Rozdział 39

1.4K 150 5
                                    

- Dobry wieczór Claire. - przywitał się Harry, podając mojej matce rękę. Ona uśmiechnęła się gościnnie, zapraszając go do środka.

- Napijesz się jeszcze czegoś przed podróżą? Herbaty, wody? - zapytała, kierując się w stronę kuchni. Harry zatrzymał się przy mnie, oplatając rękę w okół mojej talii i całując czubek mojej głowy.

- Bardzo chętnie. - odparł uprzejmie, tak jak to miał w zwyczaju. - Poproszę szklankę wody. - dodał. Moja mama przytaknęła, znikając w kuchni.

- Wszystko w porządku? Nie jesteś zmęczony? - zadałam pytania, unosząc na niego wzrok. Cmoknął moje policzko, kręcąc głową.

- Przynieś już walizkę i co tam jeszcze bierzesz, bo będziemy zaraz jechali. - oznajmił, na co przytaknęłam. Moja mama właśnie wracała z kuchni z szklanką wody, kiedy ja ruszyłam do swojego pokoju. Otworzyłam jego drzwi, zdmuchnęłam świeczkę na biurku i złapałam za walizkę, stawiając ja na podłodze. Była szarego koloru i miała kółka, które umożliwiły mi pociągnięcia dość ciężkich bagaży w stronę bruneta. Przechodząc przez przedpokój słyszałam jego rozmowę z moją rodzicielką. Zatrzymałam się, starając się wyłapać pojedyncze zdania.

- Bez obaw, Claire. Andie wróci cała i zdrowa. Zaopiekuję się nią. - mówił Harry. - Gdyby coś się jednak stało, to mam twój numer i będę dzwonił. Ale myślę, że niepotrzebnie się martwisz.

- Dziękuję. - odparła moja mama. - Nigdy nie widuję Andie szczęśliwszej, niż kiedy jest z tobą. - powiedziała, a ja poczułam wkradające się na moją twarz rumieńce. Oparłam się plecami o ścianę, szczerząc się od ucha do ucha. Harry nic nie powiedział i zapadła cisza, dopóki kobieta ponownie nie przemówiła. - A jak tam twój ojciec? Nadal się do was nie przekonał?

- A czy on jest przekonany do którejkolwiek z moich decyzji? - zapytał retorycznie, wzdychając. Chciałam go koniecznie przytulić, ale natychmiast wydałoby się, że podsłuchiwałam. - Uważa, że marnuję swój czas na umawianiu się z Andie. Poza tym widzę, że ciągle ma nadzieję, że popełnię jakiś błąd i Andie mnie zostawi, a on znowu mi udowodni, że nie jestem do niczego zdolny.

Byłam już na skraju wytrzymałości, słysząc jego słowa i głos napełniony bólem oraz smutkiem. Pragnęłam podbiec do chłopaka i powiedzieć mu, że to co mówi jego ojciec nie jest prawdą.

- Nie możesz brać sobie tego do serca. On ciągle przeżywa śmierć twojego wujka. Myślę, że momentami widzi w tobie właśnie swojego brata. - powiedziała moja matka, na co zmarszczyłam czoło.

- Wiem, że tak jest, ale nie chcę, żeby dotknęło to Andie w jakikolwiek sposób. - szepnął z lekkim trudem w głosie. - Myślałem, że zwariuje, kiedy usłyszał o naszym wspólnyn wyjeździe. Mama go uspokoiła i później dał sobie spokój, ale co jeżeli kiedyś wybuchnie tak przy Andie? Chcę żeby była bezpieczna i czuła się dobrze w mojej rodzinie.

- Rozumiem cię. - odparła ze współczuciem. - I zrobię wszystko, aby was obu od tego uchronić.

Brunet nic nie powiedział i zapadła cisza. Jego słowa były dla mnie ciężarem, bo nie chciałam, żeby cierpiał z mojego powodu jeszcze bardziej. Jeszcze nie wiedziałam, co na to poradzić, ale nie pozostawiłabym tego bez słowa. To nie w moim stylu.

Powoli wyszłam zza ściany, ciągnąc za sobą swoją walizkę, postanawiając się ujawnić. Harry natychmiast na mnie spojrzał, delikatnie się uśmiechając, co odwzajemniłam. - To możemy jechać? - zapytałam, udając, że wcześniejsza rozmowa w ogóle się nie odbyła. Chłopak przytaknął, wyciągając rękę, abym podała mu walizkę.

Skierował się z nią w stronę wyjścia, jednak zatrzymał się, aby pożegnać się z moją mamą. Tym razem nie podał jej rękę, lecz objął ją, wypowiadając ciche do zobaczenia. Chwilę później oderwali się od siebie i Harry wyszedł na klatkę schodową.

Podeszłam tak samo jak wcześniej chłopak do mojej mamy, przytulając ją do siebie. Dłonią głaskała mnie po włosach. - Wszystko słyszałaś, zgadza się? - zapytała nagle szeptem. Rozszerzyłam oczy w zdziwieniu, ponieważ byłam przekonana, że mnie nie zauważyli. Po chwili przytaknęłam, przygryzając swoją wargę. - Zaopiekuj się nim. - poprosiła. - On tego potrzebuje. I zapytaj go o ojca. Widzę, że dusi to przed tobą w sobie. - dokończyła, a ja ponownie przytaknęłam, tylko że tym razem bardziej stanowczo i z większym przekonaniem.

- Zrobię co w mojej mocy. - szepnęłam, całując jej policzko.

liczba słów: 652

Lumière // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz