Rozdział 2

3.2K 241 8
                                    

Anne i moja mama poznały się w pierwszym roku podstawówki. Nie potrafiły się sobą nacieszyć i były zawsze gotowe na nową przygodę. Dwunastolatki z poobijanymi kolanami, uśmiechem na ustach i nieskończoną ilością marzeń oraz pomysłów, które potrafiły spełniać jedynie razem. Jednym słowem, były nierozłączne i bliskie sobie jak mało kto.

W całkowitym przeciwieństwie do mnie i Harry'ego.

Utknęliśmy razem w moim pokoju i przez cały czas utrzymywaliśmy bezpieczną dla nas obojga odległość. On się nie odzywał i ja się nie odzywałam. I tak to już wyglądało od dwudziestu minut.

Nasze matki uznały, że mają do przedyskutowania prywatne sprawy, a dlatego że Harry i ja już skończyliśmy jeść, moja rodzicielka wpadła na świetny pomysł pokazania chłopakowi mojego pokoju.

Siedziałam na swoim łóżku z komórką w dłoniach, ale jedynie przyglądałam się czarnemu ekranowi i starałam się zignorować panującą między nami niezręczność, skupiając się na swoim oddechu. Liczyłam każdy wdech i wydech, a kiedy dochodziłam do liczby sto, zaczynałam od nowa.

Harry siedział na krześle obrotowym, znajdującym się przed moim biurkiem i bujał się lekko z jednej strony na drugą. Także miał w dłoniach komórkę, ale w przeciwieństwie do mnie chyba z kimś pisał, bo od czasu do czasu widziałam jak jego zgrabne palce śmigały po klawiszach telefonu.

Oparłam głowę o ścianę i zamknęłam oczy, wypuszczając przy tym ciężko powietrze przez usta. Zapach lawendy w moim pokoju się nie utrzymał, ale nie chciałam teraz ponownie zapalać świeczki. Głównie dlatego, bo musiałabym wtedy podejść do chłopaka i nasza odległość przestałaby być bezpieczna. Wolałam tego jednak uniknąć.

Nagle usłyszałam dźwięk pstrykania zapalniczki, na co gwałtownie uniosłam głowę i skierowałam wzrok na Harry'ego. Z papierosem między palcami, zaczął wypuszczać gęsty dym z ust.

- Co ty wyprawiasz? - zapytałam się oburzona i wstałam ze swojego miejsca na łóżku. Zatrzymałam się obok niego, zaczesując włosy za ucho.

- Co?

- Nie możesz tutaj palić. U-u nas w domu się nie pali. - odparłam i skrzyżowałam ręce.

- Świeczki palicie. - powiedział, wzruszając ramionami i wskazując na zapaloną świeczkę na stole i pudełko z zapasem moich ulubieńców. Także wstał, ominął mnie ocierając przy tym ręką o moje ramię i otworzył okno, znajdujące się obok łóżka. Oparł się o parapet i kontynuował palenie swojego papierosa. - Przepraszam. Tylko dokończę.

Zmarszczyłam lekko brwi i zajęłam jego wcześniejsze miejsce na krześle. Po chwili mój wzrok padł na świeczkę.

- Zapaliłeś ją. - stwierdziłam, przyglądając się chłopakowi, podczas gdy ten skinął głową i utkwił wzrok w jakiś punkt za oknem. Trzy pierwsze guziki jego granatowej koszuli były rozpięte, a kręcone włosy opadały na jego ramiona. Zaciągnął się ostatni raz, po czym wyrzucił wypalonego papierosa przez otwarte okno.

Oddaliłam od siebie fioletową świeczkę, przyglądając się tańcu, który wykonywał jej płomień.

- Harry, idziemy! - doszedł nas głos rodzicielki chłopaka. Ponownie spojrzałam na niego, gdy ten szybko zamknął okno i skierował się w stronę białych drzwi mojego pokoju. Raptownie pociągnął za ich klamkę i wyszedł bez pożegnania.

liczba słów: 472

Lumière // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz