- Muszę zapalić. - powiedział nagle chłopak, kiedy skończyliśmy mycie podłogi, po naszej małej bitwie. Spojrzał na mnie wyraźnie zdenerwowany, z wiadrem nad zlewem. Wylał szybko brudną wodę i mi je podał, pędząc w stronę przedpokoju.
Poszłam za nim, będąc ciekawa o co chodzi. Zobaczyłam go grzebiącego w kieszeniach swojego płaszcza. W końcu znalazł, to czego szukał i z paczką papierosów w dłoni ruszył w moją stronę.
- U ciebie jest otwarte? - zapytał, drapiąc się po karku ze spuszczonym wzrokiem.
- Tak, ale nie wiem czy to dobry pomysł... - nim skończyłam zdanie, Harry już znalazł się po drugiej stronie korytarza przed drzwiami mojego pokoju.
Odstawiłam wiadro i mop w łazience, przy okazji sprawdzając w lustrze jak się prezentuję. Po naszej małej zabawie moje włosy wyglądały jak ptasie gniazdo, ale zignorowałam to i udałam się do Harry'ego.
Chłopak stał oparty o parapet, tak samo jak ostatnio, lecz nie patrzył na zewnątrz. Miał zamknięte oczy i nawet na dźwięk zamykanych drzwi nie raczył się poruszyć. Zajęłam miejsce przy swoim biurku. Zauważyłam, że Harry znowu zapalił świeczkę, ale uznałam, że pozostawię to bez komentarza.
Złapałam za książke od matematyki i spojrzałam na zadania, które jeszcze miałam do odrobienia. Wykorzystując czas, zaczęłam je rozwiązywać.
Słyszałam jak Harry wystukuje na parapecie jakiś rytm, ale po chwili przestał. Za to zastąpił go dźwiękiem zamykanego okna i uginięciem się materaca.
Odwróciłam się w stronę bruneta. Siedział oparty o ścianę z dłońmi za głową, lecz nadal nie otworzył oczu, więc w ciszy zajęłam się znowu równaniami. Matematyka nie jest moim ulubionym przedmiotem, ale ma napewno więcej sensu niż bezcelowe gapienie się w ścianę.
- Co piszesz? - spytał Harry.
- Zadanie. - odpowiedziałam krótko, nie poświęcając mu więcej uwagi.
Chłopak pozostawił temat w spokoju, nie wdając się w szczegóły. I dobrze, no bo który dzieciak lubi mówić o swojej edukacji szkolnej? Napewno nie ja.
Dochodziłam do ostatniego przykładu i kiedy go tylko skończyłam zamknęłam książkę oraz zeszyt, odkładając je na bok. Ułożyłam głowę na skrzyżowanych rękach, które położyłam na stole. Oczy same mi się kleiły, ale nie mogłam teraz spać. Zwłaszcza w takiej pozycji. Musiałam się czymś zająć, więc zakręciłam się na swoim krześle obrotowym w stronę chłopaka.
Był zajęty swoją komórką. Tak jak ostatnio jego palce zwinnie naciskały na jej klawisze.
W pewnym momencie spojrzał na mnie, ale w mgnieniu oka spuścił wzrok. Lecz ja nadal bezwstydnie się mu przyglądałam. Ciekawiła mnie jego osoba, bo momentami zachowywał się wręcz dziwnie i chciałabym móc znaleźć się w jego umyśle. Pomiędzy myślami, które sprawiają, że jest taki jaki jest i koszmarami, które go dręczą po nocach. Brązowe loki opadały mu na czoło, ale po chwili je odgarnął do tył, ukazując swoje ciemne rzęsy i brwi.
- Papierosy zabijają. - powiedziałam chwiejnym głosem. Nie chciałam go urazić, ale nie podobało mi się to, że czuł konieczną potrzebę palenia.
- Wiem. - podsumował, a jego zielone oczy badały moją twarz. Westchnął, zaciskając usta w cienką linię.
- Dlaczego się zabijasz? - zadałam kolejne pytanie, nie spuszczając z niego wzroku, aby nie przegapić żadnych szczegółów jego reakcji.
- Nie każdy pali po to, żeby się zabić. - odpowiedział z jadem w głosie. Już chciałam coś dodać, ale chłopak kontynuował. - Palę, bo jestem uzależniony.
- Oh. - powiedziałam zakłopotana i utkwiłam wzrok na swoich stopach. - Przepraszam.
Machnął ręką, wywracając oczami. Poczułam się winna, bo wiedziałam, że nie powinnam poruszać tego tematu. Myślałam, że mogę mu pomóc, ale prawda jest taka, że nie wiem jak to jest być uzależnioną od nikotyny. Nie potrafię go pocieszyć i nawet nie wiem czy powinnam. Może on wcale nie potrzebuje otuchy z mojej strony i tylko go zdenerwuje jeszcze bardziej. Niestety byłam osobą, która czasami nie potrafi trzymać języka za zębami.
- To nie zmienia faktu, że papierosy zabijają. - powtórzyłam poprzednią wypowiedź, bo jednak byłam zdania, że powinien to przemyśleć.
- Słuchaj. - zaczął. - Papierosy będą zabijały. Narkotyk pozostanie narkotykiem. A od twoich świeczek boli mnie głowa. Zwłaszcza tych waniliowych. I tego też nie zmienisz. - odparł przyciszonym głosem, ale akcentując przy tym każde słowo. Gwałtownie uniósł się ze swojego miejsca i jak najszybciej wyszedł z mojego pokoju, pozostawiając otwarte drzwi.
liczba słów: 662
CZYTASZ
Lumière // h.s. ✔
Fanfictionona kochała palić świeczki. on wolał palić papierosy. #23 w losowo #21 w losowo #20 w losowo #19 w losowo #18 w losowo