Rozdział 63

1K 129 19
                                    

- Nie było mnie przez jakiś czas, ale ciągle o tobie myślę. - Usiadłam na ławeczce, którą ustawiono przed nagrobkiem Adama.

Posłuchałam Harry'ego i dałam mu potrzebny czas na ułożenie myśli. Minął już niemal tydzień, a ja wciąż nic nie wiedziałam. Czekałam na jakikolwiek znak z jego strony.

- Pokłóciłam się z Harrym - szepnęłam. Schowałam ręce w kieszeniach bluzy i potrząsnęłam głową, zdając sobie sprawę z tego w jak żałosnej byłam pozycji. Czy mogłam upaść jeszcze niżej?

Brunet był na mnie zły. To było pewne i miał do tego prawo. Zachowałam się nieprawidłowo. W pierwszym miejscu nie powinnam nawet zgadzać się na ten cały układ za jego plecami. Nie miałam w prawdzie złych intencji, ale wciąż był to pewien rodzaj cichej umowy między mną, a Anne i moją mamą.

- Andie, mogłabyś proszę zebrać brudne naczynia i je umyć. - odezwała się moja matka. Spojrzałam na nią i przytaknęłam. Odsuwając krzesło wstałam ze swojego miejsca i złapałam za swój talerz i sztucce. Miałam właśnie podejść do bruneta, lecz słowa jego mamy mnie zatrzymały.

- Harry, pomóż jej.

Chłopak przebiegł oczami po mojej zakłopotanej twarzy i z niezadowoleniem już po chwili znalazł się obok mnie. Zabrał mi talerz, na co rzuciłam mu spojrzenie spode łba.

Każdy ruch został zaplanowany w taki sposób, aby Harry poczuł do mnie pewien rodzaj sympatii. Ja byłam tego świadoma, ale czy on też to widział? Czy kiedykolwiek zauważył, że to co między nami zaiskrzyło na początku, było sztuczne? Nic nie działo się przypadkiem. Po prostu robiłam to, co chciały ode mnie nasze matki.

- Twoja mama prosiła mnie, żebym cię odebrał. - odparł, rzucając wypalonego papierosa na podłogę i nadępnął na niego.

Chciałam dla niego dobrze. Nigdy nie chodziło mi o to, żeby go zranić. Chwilami nawet wahałam się, czy to wszystko ma sens. Czułam się wykorzystana.

- Mamo, nie życzę sobie tego, abyś znowu prosiła Harry'ego o durne przysługi. Dobrze wiesz, że mogę wrócić do domu na nogach. Sama. - oświadczyłam stanowczo swojej rodzicielce, akcentując przy tym słowo sama. Czytała właśnie swój ulubiony magazyn, kiedy ze skrzyżowanymi rękami stanęłam przed nią.

Jednak później... polubiłam Harry'ego. Był taki prawdziwy i zwykły. Nie udawał kogoś, kim nie jest i nie próbował mi zaimponować. Czułam się przez niego akceptowana, dopóki nie zaczęły się nasze kłótnie, w których mówił mi, że jestem naiwna, że jestem dziecinna. Wiem, że później żałuje tego, co mówi, ale to nie zmienia faktu, że może on o mnie naprawdę tak myśli.

Zawsze najpierw mówię, a potem myślę. Wiem o tym. Dlatego nigdy nie bierz sobie moich słów do serca. Nigdy. - powiedział, unosząc głowę i opierając swoje czoło o moje. - Naprawdę cię lubię, Andie.

Ludzie zazwyczaj nie mają na celu sprawiania sobie bólu. To wszystko wynika z jednego wielkiego nieporozumienia. Czasami wystarczy zwykła zmiana zdania, jeżeli chodzi o uczucia. Jednego dnia kochasz, drugiego nienawidzisz. Jednego dnia nie potrafisz oderwać od niego wzroku, następnego nie odważysz się spojrzeć mu w oczy. Jednego dnia podaruje ci kwiaty, ale jutro mogą one już zwiędnąć i być bez znaczenia. Szybka zmiana uczuć.

Ale z Harrym tak nie było. Chodziło tu o inny rodzaj nieporozumienia. Chciałam dla niego dobrze, lecz tak dobrze, że aż zapomniałam o samej sobie. Byłam mu zawsze na rękę, tylko żebyśmy nie musieli znowu przechodzić przez te okropne kłótnie. Stawałam się przy nim mniejsza i milczałam, nawet wtedy, kiedy nie powinnam. Z każdym dniem zmieniałam się i stawałam kimś obcym, a co najgorsze... nie zauważyłam tego, aż do tej chwili. I chociaż dążyłam do tego, aby być dla Harry'ego lepszą osobą, to stałam się kimś, kogo on nie chce znać...

Boże, Harry nie chce mnie znać.

- Boje się, że mi nie wybaczy i mnie zostawi - powiedziałam i westchnęłam. Uniosłam wzrok i spojrzałam na szare niebo. Chyba znowu zapowiadał się deszcz. Dlaczego zawsze wtedy, kiedy wracałam od Adama? To tak jakby płakał wraz ze mną. Oh, ironio losu.

- Nie chcę być sama.

liczba słów: 635

Lumière // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz