! To potem!

Udałam się do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz w razie jakiegoś zboczeńca. Wzięłam szybki prysznic i zaczęłam przygotowania. Wysuszyłam włosy, zostawiając je rozpuszczone i zajęłam się makijażem. Nie zrobiłam go jakoś mocno... Delikatnie podkreśliłam oczy i przejechałam usta czerwoną szminką.
Nareszcie mogłam założyć to cudeńko. Na sam koniec mojej jakże ciężkiej pracy, przejrzałam swoje odbicie.
Wow ale dupera.
Nałożyłam do tego czarne niezbyt wysokie koturny i udałam się wolnym krokiem na dół. Zegar mi mówił, że jest 19.36 więc za niedługo powinni się zbierać goście.

- Mia twoje obcasy to ja słyszę dosłownie wsze... - urwał Lou, gdy stanął przy schodach, a jego wzrok spotkał się z moją osobą. - Wow...

Reszta chłopaków przyszła do przed pokoju i zareagowali podobnie. Przez drzwi frontowe wszedł zdyszany Zayn, zamykając je za sobą.

- Na co wy sie kurwa tak gapicie? - zapytał w stronę Lou, Mopa, Nialla i Liama.

Uniósł powoli swój wzrok, a jego spojrzenie skrzyżowało się z moim. Widziałam jak jego oczy się rozszerzają, a następnie przełknął ślinę, biorąc nieco głębszy wdech.

- O japierdole.. - wymruczał i pokręcił głową na boki i ruszył w stronę salonu. Zeszłam na dół, wraz z Lou podchodząc do DJ'ki. Puściliśmy jakiś pierwszy lepszy remix, a po chwili zabrzmiał pierwszy dzwonek do drzwi.

Cudowny wieczór pora zacząć...
Błagam wyczujcie ten sarkazm..

========================
Jest i rozdział, dokończymy tą książkę tyle, że na nowo muszę się rozkręcić.

Zapraszam też do nowej książki którą znajdziecie na moim profilu pt. "You Can".
Dajcie znać co o niej myślicie w komentarzach.

Do następnego smerfy xoxo

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 27, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

No Boys, No ProblemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz