Chłopak reagując na swoje imię odwrócił się w moją stronę i zmarszczył brwi.
- Andie. - szepnął z wymalowanym zdziwieniem na twarzy - Co ty tu robisz?
- Mogłabym ci zadać to samo pytanie. - odparłam, podchodząc bliżej. Usiadłam na huśtawce po lewej stronie chłopaka i spuściłam wzrok na swoje buty. Przetarłam oczy, próbując zmyć z nich znak smutku. - Znowu nie masz kurtki.
- Zapomniałem w pracy. - odparł. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że mnie już obserwował.
- Pracujesz? - zapytałam. Wiedziałam jedynie, że studiuje, ale nic jeszcze nie słyszałam o pracy.
- Tak, ale to trochę obciachowe, więc...
- Gdzie pracujesz? - spytałam chłopaka. Lekko zawstydzony uśmiechnął się i westchnął. Początkowo unikał mojego wzroku, ale po chwili znowu jego spojrzenie zatrzymało się w pełni na mnie.
- W kwiaciarni. - powiedział i sięgnął do kieszeni po paczkę papierosów. Wyjął z niej jednego papierosa i zapalił go zapalniczką, którą miał w tylnej kieszeni spodni.
Pokręciłam głową, marszcząc przy tym brwi. - Co w tym jest niby obciachowego?
Uniósł jedną brew wyraźnie zdziwiony. Wzruszył ramionami i wypuścił biały dym z ust.
- Mógłbyś mi kiedyś przynieść kwiaty. - zaproponowałam, zaczynając się huśtać. Wiatr targał moje włosy, ale było to wręcz przyjemnym uczuciem. Wymachiwałam nogami raz do przodu, raz do tył, zamykając przy tym oczy i dając się ponieść chwili.
Przynajmniej teraz mogłam zapomnieć o wszystkim, co mnie wcześniej dręczyło. Poczułam się znowu jak dziecko, którego kłopoty były często zwykłymi błahostkami i dlatego nie poświęcało im zbyt wiele czasu. Chciałam z powrotem życie i myślenie, które posiadałam kiedyś, aby poczuć się jak dawniej. Ale nie wiedziałam jak je odzyskać.
Spoglądnęłam w stronę Harry'ego, który nadal siedział bezruchowo na huśtawce, nie dołączając się do mnie. Może uważał, że jestem zwykłym bachorem, marzycielem bez planu i nieodpowiedzialną przygodą. Nie wiem co o mnie myślał i nie wiem jakie były jego intencje wobec mnie. W jakiś sposób było to przerażające, ale człowiek jest samolubny i zazwyczaj myśli tylko o własnych intencjach, nie zamartwiając się opinią innych, więc czemu miałabym robić inaczej.
Zeskoczyłam z huśtawki, lądując stopami w wilgotnej mieszance z piachu i kamieni. Zapięłam swoją kurtkę, bo temperatura była odczuwalnie niższa niż przedtem. Odwróciłam się w stronę bruneta, który mi się przyglądał.
- To ja już się chyba będę zbierała. - oznajmiłam, zaczesując kilka kosmyków włosów za ucho. Chłopak na moje słowa natychmiast uniósł się ze swojego miejsca na huśtawce, rzucając wypalonego papierosa gdzieś na bok.
- Odprowadzę cię. - powiedział, krzyżując ręcę.
- Naprawdę nie musisz. Poza tym, nie chcę sprawiać ci kłopotu. - odparłam z lekkim uśmiechem na twarzy. - Jestem dużą dziewczynką. Dam radę.
Podszedł do mnie, kiwając przy tym głową. Zauważyłam jak kąciki jego ust uniosły się ku górze.
- Chodź Andie, jest już późno. - powiedział zachęcająco i wyprzedzając mnie, otworzył przede mną bramę wejściową placu zabaw.
Chwilę później wspólnie wracaliśmy w stronę osiedla, na którym mieszkałam. Harry przez cały czas towarzyszył mi od strony ulicy. Zauważyłam, że kiedy przechodziliśmy przez skrzyżowanie i samochody znalazły się po mojej stronie, to on automatycznie zmieniał pozycję, tak jakby chciał mnie od nich uchronić, gdyby nagle wyleciały z trasy. Najbardziej zaciekawił mnie fakt, że zdawał się robić to bez zastanowienia.
- Jakie kwiaty lubisz najbardziej? - zapytał nagle z nikąd, zaskakując mnie.
- Trudne pytanie. - westchnęłam i dałam sobie chwilę czasu na zastanowienie się. - Bardzo lubię tulipany, ale niczego nie kocham tak bardzo jak zapach bzu. - odpowiedziałam. - A ty masz jakieś ulubione?
- Miałem kiedyś, ale odkąd zacząłem pracę w kwiaciarni, poznałem tyle nowych kwiatów, że nie potrafię wybrać tylko jednego gatunku. Każdy z nich jest wyjątkowy.
Przytaknęłam, rozumiejąc o co mu chodzi. Ja tak samo nie potrafiłabym wybrać ulubionej świeczki, spośród tylu różnych zapachów i kolorów.
- Na początku wiosny, co roku, niecałe 20 minut stąd otwierają ogród botaniczny. Byłaś tam już kiedyś?
Kręciłam zaprzeczająco głową. Nie spodziewałabym się, że chłopak jak Harry, mógłby się interesować światem roślin, ale podobała mi się jego mała fascynacja.
- Naprawdę warto jest go zobaczyć. Powinnaś tam kiedyś pójść.
- 20 minut stąd?
- Niecałe 20. Jest trochę oddalony od centrum. Jeśli... to znaczy jeżeli chcesz to mógłbym ci go kiedyś pokazać.
- Jasne. - odparłam - Zostałbyś moim osobistym przewodnikiem. - powiedziałam, śmiejąc się. Brunet spuścił wzrok, drapiąc się po karku, a na jego policzkach pojawiły się rumieńce. Nie wiedziałam, czy są one od zimna, czy może nadal wstydził się mówić o czymś bardziej prywatnym, ale dodawały mu uroku.
Czerwone światła zatrzymały nas, a auta zaczęły natychmiast pędzić. Widocznie wszyscy dokądś wracali.
- Jesteś podobna do swojej matki. - oznajmił Harry. Spoglądnęłam w jego stronę, a on ukazał swój uśmiech wraz z głębokim dołeczkiem w policzku, który odwzajemniłam.
- Ty też jesteś podobny do swojej.
Harry parsknął śmiechem. - Przypominam ci kobietę?
Wywróciłam oczami, a cichy chichot opuścił moje usta. - Dobrze wiesz o co mi chodzi. - powiedziałam, chowając dłonie do kieszeni swojej kurtki. - Macie... identyczne uśmiechy.
- Tak myślisz?
- Mhm. - powiedziałam, potakując głową. Wspólnie przekroczyliśmy ulicę i nawet nie zauważyłam, kiedy znaleźliśmy się przed drzwiami bloku, w którym mieszkałam.
Było już ciemno, ale nie wiedziałam, która jest godzina. I muszę przyznać, że mi się to podobało. Przynajmniej raz przestałam martwić się czasem i jego upływem.
Zatrzymałam się na przeciwko chłopaka. Ręcę włożył do kieszeni swoich spodni i nerwowo kołysał się do przodu i do tył. Tak samo jak ja musiał wyczuć niezręczność, która ponownie zapadła.
- Dziękuję. - powiedziałam. - Jednak odrobinę towarzystwa, nie było takie złe.
Uśmiechnął się skromnie, unikając mojego wzroku. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że nie ma niczego bardziej uroczego, niż nieśmiały chłopak. Miałam wrażenie, że moje wrażliwe serduszko topi się na ten widok.
Nie wiedząc dlaczego, poczułam potrzebę objęcia go. Więc tak też zrobiłam. Podchodząc do chłopaka, oplotłam ręcę wokół jego szyi. Brunet początkowo nie poruszył się, stojąc sztywno w miejscu. Wystraszyłam się, że znowu zrobiłam coś nie tak, ale w tym samym momencie poczułam jego ręcę na swoich plecach. Chłopak pachniał papierosami i nie był to najprzyjemniejszy zapach, ale nie przeszkadzało mi to w tej chwili.
- Harry, obiecaj mi, że następnym razem zabierzesz ze sobą kurtkę. - poprosiłam z dłońmi na jego ramionach. Przytaknął, utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.
Wyjęłam z kieszeni klucz i otworzyłam drzwi. Jeszcze raz spojrzałam w stronę Harry'ego i pomachałam mu z uśmiechem na ustach. On zrobił to samo, cofając się w stronę ulicy.
Już miałam wstąpić jedną nogą do budynku, kiedy ponownie usłyszałam jego głos.
- Andie! - zawołał. Odwróciłam się, podtrzymując drzwi i zmarszczyłam brwi. - Obiecaj mi... - zaczął, zaczesując włosy do tył i następnie ponownie schował dłonie w kieszeniach spodni. - obiecaj mi, że już nie będziesz płakała.
liczba słów: 1047
CZYTASZ
Lumière // h.s. ✔
Fanfictionona kochała palić świeczki. on wolał palić papierosy. #23 w losowo #21 w losowo #20 w losowo #19 w losowo #18 w losowo