Rozdział 45

1.1K 130 20
                                    

- Andie! Zaczekaj! - zatrzymałam się, słysząc za sobą głos Adama. Odwróciłam się, widząc, że biegnie w moją stronę.

- O co chodzi? - zapytałam, kiedy stanął przede mną.

Złapał się za kark, drapiąc się. - No bo wiesz, Charli jutro zaprasza do siebie i myślałem, że...

- To źle myślałeś, Adam. Chyba pamiętasz jak to się ostatnio skończyło. - odparłam, krzyżując ramiona. - Coś jeszcze?

Spojrzał na mnie, wydając się lekko zraniony. - Wiem, że masz zjebany humor, ale to nie znaczy, że musisz być wobec mnie wredna.

Spuściłam wzrok, przygryzając wargę. Adam miał rację, odkąd zerwałam z Harrym, ciągle wyładowywałam swoją złość, która w pierwszym miejscu powstała przez tą sytuację, na innych. - Przepraszam cię, Adam. - mruknęłam, unosząc wzrok. Rzucił mi łagodne spojrzenie. - Nie jestem w ostatnim czasie sobą. Wszystko mnie denerwuje.

- Nie przejmuj się. Nie mam ci tego za złe. - mówił kojącym głosem.

- Wiesz co? - zapytałam, kładąc dłoń na jego ramieniu. - Chętnie pójdę z tobą do Charli'ego. To mi pomoże się rozluźnić i chociaż przez chwilę zapomnieć o wszystkim. - uśmiechnęłam się, zdejmując z niego rękę.

- Świetnie! Mam cię odebrać? - zadał pytanie, promieniejąc, a ja przytaknęłam. Zanim poszedł, mocno mnie przytulił, a następnie ruszył w stronę swojej klasy. Ja natomiast skończyłam już lekcje, więc skierowałam się w stronę domu.

Doceniałam starania Adama. Próbował mi po prostu bezinteresownie pomóc i pomimo wszystko ciągle ze mną był. Mogłam go szczerze nazwać prawdziwym przyjacielem, który chce jedynie mojego szczęścia.

Chłopczyk siedział przy biurku w pokoju, który dzielił ze starszym bratem. Odgarnął na bok swoje blond włosy, przygryzając wargę. Malował rysunek dla Andie, która miała mieć niebawem urodziny. W zasadzie miał jeszcze prawie miesiąc czasu, ale gdy usłyszał jak dziewczyna podekscytowana opowiada o dniu swoich urodzin, chciał jej przygotować coś, co sobie zapamięta. I aby nie doszło do żadnych pomyłek, wziąl się jak najszybciej za prezent dla swojej przyjaciółki.

Skręciłam w ulicę w lewo i niebawem doszłam do swojego mieszkania. Wyjęłam z torebki klucz i otworzyłam drzwi, wchodząc po schodach do góry.

Mały Adam nie wiedział do końca co to miłość, ale był prawie pewny, że kocha Andie. Zawsze gdy go łapała za rękę, nie mógł przestać się uśmiechać. Kiedy się śmiała, serce podskakiwało mu w piersi. Strasznie lubiał też iskierki w jej oczach, które prawie zawsze były widoczne. Nie zmieniłby jej w żaden sposób.

Usiadłam zmęczona na kanapie i włączyłam telewizor. Nie leciało w nim nic ciekawego, ale ta czynność pozwolała mi w prosty sposób zabijać czas. Chciałam, żeby wszystko już po prostu minęło i żebym w końcu doznała szczęścia, na które zasługuję. Chcę kochać i być kochana.

Blondynek myśląc o swojej przyjaciółce, starał się ją narysować w najpiękniejszy sposób jaki tylko umiał. Miała być na kartce tak ładna jak na żywo. Wiedział, że to raczej niemożliwe, ale pomimo tego starał się stworzyć swoimi małymi rączkami dla niej cudowne arcydzieło. Jedyne czego pragnął to ujrzeć jej uśmiech w momencie, gdy podarowuje jej swój rysunek.

liczba słów: 473

_______________________________________

Wiem, że trochę krótki, ale musicie trochę poczekać na prawdziwą akcję. Sorka.

Lumière // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz