Rozdział 56

1.3K 118 70
                                    

Obudziłam się z przyciśniętym policzkiem do pleców Harry'ego, oplatając jego ciało swoimi rękoma. Nie widziałam jego twarzy, ale czułam jak oddycha. Złożyłam delikatny pocałunek na jego barku, uśmiechając się i zamknęłam ponownie oczy.

- A-Andie - Usłyszałam zachrypnięty głos Harry'ego i natychmiast uniosłam głowę.

- Tak? - Wciąż miałam przed twarzą tylko jego szerokie ramiona.

- Potrzebuję coś przeciwbólowego - szepnął, przecięgając się. Odwrócił się w moją stronę, a na jego twarzy pojawił się grymas. Już nigdy nie siedzi obok mojego ojca.

- Czekaj, mam tabletki w szufladzie. - Wstałam ze swojego miejsca na łóżku i podeszłam do biurka. Znalazłam leki i otworzyłam jedną z plastikowych butelek z wodą, które miałam w swoim pokoju. Podeszłam do chłopaka, podając mu wszystko.

- Dzięki. - Wziął ode mnie tabletkę i popił ją wodą. Oddał mi prawie pustą butelkę, a ja odstawiłam ją na bok i usiadłam na skraju łóżka. Przez chwilę wpatrywałam się w ziemię, wspominając wczorajszy dzień. Harry wszystko zaplanował tak, abym czuła się jak najlepiej i udało mu się. Nigdy nie byłam przekonana do spędzania urodzin z większą grupką ludzi, ale wcale nie było źle. Za bardzo się przejmowałam. Zawsze trochę za bardzo się przejmowałam.

- Chcesz otworzyć prezenty? - zapytał brunet i poczułam jego dotyk na swoim nagim udzie. Złapałam jego dłoń w swoją, splatając nasze palce i przycisnęłam ją do swoich warg.

- To może poczekać - odparłam, spoglądając na chłopaka. Ciemne cienie pod oczami wskazywały na to, że był przemęczony. - Nie wyglądasz najlepiej. Wolałabym, żebyś odpoczął. Mogę je otworzyć też po prostu później sama.

- Nic mi nie jest. - Uniósł się do pozycji siedzącej, zajmując miejsce obok mnie i przecierając oczy. - Zaraz mi przejdzie.

- Dobra - stwierdziłam, wciąż mu się przyglądając. Westchnęłam i ponownie wstałam, aby przynieść prezenty na łóżko. Usiadłam na przeciwko Harry'ego. Pomiędzy nami były rozrzucone podarunki. Chłopak uśmiechnął się i podał mi ten, należący do Gemmy.

- Muszę ci coś zdradzić - oznajmiłam, targając papier.

- Mów śmiało - powiedział i spojrzał na mnie zaciekawiony.

- Podczas dmuchania świeczek, naplułam przypadkiem na torta - przyznałam, spuszczając wzrok. Otworzyłam średniej wielkości pudełko.

- Przecież wiem. Niemal naplułaś mi na twarz, gdyby nie tort między nami - odparł, wzruszając ramionami, a ja zaskoczona spoglądnęłam na niego. - Po prostu nic nie mówiłem. - Uniosłam brwi, śmiejąc się.

- O kurcze, przepraszam.

- Nic się nie stało. Zjadłem kawałek z twoją śliną, żeby nikt inny nie zauważył. - Uśmiechnął się.

- Jeszcze nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś tak pięknego - powiedziałam z udawanym wzruszeniem i otarłam policzka z niewidzialnych łez.

- Jesteś świetną aktorką - stwierdził brunet rozbawiony.

- Dziękuję - odparłam. Zanużyłam dłoń w pudełku i znalazłam w nim flakonik perfum. Wzięłam go podekscytowana w ręce.

- Zapach bzu. Kocham bez - pisnęłam, próbując otworzyć buteleczkę. Kiedy mi się to udało, psiknęłam się perfumami i wzięłam głęboki wdech. - Są cudowne - ucieszyłam się i zbliżyłam do Harry'ego, pochylając się nad prezentami. - Powąchaj - powiedziałam, wystawiając w jego stronę szyję. Miał wymalowane na twarzy lekkie zdziwienie, ale wykonał moje polecenie. - I jak? - zapytałam, odsuwając się i wyczekując jego zdania.

Lumière // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz