|3| Rozdział 7

1.1K 46 12
                                    

Należalo sie jej...prawda? Nie musiała uciekać, mogła mi to powoedziec. Nie czuje sie ani troche winny. Jestem Panem tego domu...kazdy ma byc mi posluszny.

~~Louis~~
Co ja mam zrobić żeby przemówić mu do rozumu. Mia to inteligenta, młoda i urocza dziewczyna, a on z niej robi potwora, na szczęście albo nie szczeście tylko fizycznego. Jest wspaniałą osobą. Zawsze chciałem mieć taką przyjaciółke, lecz jedyne co Zayn przywoził do domu to botoksy. Myślały tylko o pieprzeniu, więc korzystaliśmy. Straaaasznie puste laski. Ale Mia jest inna...nieśmiała ale jak chce to pokaże pazurki. Szkoda mi jej. Kiedyś jej pomogę...wydostanie się z tej dziury ale to jeszcze nie teraz...za wcześnie.

~~Zayn~~
Wlazłem wkurwiony do domu i nadal miałem w głowie słowa Louisa...A jeśli to rzeczywiście nie jej wina? Tfu co ja w ogóle gadam. Ta mała szmata specjalnie to powiedziała, by nie było na nią tylko na Nialla. Ja jej pokaże na co mnie stać. Jeśli myśli, że teraz to było pobicie to jest w ogromnym błędzie.

- Gdzie ta suka? - rzuciłem od niechcenia w stronę chłopaków, którzy siedzieli w kuchni przy stole.

- Myślę, że nie powinno cię to na razie obchodzić, póki Mi nie wydobrzeje. - Mruknął Liam w moją strone. Oczy wszystkich były przepełnione pogardą no może prócz blondyna, który się uśmiechał od ucha do ucha. Dopiero teraz zorientowałem się, że przy stole nie ma Harry'ego.

- Gdzie mops? - warknąłem piorunując wszystkich spojrzeniem.

- Ktoś ją musi opatrzyć, a Harry co jak co...zna się na tym najlepiej. - odparł poważnie Louis, przeczesując włosy.

- Trochę radości w to włóżcie. Nic sie nie stało przecież. Dostała parę razy po mordzie i tyle. Nie przeżywajcie tak tego japierdole. - powiedział zażenowany Niall, rozkładając się na fotelu.
Horan dobrze prawi...nic się nie stało. Panikują niepotrzebnie.
Nic już nie mówiąc udałem się na górę. Wbiłem do swojego pokoju i momentalnie rzuciłem się na łóżko, wtulając się w poduszkę.

Pachnie nią....

Spierdalaj umyśle niedorozwinięty

~~Mia~~
Otworzyłam powoli oczy szykując się na promienie słoneczne. Nic jednak takiego nie nastało. Ahh noc jest, okej nic nie mówiłam. Dopiero po chwili poczułam, że wszystko mnie napierdala. Z trudem uniosłam głowe i rozejrzałam się po pokoju. Nie, nie pokój Zayna...jeśli się nie mylę to komnata Harry'ego. Niestety albo stety nikogo w nim nie było. Głowa opadła mi na poduszkę trochę za szybko i jęknęłam głośno czując promieniujący ból na calusieńką główkę. Spojrzałam na sufit mrużąc oczy. Po chwili dopiero ogarnęłam co się stało. Pobił mnie...rzucił się jak reksio na szynkę. Pamiętam parenaście albo parę ciosów, a potem ciemność. Boli mnie cholernie każda część ciała...no może nie każda..hehe👉👌ale jedno przyznać muszę. Pierwszy raz od tak dawna się wyspałam. Czuję się obolała ale wypoczęta. Pomyślałam przez chwilę o rodzicach...

Zapomnij o nich...widzisz co ci zrobili tępe chuje  muje dzikie węże 🐍

Oh zamknij sie głosie... Dlaczego zawsze wszystko co najgorsze spada na mnie...

DOŚĆ! PRZESTAŃ PIERDOLIĆ JAKIEŚ FARMAZONY! NIE UŻALAJ SIE TYLKO WALCZ! WALCZ O WOLNOŚĆ.

Aaa głosie przeklęty przestań... Matulu jak walczyć skoro ledwo czajnik potrafię z poduszki podnieść. Nagle! Tak tak nagle do pokoju magicznie ktoś wszedł. Wysiliłam gałki oczne i zobaczyłam zacieszoną twarzyczkę Styles'a.

- Ty żyjesz! - rzucił się na mnie na nieźwiedzia, a ja krzyknęłam z bólu. NO CZY GO KURWA POJEBAŁO?!

- Wybacz... - puścił mnie szybko wstając. - Znaczy się wiedziałem, że będziesz żyła ale i tak się cieszę!

Jak na zawolanie do pokoju wszedli Loius i Liam również się uśmiechając. Co oni się tak wszyscy cieszą z czyjegoś nieszczęścia.

- Miło, że w końcu się obudziłaś - po chwili powiedział Louis, podchodząc bliżej.

- W końcu? - zapytałam strasznie zachrypniętym głosem.

- Nooo spałaś sobie pięć dni. - zaśmiał sie Liam. - Jeszcze Harry cię czymś nafaszerował to już w ogóle.

- Ej! Ale obudziła się? Obudziła! - pisnął Harry, a ja aż się delikatnie uśmiechnęłam.

- Dobra dobra...czuję się w miarę. Dziękuje wam...nie wiem co by było gdybyście nie przyszli. - odparłam cicho z grymasem na twarzy.

- Wtedy bym pewnie cię zabił albo mocno okaleczył...i byłabyś inwalidą...wtedy też pewnie bym cię zabił bo byłabyś mi już niepotrzebna - powiedział Zayn wchodzący do pokoju. Każde spojrzenie obecnych było wbite w niego. Nieświadomie zadrżałam pod jego spojrzeniem, chowajac sie pod poduszką.
Chuj jebany...jeszcze ma czelność tutaj przychodzić. Jaki skandal, absurd. Najchętniej bym wstała i wykrzywiła mu ten ryj na kwaśną śliwke...nie jabłko, śliwke. Bo najpewniej ja mam pod oczami dwie dojrzałe śliwy. Wiem jedno...kiedyś go skrzywdzę tak samo jak on skrzywdził mnie...obiecuje.

- Cóż teraz już wiesz, że masz się pilnować. - odparł z rozbawieniem Malik, wychodząc z pokoju, trzaskając drzwiami.
I dobrze niech idzie. Zapewne sądząc po wzroku chłopaków nikt go tutaj nie chciał widzieć.

=========================
Przepraszam?
Btw. Chce stworzyc konfe na FB gdzie bede mogla sobie z wami popisac i nieco poznac. Kto chetny pisac  w komentarzach a odezwe sie pw. 💓💖💗💝💞

Do zobaczenia xoxo

No Boys, No ProblemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz