Nie poszłam do szkoły. Zamknęłam się w swoim pokoju i czekałam. Miałam zamiar czekać dopóki ból nie ustąpi. Problem w tym, że nie wiedziałam czy kiedykolwiek jeszcze ustąpi. Może pozostanie trwałym bólem, który będę nosiła ze sobą do końca życia, a może nawet i dłużej. Może z dnia na dzień o nim zapomnę. A może po prostu nauczę się z nim żyć.
Leżałam na swoim łóżku, zdając sobie sprawę z tego, że moje oczy są całe przekrwione. Po pokoju rozchodził się zapach róży, który mnie chociaż trochę uspokajał. Przewróciłam się na brzuch i schowałam twarz w poduszce. Pojedynczy szloch opuścił moje usta.
Nie chciałam, żeby kolejne łzy opuszczały moje oczy, ale nie potrafiłam ich powstrzymać. Zawsze sobie obiecywałam, że będę silna. Starałam się nie dbać o opinię innych, a słuchać samej siebie. Wiedziałam, że nie warto wylewać słonych łez, bo są one tylko dowodem mojego upadku. Lecz Harry trafił w mój czuły punkt i teraz musiałam cierpieć.
Zastanawiałam się już na tym czy powinnam go przeprosić, ale to nie ja wykrzyczałam komuś bolesnej prawdy w twarz. Wszystko co starałam się wybudować, w mgnieniu oka zostało zniszczone. Ale czy aby na pewno z mojej winy? Chłopak mógł wspomnieć o incydencie z Charlim w inny sposób. W sposób, który by mnie nie zranił.
Z drugiej strony mogłam w ogóle nie wypowiadać się na temat Harry'ego. W przeciwieństwe do niego, nie powiedziałam mu gorzkich słów w twarz, ale może właśnie to go tak zabolało. Może wolałby je usłyszeć ode mnie, niż od obcych ludzi.
Jednak nie ważne jak długo się nad tym zastanawiałam, nie potrafiłam znaleźć rozwiązania. Czy gdybym przeprosiła chłopaka, wybaczył by mi? A może poczułby chorą satysfakcję i mnie wyśmiał. Czy byłam mu w ogóle winna jakieś przeprosiny? W końcu to on na mnie nakrzyczał. A jeżeli wiedział jaka jestem i naprawdę potrafił mnie przejrzeć na wylot, to dlaczego to zrobił?
Usłyszałam pukanie do drzwi, ale wolałam się nie odzywać. Po chwili i tak zostały otworzone.
- Czemu nie jesteś w szkole? - głos mojej matki rozbrzmiał w pokoju.
- Źle się czułam. W zasadzie to nadal źle się czuję. - odpowiedziałam, unosząc lekko głowę z nad poduszki i modląc się myślach, żeby szybko wyszła. Po chwili znowu opuściłam głowę.
Usłyszałam, że podchodzi do mnie i przeklnęłam pod nosem. Ręką odwróciła mnie do siebie, kładąc chłodną dłoń na moim czole. Trzymałam zamknięte oczy, powstrzymując się od otwarcia ich.
- Gorączki nie masz, ale przyniosę ci coś do picia. - oznajmiła, gładząc mnie po włosach. - Jadłaś coś?
Przytaknęłam, chociaż nie było to prawdą. Straciłam całkowicie apetyt. Nie skusiłam się nawet na kawałek ciasta z lodówki.
Po chwili usłyszałam, że wyszła z pokoju. Oparłam się na łokciach i ciężko westchnęłam. Otworzyłam okno wpuszczając do pomieszczenia odrobinę powietrza.
Usiadłam ponownie na łóżku i w tej samej chwili moja rodzicielka z herbatą w dłoniach przekroczyła próg pokoju. Podała mi ciepły kubek i złapała za krzesło, znajdujące się przed biurkiem, siadając przede mną.
Spuściłam wzrok i dmuchałam w gorący napój. Jednak uwadze matki nigdy nic nie umknie.
- Andie, masz strasznie zaczerwienione oczy. - zbliżyła się i opuszkami palców gładziła mój policzek. - Płakałaś?
- Nie, ehm, ja, to znaczy, nie mogłam zasnąć. - wytłumaczyłam. Wzięłam kilka łyków herbaty, spoglądając na jej kolana, unikając jej wzroku.
