- Daj torbę. - powiedział Harry, podchodząc do mnie. Tak też zrobiłam, a on zawiesił ją na swoim ramieniu, które znowu było nagie.
- Myślałam, że mi obiecałeś, że nie będziesz zapominał kurtki. - zwróciłam mu uwagę.
- Bo obiecałem. Po prostu jeszcze nie ma postępów. - odparł - Przepraszam.
Wspólnie skierowaliśmy się w stronę jego samochodu. Tak jak ostatnio zajęłam miejsce po stronie pasażera, a brunet po chwili znalazł się obok mnie. Moją torbę rzucił na tylne siedzenie i rozpoczął jazdę.
- Coś cię boli? - zapytał, nie spuszczając wzroku z drogi.
- Już nie. - westchnęłam. - Bolał mnie brzuch i... Boże, to jest takie obciachowe. - powiedziałam, chowając twarz w dłoniach.
- Co się stało? - usłyszałam troskę w jego głosie, która dodała mi otuchy.
- Bo zrobiło mi się niedobrze. Zaszkodziło mi to cholerne jedzenie na stołówce i... mieliśmy właśnie angielski. Nie zdążyłabym już do łazienki. Więc... podbiegłam do śmietnika i... no wiesz... tak przed calutką klasą.
Harry skrzywił się na moje słowa. - Dobrze, że zadzwoniłaś.
Spojrzał na mnie z powagą, a między jego brwiami pojawiła się zmarszczka. Na jego słowa przytaknęłam z lekkim uśmiechem.
- À propos dzwonienia. Dzwoniłeś do mnie już kiedyś.
Harry zacisnął ręcę na kierownicy i wyraźnie się spiął.
- No tak, bo tydzień temu chciałem cię powiadomić o tym, że cię odbiorę.
- Racja. - zgodziłam się i odgarnęłam włosy za ucho. - Ale kilka dni później dzwoniłeś znowu.
- Tak? - zapytał chwiejnym głosem. - Może przypadkiem. Mój telefon czasami wariuje. - powiedział, wzruszając ramionami.
Pozostawiłam jego wypowiedź bez komentarza, krzyżując ręce na piersi, jednak nie byłam przekonana do tego co mi powiedział.
Zaparkował samochód zaraz obok szarego osiedla i wspólnie wysiedliśmy. Harry niósł moją torbę na ramieniu, dorównując mi kroku. Kiedy znaleźliśmy się przed drzwiami, wyjęłam z kieszeni kurtki klucz. Włożyłam go do zamka i przekręcając otworzyłam drzwi.
- Może chcesz wejść? - zapytałam, bo nie chciałam, żeby pomyślał, że go po prostu wykorzystałam. Harry nie był zły i wcale nie jest tak zamknięty w sobie jak to wszyscy uważają. Przekonałam się o tym podczas naszej ostatniej rozmowy. Trzeba po prostu umieć znaleźć z nim wspólny język.
- Ja, nie wiem. - wahał się, cofając się o krok, lecz nim zdołał powiedzieć coś więcej, złapałam go za rękę i wciągnęłam do budynku. Drzwi wejściowe się zamknęły, a my już byliśmy schodami w drodze na trzecie piętro. Puściłam jego dłoń, aby otworzyć drzwi i wpuściłam go przodem.
- Rozgość się. Wiesz co gdzie jest, a ja zaraz przyjdę. Idę umyć zęby, bo nadal czuję w ustach posmak... no wiesz czego.
Parsknął śmiechem i przytaknął, zdejmując buty. W między czasie udałam się do łazienki, zostawiając Harry'ego samego.
Wycisnęłam na szczoteczkę odrobinę białej pasty i zaczęłam szorować zęby. W lustrze ujrzałam swoje odbicie. Zaczesałam wolną ręką grzywkę na jeden z boków i spojrzałam sobie samej w zielono-piwne oczy. Ślady smutku sprzed kilku dni znikły całkowicie.
Kiedy skończyłam, wróciłam do przedpokoju. Usłyszałam odgłosy dochodzące z kuchni i uznałam, że właśnie tam musiał znajdywać się chłopak. Jednak zanim zdążyłam do niej wstąpić, moje ciało uderzyło o ciało, które mogło należeć jedynie do Harry'ego i gorąca ciecz rozlała się po mojej stopie.
CZYTASZ
Lumière // h.s. ✔
Fanfictionona kochała palić świeczki. on wolał palić papierosy. #23 w losowo #21 w losowo #20 w losowo #19 w losowo #18 w losowo