Rozdział 7

2.4K 174 14
                                    

- Jutro jest impreza u Charli'ego. Wybierasz się?

Trzasnęłam drzwiami od szafki i zarzuciłam sobie torbę na ramię. Włosy odgarnęłam na bok.

- Nie. - odpowiedziałam na jego wcześniejsze pytanie, kiwając przy tym głową.

- Dlaczego? - zapytał Adam, nie odpuszczając sobie. Od kiedy mu tak zależy?

- Wiesz, że nie lubię tego typu imprez. Ja nie piję, nie palę i nie mam ochoty pogrywać w wasze głupie gierki. Znowu skończę z kubkiem soku pomarańczowego na kanapie obok obmacującej się pary.

Chłopak westchnął, ale się nie poddawał - I tak uważam, że powinnaś tam pójść. - odparł. Czułam na sobie jego błagalne spojrzenie, chociaż za wszelką cenę starałam się go uniknąć. Szliśmy korytarzem przed siebie, kierując się do następnej klasy. Mieliśmy wspólnie angielski.

W końcu rozmowa na temat imprezy ucichła, za co byłam losowi i Adamowi niezmiernie wdzięczna. Zajmując miejsce przy oknie, wyjęłam ze swojej torby zeszyt i aktualnie omawianą lekturę.

Nauczyciel, który już od dłuższego czasu znajdował się w sali, równie z donośnym dźwiękiem dzwonka szkolnego, zamknął drzwi i rozpoczął lekcję.

- Otwórzcie książki na 137 stronie. Zaczynaj czytać, Klara. - powiedział, w ten sam sposób co zawsze. Jego głos był niski, bardzo głęboki, wręcz majestatyczny, lecz równocześnie cichy. Mówił wolno, ale nie mówił też dużo. Zazwyczaj rozpoczynał z nami lekcje od czytania fragmentu omawianej lektury. Następnie analizowaliśmy tekst, zapisywaliśmy temat lekcji i jeżeli do tej pory godzina jeszcze nie minęła pozwalał nam kontynuować czytanie książki.

Klara chwiejnym głosem kończyła czytać. Miała wadę wymowy, ale nauczyciele zdążyli się już do niej przyzwyczaić. Szkoda, że sama dziewczyna nie.

Widziałam jak kiedyś po lekcji ze łzami w oczach wracała na rowerze do domu. Powstrzymywała je przez całą ostatnią lekcję, kiedy Johnny Grade zaczął jej zwracać uwagę na jej zabawną wymowę. Śmiał się, wyzywał, a ona umierała wewnętrznie. Z tego powodu zaraz po lekcji jak najszybciej wybiegła z klasy i pedałowała bez przerwy, aby uciec jak najdalej. Nie było to bezpieczne, bo nie wierzę, że przez łzy człowiek jest w stanie widzieć, ale jej nie zatrzymałam. Jednak gdyby jej się coś stało, czułabym się winna. Więc dlaczego nic nie zrobiłam? Nie wiem.

Może właśnie dlatego chcę tak bardzo pomóc Harry'emu i nie odwracać się od niego. Gdyby mu się coś stało, czułabym się winna, bo chociaż widziałam ból, to nie drgnęłam. Zachowałabym się egoistycznie, niczym zadufany w sobie Narcyz.

Nagle poczułam wibrację swojej komórki. Nie zastanawiając się, sięgnęłam do swojej tylnej kieszeni i pod biurkiem próbowałem odczytać kto do mnie dzwonił.

- Andie! - na dobitny głos swojego nauczyciela podskoczyłam ze swojego miejsca. Wystraszona spojrzałam na jego niezadowoloną minę. - Chowaj komórkę.

Skinęłam głową, nie chcąc go już denerwować i wrzuciłam ją do torby.

liczba słów: 429

_____________________________________

następny rozdział już jutro!

Lumière // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz