|2|Rozdział 11

3.1K 204 16
                                    

Wiem jedno...ja już do niego nie wrócę. Przegiął pałe. Powtarzając sobie cały czas cytat "Ze smutnych historii powstają dobre książki " po chwili odpłynełam.

Bella POV
Mineły już 2 dni odkąd zobaczyłam te zdjęcia i powiem szczerze że z minuty na minutę coraz bardziej w to wątpię. Wiem że Nick nie byłby aż takim sukinsynem żeby mnie zdradzić, przecież mamy dzieci, dom, pracę...niczego nam nie brakuje.
Nie wiem dlaczego wtedy tak zareagowałam po prostu szok...to była chwila nie przyjrzałam się zbytnio. Przez całe dwa dni myślałam jak się tutaj przypasowac choć oni myśleli że płacze przez Nicka...tak naprawdę płakałam z bezczynności nie wiem co mam zrobić. Minęły już 5 dni odkąd tutaj jestem i co ? Niczego się nie dowiedziałam. Moje zamyslenie przerwał Zack który wchodzil do pokoju z cwanym usmieszkiem po czym usiadł obok mnie.
- I jak ? Lepiej ? - zapytał.
- Zdecydowanie -odparłam cicho.
- To świetnie bo idziemy na naradę.
Nareszcie ! - krzyknelam w myślach.
- Ok - odpowiedziałam bezinteresownie choć w duchu krzyczałam z radości.
Udaliśmy się jakimś długim korytarzem do srebrnych drzwi. Po otworzeniu ukazał mi się przestrzenny pokój z ogromnym oknem, wielkim okrągłym stołem po środku gdzie wokół niego były poukładane skórzane fotele na których już siedzieli Fabian oraz 3 koledzy których zdarzylam poznać. Jonny, Veren, Oliver. Nie znalam tylko 2 facetów w czarnych skórzanych kurtkach...mieli na moje oko po 25 lat.
- Bell, poznaj Felixa oraz Bena - powiedział Zack pokazując na dwóch mężczyzn.
- Miło mi - powiedziałam pewnie bardziej im się przyglądając. Ben był o wiele chudszy od swojego towarzysza. Miał czarne włosy jak smoła, a Felix blond.
Po chwili wszyscy zasiedli do stolu i zaczęła się dyskusja...

Nick POV
Mojej księżniczki nie ma już w domu 5 dni, a po głowie chodziły mi najciemniejsze scenariusze. Co jak jej się coś stalo? Boję się o nią...po co ja sie na to zgodziłem,mogłem od razu do niej dzwonić że się rozmyśliłem, a nie stać i myśleć. Teraz przezemnie Bell może być w niebezpieczeństwie, co ja narobilem. Pewnie teraz siedzi w jakiejś piwnicy związana, a za łóżko robi jej betonowa podłoga. Od samego myślenia o tym przeszly mnie ciary. Wiem że muszę ruszyć jej na pomoc. Tak więc zabrałem chłopaków i pojechałem jak najszybciej mogłem.

***

Bella POV
Narada minęła. Przez pierwsze 20 minut nie kumałam o czym gadają lecz kiedy wspomnieli o Nicku rozmowa robiła się bardzo interesująca. Muszę go ostrzec tylko nie do końca wiem jak...telefonu użyć nie mogę. No to kicha. Masakra, chcą spowodować umyślny wypadek. Jemu nie może sie nic stać. Skoro już zdobyłam jakieś tam przydatne informacje mogę sie zbierać do domu. Spakowalam wszystkie rzeczy lecz wtedy do pokoju wszedł nie kto inny jak...Veren.
- Gdzie się wybierasz ? - powiedział podejrzanym głosem.
- Um...Zack przydzielił mi zadanie w Los Angeles - powiedziałam przekonująco.
- Ojej to przepraszam...znieść ci walizke ?
- Jakbyś mógł...i jeszcze jedno mógłbyś załatwić mi jakieś dość szybkie auto, ponieważ samolotów nie trawie za dobrze.
- Ależ oczywiście już lece - wziął walizkę kierując się do podziemnych parkingów. Muszę dac radę możliwe że to moja ostatnia szansa aby stąd się wydostać. Minuty mijają. Biorę ostatnią torbę i gdy już jestem na schodach widzę Zacka idącego w moją stronę.
Kurwa
- Gdzie sie wybierasz ? -zapytał przyglądając mi sie.
- Pomyślałam że wyjadę sobie gdzieś na pare dni.
- Jasne kurwa. Rozszyfrowałem cię.
O. KURWA.
- Um...tak?
- Jasne. Przecież przyznaj sie że jedziesz gdzieś z Verenem...widziałem jego walizki...spokojnie nie powiem Fabianowi.
Uffffff. Ulga.
- Em...dziekuje! - krzyknęłam entuzjastycznie.
- Nie ma za co młoda - uśmiechnął się lekko - miłej podróży.
Pomachałam mu i szybko udałam się do parkingu.
- Wszystko zostało zapakowane - powiedział spokojnie Veren.
- Dziekuje - odpowiedziałam po czym wsiadlam do auta i odjechalam jak najdalej od tego koszmaru. Przejeżdżając koło jakiegoś skrzyżowania dostrzegłam karetkę która wynosiła jakiegoś mężczyzne do środka pojazdu.
Tym mężczyzną był Nick. Kurwa

Szybko zaparkowalam gdzieś i pobiegłam w jego stronę. Tak cholernie sie bałam. Kiedy już tam pobiegłam do niego i po chwili zrozumiałam że nie leży tam sam. Koło niego leżał Joe cały we krwi. Zapytałam przestraszonym głosem smutnych ratowników :
- C-co z nimi ?
- Pani kimś z rodziny ? - zapytał jeden z faciów.
- Tak to mój narzeczony i moje dziecko.

Dziecko,dziecko, dziecko KURWA przecież ja miałam dzieci nie dziecko. Gdzie Toby ja się pytam?!

- No więc miał miejsce straszny wypadek samochodowy. Pan Smith jest bardzo poturbowany, Pani dziecko jest wręcz w stanie tragicznym.
- A czy było drugie dziecko? - zapytałam ze strachem na co on tylko spuścił głowę.
- Gdzie jest Toby ?! - krzyknęłam tłumiąc łzy. On tylko wskazał na czarny worek który znajdował się nieopodal. Cały świat runął. To niemożliwe.
GDZIE UKRYTA KAMERA !? TO JEST SEN, PRAWDA ? DLACZEGO KURWA NIKT NIE WYSKAKUJE Z OKRZYKIEM "NABRALISMY CIE"

Teraz już nie tamowalam łez spływały niczym wodospad niagara. On nie mógł umrzeć. Mój mały Toby. Toby wróć do mnie.

Wróć

___________________
Tam dam dam dam ?
Taka drama :((
Kto chce mnie zabić ?
Przepraszam was i...

Do zobaczenia xoxo

No Boys, No ProblemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz