Niebo przybrało kolor ciemnego błękitu i ozdobiły je szare chmury. Było już dosyć późno, a Harry za chwilę miał skończyć pracę, dlatego czekałam na niego od kilku minut przed kwiaciarnią.
Przyglądałam się przechodzącym ludziom. Raz była to grupa nastolatków, raz dwóch starszych ludzi wracających prawdopodobnie ze spaceru, a innym razem zabiegana kobieta w ciemnej marynarce i koszuli. Wszyscy szli tą samą ścieżką, jednak każdy miał swój własny cel, który nimi kierował.
Poczułam znajome mi ramiona oplatające się w okół mojej talii i dłonie, które znalazły miejsce na moim brzuchu. Przekręciłam głowę w stronę bruneta i cmoknęłam jego usta. - Cześć. - szepnęłam z uśmiechem na twarzy. Chłopak nie odpowiedział, ponieważ wolał ponownie złączyć nasze usta.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy, wyczarował zza swoich pleców czerwoną różę, którą mi wręczył. - To dla panienki. - powiedział przy moim uchu, opierając głowę na moim ramieniu. Przyjęłam z uśmiechem jego prezent, biorąc kwiatka między swoje palce. - Dziękuję panu, panie Styles, to bardzo miłe z pana strony. - odparłam, kontynuując małą zabawę słów, którą zaczął.
- Chcę cię gdzieś zabrać. Na kilka dni. - oznajmił, odsuwając się ode mnie. Odwróciłam się w jego stronę, unosząc jedną brew. Złapał mnie za ręce, przyciągając do siebie. - W piątek zaczyna się długi weekend. Wezmę sobie kilka dni wolnego. Studia też nie są w tym czasie przeszkodą. I znikniemy na kilka dni. Co ty na to? - zapytał, zaczesując kilka kosmyków moich włosów za moje ucho.
- Tak, jasne. Chciałabym. - odparłam zgodnie z prawdą. - Tylko nie wiem co na to moi rodzice. Wiesz, że nie jestem pełnoletnia.
- Ale za niecały miesiąc już będziesz. Myślisz, że nie przymkną na to oko? - zadał pytanie. Miał oczywiście rację. Moi rodzice zazwyczaj nie mieli z czymś takim problemów czy też wątlipowści i tym razem też tak nie powinno być. Możliwe, że w tamtym momencie użyłam ich nieświadomie jako wymówkę dla samej siebie, bo to jednak jak odczuwałam największą niepewność. Z jednej strony marzył mi się wspólny wyjazd z moim ulubionym człowiekiem, z drugiej strony bałam się pobyć z nim całkowicie sama oddalona od reszty. - To jak?
Spojrzałam na niego. Chłopak cierpliwie wyczekiwał, aż padnie z moich ust odpowiedź. - Tak. - powiedziałam po dłuższej chwili. - Chętnie z tobą pojadę. - dokończyłam, a on podekscytowany wziął w swoje dłonie moją twarz i złączył nasze usta. Oddałam pocałunek, uśmiechając się i splatając swoje palce na jego karku.
- Już wszystko zaplanowałem. - powiedział lekko zdyszany. Oparł swoje czoło o moje i rozpromienił się. - Nareszcie odpoczniemy od tego tłumu i całego szumu. Oderwiemy się od codzienności. Uwierz, że nie chciałbym tego robić z kimkolwiek innym niż z tobą.
- Ja tak samo. - odparłam z szczerym uśmiechem na twarzy. - Kocham cię, Harry. Z tobą jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
- Ja też cię kocham. - powiedział. - I chcę, żebyś zawsze pozostała najszczęśliwszą dziewczyną. - Nim zdołał dokończyć, wtuliłam się w jego ciało, oplatając swoje ramiona mocno w okół niego. Czułam pojedyncze łzy napływające do moich oczu i szybko je otarłam. Nie chciałam znowu sprawiać wrażenie słabej, a zwłaszcza przed Harrym.
- Chodź, przejdziemy się. - szepnął przy moim uchu, a ja przytaknęłam, puszczając jego ciało. Wziął moją dłoń w swoją i skierowaliśmy się w stronę parku. - Jak było w szkole? - zapytał. - Rea się uspokoiła?
- Tak, wszystko było w porządku. Chyba zdołałeś ją poskromić. - odparłam, spuszczając wzrok. - Jeszcze raz, dziękuję.
Ścisnął moją dłoń. - Nie dziękuj mi, zrobiłem co musiałem. - mówił, ciągnąc mnie w stronę placu zabaw.
- Dowiem się kiedykolwiek co jej powiedziałeś? - zapytałam nieśmiało, bo wiedziałam, że Harry już nie chciał drążyć tego tematu. Zaprowadził mnie do huśtawek, na których dawniej siedzieliśmy i gestem ręki wskazał, abym usiadła.
- Nie, już ci mówiłem, że o tym nie rozmawiamy. - burknął i sięgnął do kieszeni kurtki po papierosa i zapalniczkę. Odpalił używkę, przykładając ją sobie do ust.
- Ale przecież sprawa dotyczy także mnie, to znaczy, dotyczy głównie mnie, tak? Więc dlaczego nie chcesz mi nic powiedzieć? - zadałam mu pytania, które cały czas trzymałam w sobie. Nie rozumiałam, co sprawiało, że nie chciał mi nic zdradzić, zwłaszcza jeżeli chodziło o mnie.
Kiwnął głową, zaciągając się dymem. Między jego brwiami pojawiła się zmarszczka, która wskazywała na to, że był lekko spięty. - Nie rozmawiamy o tym, Andie. Ile razy mam ci to jeszcze powtarzać?
Wzdychnęłam, przyglądając się róży między moimi palcami. - Ale tu chodzi o mnie. - powiedziałam słabym głosem, spuszczając wzrok. Harry rzucił na ziemie używkę, przydeptując ją. Nagle wstał ze swojego miejsca, stanął nade mną i złapał za łańcuchy huśtawki. Uniosłam spojrzenie i wyraz twarzy mówił mi, że nie jest zadowolony.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - zapytał z kpiną w głosie. - Tak bardzo interesują cię wszystkie cholerne szczegóły? No to proszę bardzo, wygrałaś, otrzymujesz kurwa wszystko.
Przełknęłam głośno ślinę, zdając sobie sprawę z tego, co znowu narobiłam. Przyglądałam się brunetowi z szeroko otwartymi oczami.
- Tamtego wieczoru spotkałem się z Reą, o czym już wiesz. Powiedziałem jej o co chodzi i żeby dała ci spokój. Oczywiście nie odpuściłaby tak łatwo. Powiedziała mi, że to chyba ja powinienem sobie dać święty spokój z tobą. Uważa, że tylko udajesz, że ci na mnie zależy i przy pierwszej lepszej okazji odejdziesz.
- To nie praw...
- Nie skończyłem. - zaznaczył i kontynuował. - Powiedziałem jej, że się myli i że nie dam sobie wcisnąć kitu, bo znam cię lepiej niż ona. Odpowiedziała mi, że dobrze grasz niewiniątko, ale nie widzi, czemu mnie to tak jara, bo ktoś taki nie jest w stanie zrobić mi dobrze, jeżeli w ogóle zrobi. Powiedziała też, że stać mnie na więcej niż tanie suki i jeżeli bym kiedyś czegoś potrzebował, to żebym śmiało do niej dzwonił. Poza tym, kazała przekazać ci pozdrowienia i dać znać jak już cię przelecę. - splunął, gwałtownie się odsuwając. - Zadowolona? - podniósł głos z udawanym uśmiechem na twarzy.
Nie oczekiwałam takiej odpowiedzi. Harry zatrzymał się przede mną, przeczesując zdenerwowany reką włosy. Skierowałam wzrok ku ziemi. - Uważasz, że cokolwiek z tego co powiedziała jest prawdą? - zapytałam, czując jak mój głos się łamie.
- Oczywiście, że nie! - krzyknął, na co się wzdrygnęłam. Zauważając, mój strach, wziął głęboki wdech, starając się uspokoić. Przykucnął przy mnie, kładąc swoje dłonie na moje kolana. - Przepraszam...
- Nie, to nie twoja wina. To było głupie pytanie. - powiedziałam i położyłam swoją rękę na jego.
- Nie, też nie masz racji. Masz prawo mnie o to zapytać, ale myślę, że moja opinia jest w tej sprawie oczywista. - dodał, uśmiechając się, dodając mi otuchy.
Przytaknęłam, przygryzając wargę. - To znaczy... nie chciałbyś? Nie przeszkadza ci, że...
- Oczywiście, że chciałbym się z tobą kochać. Jesteś najpiękniejszą dziewczyną, jaką znam i jestem w tobie po uszy zakochany. Ale nie musimy tego robić już teraz, czy też później. Rea o tym nie decyduje i nie ma też żadnej reguły, która by o tym decydowała. Każdy związek rozwija się inaczej.
Uśmiechnęłam się, przytakując. Harry potrafił pocieszyć mnie w każdej sytuacji, cokolwiek by się nie działo.
- Dziękuję. - szepnęłam, gładząc palcami jego twarz. Odwzajemnił mój uśmiech. - Kocham cię.
Chłopak wtulił twarz w moją dłoń. - Ja ciebie też, Andie.
liczba słów: 1124
CZYTASZ
Lumière // h.s. ✔
Fanficona kochała palić świeczki. on wolał palić papierosy. #23 w losowo #21 w losowo #20 w losowo #19 w losowo #18 w losowo