Jakim cudem wylądowałam na imprezie u Charli'ego i dlaczego byłam pijana? Dwa razy nie mam pojęcia. Ale alkohol buzujący w moich żyłach, podpowiadał mi jak bardzo kocham Harry'ego i powodował głupi uśmiech na mojej twarzy. Nawet nie przeszkadzało mi to, że leżałam na brudnej kanapie obok jakiejś obrzydliwie obciskującej się pary. Dopóki nie zakłócali moich rozmyśleń, byłam w stanie przeleżeć tu całą imprezę.
Chciałabym zaznaczyć, że nie przyszłam na imprezę z zamiarem upicia się. Nie wiem jak to się stało, że z jednego kieliszka zrobiły się dwa, a z dwóch cztery, aż w pewnym momencie straciłam rachubę. Ale może i lepiej, że nie pamiętałam. Nie wiem czy naprawdę chciałabym znać tą liczbę.
- Dobrze się bawisz? - kanapa się lekko ugieła, a obok mnie usiadł Adam. Uśmiechnęłam się, przytakując.
- Zagrajmy w grę, Andie będzie mamą, a Tobias będzie tatą. My jesteśmy ich dziećmi. - ogłosiła złotowłosa Isabella.
- Nie. - zaprzeczył mały Adam, łapiąc Andie za rękę. - Ja chcę być tatą.
- Ale ty już ostatnio nim byłeś. - oburzył się lekko zasmarkany Tobias, marszcząc w złości brwi.
Adam wzruszył ramionami. - I co z tego? - zapytał. - Andie też ostatnio była mamą, dlatego ja muszę być tatą. Małżonków nie można wymieniać.
- Adam, to tylko tak na niby. Można wymieniać...
- Dobra. - wtrącił się Tobias. - Możesz być tatą.
- Bawię się świetnie. - powiedziałam, unosząc się ze swojej pozycji leżącej i opierając głowę o ramię blondyna. - Śmierdzisz papierosami. - wymamrotałam przed siebie. - Harry też często śmierdzi papierosami. Ale wybaczam mu to. Każdy ma swoje wady. - wzruszyłam ramionami, śmiejąc się. Adam spojrzał na mnie i odwzajemnił uśmiech. Nasze spojrzenia zatrzymały się na dłuższą chwilę niż powinny, ale nie potrafiłam oderwać w tamtym momencie od niego wzroku. Zauważyłam jak powoli zbliżał swoją twarz do mojej i przestraszona zaczęłam ciężko oddychać, ale nie mogłam się ruszyć. Zamurowało mnie, chociaż rozumiałam, co się dzieje. Po prostu nie potrafiłam się ruszyć.
- Wróciłem z pracy. - powiedział Adam, zdejmując z głowy zbyt wielki kapelusz, który zabrał swojemu ojcu. Położył go na plastikowym stoliku, siadając na plastikowym krzesełku i natychmiast został otoczony przez "swoje" dzieci.
- Tato, kupiłeś nam coś? - zapytała Isabella, świetnie odgrywając swoją rolę. Chłopczyk uśmiechnął się i wyciągnął ze swoich kieszeni garść cukierków. Dzieciaki pisnęły na widok słodyczy i czym prędzej zabrały się za ich otwieranie.
- A co przyniosłeś dla swojej żony? - za Adamem rozległ się cienki głosik jego przyjaciółki. Przestraszony złapał się za głowę, przypominając sobie, że obiecał jej prezent. - Adam? Słyszałeś?
Chłopak wstał ze swojego miejsca, zakładając na głowę swój kapelusz. - Oczywiście kochanie. - oznajmił. - O to twój prezent. - powiedział, stając na palcach u nóg, ponieważ nadal był niższy niż Andie i cmoknął jej policzek. Dziewczynka otworzyła szeroko oczy, pędząc w stronę ich plastikowej kuchenki i udając, że zapomniała o cieście w piecyku.
Adam dotknął dłonią mojego policzka, zamykając swoje oczy. Nagle doszło do mnie to, że wcale tego nie chcę i gwałtownie się odsunęłam. - Przestań. - powiedziałam wstając. Chłopak przyglądał mi się zagubionym wzrokiem. - Przyjaźnimy się Adam. Nic więcej. - dodałam, odwracając się i szukając wyjścia.
- Wasza mama jest najpiękniejszą i najmądrzejszą osobą na świecie i nikt mi jej nie zabierze. Nie pozwolę na to. - powiedział Adam przy wszystkich dzieciach. - Kocham ją.
Zanim zdołałam ruszyć, poczułam jak chłopak łapie mnie za ramię i nagle stałam znowu twarzą w twarz z blondynem. - On cię nie docenia. Ktoś taki jak ty zasługuje na więcej. - Poczułam jego usta na swoich wargach.
Jak najprędziej odskoczyłam od chłopaka i już się nie oglądając, zaczęłam przepychać się przez tłum ludzi. Szłam przed siebie, szukając w swojej kieszeni komórki i natychmiast wybrałam numer do Harry'ego. Ciągle mrugając powiekami próbowałam powstrzymać napływające do moich oczu łzy.
Nikogo nie interesowało to dokąd zmierzałam. Wszyscy byli zajęci sobą i własnymi sprawami. Nikt nie czuł takiej dziwnej pustki jak ja, po pocałowaniu swojego przyjaciela. Swojego przyjaciela, do cholery. Dlaczego on to zrobił?
Gdy tylko chwiejnym krokiem dostałam się na zewnątrz, uderzyło mnie chłodne powietrze. Czułam jak mi się kręci w głowie i zdecydowałam się oprzeć swoje ciało o drzewo posadzone przy ulicy.
- Andie? - usłyszałam w słuchawce zaspany głos swojego chłopaka. Zakryłam buzię , powstrzymując się od szlochu. - Halo? Andie?
- Odbierzesz mnie? - zapytałam wprost. - Proszę.
- Skąd? Z domu? - zapytał Harry, zdziwiony moim pytaniem. Rozumiałam jego lekką dezorientacje. W końcu dzwoni do niego o drugiej w nocy jego zapłakana, siedemnastoletnia dziewczyna, która unika imprez jak ognia, a pomimo tego jakimś cudem wylądowała na jednej z nich.
- Nie. Od Charli'ego. - mruknęłam ledwo słyszalnie, wstydząc się samej siebie.
- Od Charli'ego? Co ty tam robisz? - powiedział z lekkim oburzeniem w głosie.
- Nie ważne, powiem ci później. Proszę cię, przyjedź. - mówiłam błagalnym tonem. Nastała cisza, która z każdą sekundą denerwowała mnie coraz bardziej. - Proszę.
- Daj mi dziesięć minut. - powiedział, rozłączając się.
liczba słów: 764
CZYTASZ
Lumière // h.s. ✔
Fanfictionona kochała palić świeczki. on wolał palić papierosy. #23 w losowo #21 w losowo #20 w losowo #19 w losowo #18 w losowo