- A teraz poproszę o prawdę. - odparła. Nie musiałam się na nią patrzeć, żeby wiedzieć, że jej srogie spojrzenie błądzi po mojej twarzy.
- Mamo, ja nie kłamię. Bolała mnie głowa i nie mogłam zasnąć.
Dokończyłam pić herbatę i postawiłam kubek na podłodze. Ułożyłam się wygodnie na łóżku, przykrywając się pierzyną. Moja rodzicielka nadal siedziała obok na obrotowym krześle.
- Mamo, możesz już wyjść. Nie musisz nade mną siedzieć. - powiedziałam, spoglądając w jej stronę. Zmarszczyła lekko brwi.
- Wyjdę, jeżeli powiesz mi o co chodzi.
Przetarłam twarz dłońmi, a ciężkie westchnienie opuściło moje usta. Wiedziałam, że starsza kobieta nie miała zamiaru odpuścić. - Nie możesz mnie zmusić do opowiadania swoich sekretów.
- Jasne, że mogę. W końcu jestem twoją matką i dbam o to, aby moja córeczka się dobrze czuła.
- Poczułabym się o wiele lepiej, gdybym nie musiała ci niczego opowiadać. - oznajmiłam, krzyżując ręcę na piersi. Mama uniosła wysoko brwi, czekając na moją odpowiedź. Wywróciłam oczami, zirytowana jej zachowaniem i uniosłam się ponownie do pozycji siedzącej.
- Chodzi... chodzi o Harry'ego. Przyjechał wczoraj po mnie i w zasadzie wszystko było w porządku, ale później idiota się na mnie wściekł. Ja... po części jest to moja wina, bo nie dość, że wyrwałam mu z dłoni papierosy, to jakimś cudem dowiedział się o tym, że go uraziłam podczas awantury z Charlim, ale nie zmienia to faktu, że na mnie nakrzyczał i bezczelnie powiedział bolesną prawdę. J-ja nienawidzę go za to. Nienawidzę. Zadowolona? - nawet nie zauważyłam, kiedy na moich policzkach ponownie pojawiły się łzy, pozostawiające mokre ślady. Poczułam jak mama gładzi mnie po ramieniu, następnie obejmując moje ciało. Z moich ust wyrwał się ciężki szloch.
- Kochanie, jestem pewna, że Harry nie chciał cię zranić. Potrafi być bardzo nerwowy. Wystarczy już, że coś go rozprasza lub onieśmiela. Anne mówi, że jedynie palenie pozwala mu się chwilowo uspokoić. - wyjaśniła mi szeptem, głaskając mnie po plecach. Starałam się zrozumieć zachowanie bruneta, wiedząc, że gniew wobec niego niczego nie rozwiąże. - Porozmawiam o tym z Anne.
- Nie. - powiedziałam, odsuwając się od niej. Zaczęłam kiwać głową i otarłam oczy z łez. - Wtedy Harry się dowie.
Mama spojrzała mi w oczy, przygryzając wargę. Wiem, że zastanawiała się nad moimi słowami i po chwili przytaknęła, mówiąc - Rozumiem cię Andie i wiedz, że nie ma czego się bać. Po prostu... Harry musi nauczyć się nad sobą panować.
Wstała z krzesła, dosuwając je spowrotem do biurka. Złapała za klamkę drzwi i już miała je zamknąć, lecz zatrzymała się na chwilę w progu. - Spróbuj się przespać. Może sen ci pomoże się uspokoić.
Przytaknęłam, kładąc się na prawym boku. Przymknęłam oczy, biorąc głęboki wdech. - I tak wolę, żebyś nie mówiła Anne. - powiedziałam. Moja rodzicielka się nie odezwała. Po chwili usłyszałam, że zamknęła drzwi.
liczba słów: 965
_____________________________________
wróciłam! (w końcu)
napisanie tego rozdziału zajęło mi dużo czasu. mam zapisane, aż trzy różne wersje 14 rozdziału [cri] i w końcu jestem z jednej z nich zadowolona.następny rozdział też jest już prawie gotowy, więc nie bójcie się, nie będziecie tak długo czekać.
miłego dnia x
CZYTASZ
Lumière // h.s. ✔
Fanfictionona kochała palić świeczki. on wolał palić papierosy. #23 w losowo #21 w losowo #20 w losowo #19 w losowo #18 w losowo