Rozdział 60

1.1K 118 28
                                    

Czwartek rano. Harry obiecał, że mnie podwiezie do szkoły, a następnie pojedzie na wykłady. Właściwie nalegał mnie, abym się na to zgodziła, bo wciąż nie chciałam go obciążać. Poza tym nadal nie czułam się w pełni na siłach, ale Harry wczoraj cały czas mnie zapewniał, że wszystko będzie dobrze.

Nie malowałam się tym razem, bo zrozumiałam, że ukrywanie bólu nie ma sensu. Ubrałam na siebie wygodne ciuchy, aby czuć sie jak najswobodniej i zdecydowałam się zjeść śniadanie.

Chciałam właśnie usiąść, ale powstrzymało mnie pukanie do drzwi. Przechodząc przejrzałam się w lustrze, ale wolałam nie przyglądać się sobie zbyt długo. Wyglądałam okropnie i czułam się lepiej nie będąc tego świadoma.

Otworzyłam drzwi i tak jak się spodziewałam, stał za nimi Harry. Miał na sobie ciemną koszulę, co nie zdarzało się zbyt często i czarne spodnie. Włosy jak zawsze miał zaczesane lekko do tył.

- Cześć - powiedział i pochylił się nade mną, cmokając moje wargi. Wszedł w pełni do środka i zamknął za sobą drzwi.

- Zaraz będę gotowa - oznajmiłam, wracając do salonu, gdzie zostawiłam miskę z mlekiem i płatkami.

- Spokojnie. Mamy jeszcze czas - odparł. Zajęłam miejsce na kanapie, a Harry usiadł na przeciwko na krześle. Przeczesał włosy i westchnął.

Dokończyłam w ciszy jedzenie swojego posiłku. Harry wyciągnął z kieszeni telefon i przejechał palcem po ekranie. Nie pytałam się go, co robi, chociaż zazwyczaj bym tak pewnie zrobiła. Po prostu wstałam i odniosłam miskę do kuchni, zostawiając ją w zlewie. Następnie przeszłam do przedpokoju.

- Możemy iść - powiedziałam, zwracając na siebie uwagę Harry'ego. Sięgnęłam po trampki i zaczęłam zakładać je na stopy, a chłopak wstał i złapał za mój plecak, który leżał na podłodze. Zarzucił go sobie na ramię i otworzył przede mną drzwi.

Zamknęłam mieszkanie i wspólnie zeszliśmy na dół po schodach, Harry tuż za mną. Nie chciałam się do tego przyznawać, ale sama jego obecność, sprawiała, że czułam wewnętrzny spokój. Czuwał nade mną, chociaż sobie na to nie zasłużyłam. Przynajmniej według mnie.

Brunet otworzył kluczykami samochód i wrzucił mój plecak na tylne siedzenia. Schowałam ręce do kieszeni cienkiej kurtki, którą miałam na sobie i czekałam, aż Harry otworzy mi drzwi, bo wiedziałam, że będzie chciał to zrobić.

Chwilę później siedzieliśmy już obok siebie, kierując się w stronę szkoły. Wyglądałam przez okno, opierając czoło o chłodną szybę, a w tle rozbrzemiawała muzyka.

- Co jedliście wczoraj na kolację? - zapytał Harry, a ja dopiero po chwili zrozumiałam, że mówi do mnie.

- Co? - Spojrzałam na niego zdezorientowana.

- Pytałem, co wczoraj jedliście na kolację? - powtórzył i zatrzymał się na czerwonym świetle.

- Tosty - odpowiedziałam krótko i skrzyżowałam ramiona.

- Masz jakieś ulubione danie? - zadał kolejne pytanie, podczas gdy światła się zmieniły.

- N-nie wiem... - mruknęłam pod nosem. - Może Pizza? Nie wiem.

Przytaknął, dodając gazu. Rzucał tak banalnymi pytaniami, że nie byłam pewna jak odpowiedzieć. Do czego dążył? Dobrze wiedział co robi. Byłam tego pewna.

- Lubisz włoską kuchnię?

- Uwielbiam. - Uśmiechnęłam się delikatnie. - J-ja... pamiętasz jak zrobiliśmy Risotto? Było pyszne.

- Pamiętam. - Położył dłoń na moim kolanie i zaczął je gładzić swoim kciukiem. Przyglądałam się jego palcom i ozdobionej tatuażami skórze. Nigdy nie pytałam go o te wszystkie wzory na jego ciele. Po prostu były jego częścią, nie zastanawiałam się nad tym.

Harry odsunął swoją rękę i wjechał na parking szkolny. Zaparkował z samego brzegu i wyłączył silnik. Odwrócił się, żeby sięgnąć po mój plecak.

- Harry - zaczęłam, ciężko wzdychając. Spojrzał na mnie kątem oka, pochylając się nad siedzeniami. - Nie musisz tego wszystkiego dla mnie robić. Jesteś moim chłopakiem, ale to nie jest twoim obowiązkiem. Wiem, że jestem w ostatnim czasie męcząca i wszystkich odpycham. Nawet ciebie.

- Przestań. Jest w porządku. - Wrócił na swoje miejsce z plecakiem na kolanach. - Nie męczysz mnie.

- Harry, rozmawiamy o największych bzdurach. Nie musisz udawać, że obchodzi cię, co jadłam na kolację. - Uderzyłam z frustracji pięścią o własną nogę. - Nie potrafię z tobą normalnie rozmawiać. Wszystko mnie przytłacza.

Przygryzł wargę i chwycił w milczeniu moją zacisniętą pięść. Uniósł swoją wolną rękę obok swojej  twarzy i rozłożył ją, wyprostowując palce. Zmarszczyłam brwi.

- Uderz mnie - powiedział, a ja uznałam, że się przesłyszałam. Nie ruszyłam się, przyglądając się mu. Puścił moją rękę i wskazał na swoją uniesioną. - Śmiało.

- Nie uderzę cię - odparłam, przyciągając swoją rękę do piersi.

- Dlaczego? Ulży ci. - Uniósł wyczekująco brwi.

- Nie mogę cię uderzyć. Nie chcę.

- Przecież przed chwilą uderzyłaś siebie. Co za różnica? - Jego ostre spojrzenie przeszywało mnie i sprawiało, że czułam się jeszcze mniejsza.

- Wiem do czego dążysz, ale to nie to samo. Nie uderzę cię i tyle - oznajmiłam i skrzyżowałam ramiona. Nienawidziłam tego, że miał rację.

- Jesteś bardziej uparta niż myślałem.

- Wzajemnie - burknęłam.

Harry kolejny raz tego dnia westchnął i bezsilnie opuścił ręce. Nie mógł mi wmówić, że go nie męczyłam. Niepotrzebnie się trudził.

Uniósł do góry plecak i przekazał mi go. Objęłam go ramionami i wyjrzałam przez okno w stronę szkoły i pojedynczych uczniów, którzy przed nią stali.

- Ta rozmowa nie jest jeszcze skończona. Przyjadę po ciebie jutro po lekcjach - oznajmił Harry. Nie potrafiłam na niego spojrzeć, więc jedynie przytaknęłam.

Uchyliłam lekko drzwi i już miałam wyjść, ale nie mogłam. Szybko je znowu zamknęłam i zacisnęłam powieki. Każdy dzień w szkole był coraz gorszy, ponieważ ból tylko wzrastał zamiast zanikać. Jeżeli tam pójdę, znowu będę jedynie cierpiała.

- Ja nie chcę tam iść - powiedziałam na jednym wdechu. - Chcę zostać z tobą.

- Nie mogę cię wziąć ze sobą. Ja mam swoje zajęcia, ty masz swoje. Wagary nie są opcją - wytłumaczył, brzmiąc wręcz jak mój ojciec. Wagary nie są opcją. Akurat.

- Ja się tam duszę. - Złapałam za jego rękę i dotknęłam nią swojego policzka. Po chwili zaczął głaskać moją twarz i przyciągnął ją do siebie, całując mnie. Delikatnie pieścił moje wargi swoimi, starając się mnie chyba uspokoić. W każdym razie działało.

Otworzyłam oczy, kiedy nagle przestał i zauważyłam jak zwilża językiem swoje usta. Chciałam więcej.

- Jesteś już spóźniona - stwierdził, spoglądając na zegar w samochodzie. Rzeczywiście dzwonek dzwonił już trzy minuty temu. - Zaprowadzę cię do klasy.

- Nie - zaprzeczyłam, widząc, że przed szkołą wciąż stoi Rea ze swoimi znajomymi. Jeżeli zobaczą Harry'ego, znowu wywołają niepotrzebną kłótnię. Tego potrzebowałam w tej chwili najmniej. - Już jest lepiej. Poradzę sobie.

- Jesteś pewna? - zapytał brunet z troską w głosie.

- Tak - odparłam i złożyłam na jego policzku szybkiego całusa.

Tym razem otworzyłam drzwi, nie zamykając ich zanim wysiadłam. Stanęłam na zewnątrz i pochyliłam się, zaglądając do samochodu.

- To do jutra, tak? - Zdobyłam się na lekki uśmiech, który chłopak odwzajemnił.

- Do jutra - potwierdził, odpalając samochód.

liczba słów: 1050

Lumière // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz