Rozdział 38

1.6K 156 19
                                    

- To co mam jeszcze raz spakować? - zapytałam, wyciągając z szafy walizkę. Otworzyłam ją i położyłam na swoim łóżku.

- Weź ze sobą przynajmniej jedną parę wygodnych butów, bo będziemy prawdopodobnie dużo chodzili. - przez głośnik telefonu rozbrzmiał głos Harry'ego. - Zabierz też ze sobą kurtkę przeciwdeszczową, gdyby miało padać, ale też krem przeciwsłoneczny, gdyby było ciepło.

- To nie sprawdziłeś pogody? - zaczęłam wkładać do torby pojedyncze koszulki.

- Sprawdziłem, ale jednego dnia ma lać jak z cebra, następnego dnia ma zawitać lato, a kolejnego dnia zapowiadają wihury. - odparł z oburzeniem.

- Nie przesadzasz? - zapytałam, kręcąc głową.

- Może troszeczkę, ale wiesz o co mi chodzi. - przyznał, a ja wzięłam się za pakowanie spodni. Zdecydowałam się spakować tylko jedne, bo w drugich i tak będę jechała i dorzuciłam tylko jedne krótkie spodenki, gdyby naprawdę miało być tak ciepło jak mówił Harry.

- Co jeszcze mam wziąć ze sobą? - zadałam pytanie, chowając do walizki piżamę.

- Sukienkę. Spakuj jakąś elegancką sukienkę na wieczór. - odpowiedział, na co otworzyłam część szafy, w której miałam sukienki.

Przejechałam dłonią sukienki, które miałam do wyboru, decydując się na bordową, przylegającą sukienkę bez ramion. Do tego spakowałam też odpowiednie buty w identycznym kolorze.

Słyszałam jak Harry zaczął nucić jakąś piosenkę, na co się uśmiechnęłam. Wcześniej mówił, że musi się uczyć, dlatego cały dzień spędził w swoim pokoju z nosem w książkach. Powinnam może była brać z niego przykład, ale strasznie nie miałam na to w tamtej chwili ochotę.

- Dobra. Sukienka spakowana. Jeszcze jakieś życzenia? - zapytałam, siadając na łóżku i zastanawiając się już nad dodatkami do sukienki.

- Życzenia? No mam. - zaczął i zrozumiałam wtedy, że źle sformułowałam swoje pytanie. - Możesz wziąć jakąś koronkową bieliznę i...

- Chyba dla ciebie. - wkroczyłam mu w słowo, śmiejąc się. - Wiesz co? Cofam swoje pytanie. - powiedziałam, otwierając szufladę z biżuterią. Wyjęłam z niej pudełeczko, z którego wybrałam naszyjnik i pasujące kolczyki.

- Czyli weźmiesz? - zapytał ostrożnie i z lekką nadzieją w głosie.

- Harry! - pisnęłam, nie chcąc już o tym mówić.

- Czyli weźmiesz. - upewnił zadowolony jakby sam siebie, na co się uśmiechnęłam pod nosem, jednak pozostawiłam jego wypowiedź bez komentarza.

Dodałam do walizki kurtkę przeciwdeszczową, którą brunet wcześniej wspomniał oraz parasolkę. Zabrałam też dodatkowe pary skarpetek, gdyby reszta miała mi przemoknąć oraz jedne cienkie rajstopy, pasujące do sukienki.

- Harry, idę spakować jeszcze kosmetyczkę, a nie chcę ci przeszkadzać w nauce, więc zdzwonimy się później. - powiedziałam, kierując się z komórką do łazienki.

- Nie przeszkadzasz mi. - odparł. - Wręcz przeciwnie. Mów do mnie.

Odłożyłam telefon na pralkę, kładąc kosmetyczkę na zlew. - Um... okay. Ale o czym mam mówić?

- Nie wiem. - oznajmił. - Opowiedz mi jakąś historię z dzieciństwa.

Zastanowiłam się przez chwilę, próbując sobie przypomnieć jakieś zabawne wspomnienie. - Oh! Już wiem. - rzekłam po chwili podekscytowana.

- Zamieniam się w słuch. - powiedział brunet.

Otworzyłam szufladę z kosmetykami, wyszukując wszystko co było mi potrzebne i zaczęłam napełniać kosmetyczkę. - To było późną wiosną, miałam może cztery latka. Mama zawsze mówi, że późna wiosna to mój czas, bo wtedy byłam i nadal jestem szczególnie żywa. Jednak tamtego dnia było już dosyć późno, więc tato poszedł mnie uspić. Leżałam obok niego, próbując zasnąć, aż w pewnym momencie usłyszałam nade mną głośne chrapanie.

- Twój tata zasnął? - przerwał mi.

Zaśmiałam się, kontynuując swoją historyjkę. - Bingo! - powiedziałam. - Więc kiedy zauważyłam, że mojemu ojcu się przysnęło, jeszcze za nim to ja zasnęłam, po cichu wyszłam z pokoju, przykrywając go wcześniej pierzyną. Usłyszałam głos mamy, która rozmawiała przez telefon, więc poszłam do niej. Ona jak mnie zobaczyła, była oczywiście zdziwiona, ale nim zdołała coś powiedzieć, ja z palcem na ustach szepnęłam: Ciii, tata śpi.

Usłyszałam roześmianego Harry'ego po drugiej stronie słuchawki. - To słodkie. - przyznał, wciąż rozbawiony.

- Wiem. - odparłam, szczerząc się od ucha do ucha. Złapałam za butelkę szamponu i odżywkę i wrzuciłam je do kosmetyczki. - Teraz twoja kolej.

- Co?

- Opowiedz mi coś. - wyjaśniłam, chcąc koniecznie poznać lepiej dzieciństwo Harry'ego.

- No dobrze. - powiedział, wydając się nie zbyt przekonany. - W sumie to mam fajną historię. - oznajmił. Zakaszlał teatralnie i zaczął mówić. - W podstawówce, miałem wtedy może dziesięć lat, podobała mi się pewna dziewczyna. Nawet nie jestem w tej chwili pewny jak miała na imię, ale chyba Charlotte. Obojętne.

- Nie mam się czego obawiać? - zapytałam z uśmiechem.

- Nie. - zaprzeczył brunet. - Okazała się być wredną dziesięciolatką i mam nadzieję, że już nigdy jej nie spotkam.

Wydęłam wargę. - Była dla małego Harry'ego niemiła? - moje pytanie przeciekało rozbawieniem.

- Nie o to w tej chwili chodzi. - powiedział, wracając do tematu. - Tak jak wielu chłopaków w tym wieku, ja także próbowałem jej zaimponować. A czym można się lepiej pochwalić, niż zdolnościami obsługiwania się pistoletami Nerf?

- Chyba niczym. - wtrąciłam, zamykając napełnioną kosmetyczkę i wracając z nią do swojego pokoju.

- No właśnie. - potwierdził. - Dlatego kiedy przechodziła obok, próbowałem swojego szczęścia, celując w tarczę znajdującą się na drzewie. Jednak coś nie zadziałało. Strzała znajdująca się w plastikowym pistolecie nie chciała się dać wystrzelić. Przyłożyłem oko do lufy pistoletu, patrząc czy w ogóle znajdywała się w środku i oczywiście w tym momencie nagle strzała wystrzeliła mi w oko.

Słysząc jego słowa, wybuchłam donośnym śmiechem, wyobrażając sobie całą sytuację. Zamknęłam drzwi, łapiąc się za obolały od śmiechu brzuch.

- Ty się śmiej, ja przez kilka dni nie mogłem otworzyć oka. - dodał, a mój głośny śmiech ponownie rozniósł się po pokoju. Usiadłam na swoim łóżku, starając się uspokoić i złapać oddech. W końcu skończyłam się śmiać i ostatni cichy chichot opuścił moje usta.

- Cieszę się, że udało mi się ciebie rozbawić. - powiedział zielonooki po dłuższej chwili. - Nawet jeżeli było to czyste śmianie się z młodszego mnie.

- Wiedz, że już dawno się tak nie śmiałam jak przed chwilą. - odparłam, spoglądając na zegar na ścianie. Zmarszczyłam czoło, przeciągając się. - Jest już dosyć późno, kochanie. Będę szykowała się do spania.

- W porządku. Widzimy się jutro. - przypomniał brunet. - Wyśpij się, bo czeka nas trzygodzinna podróż.

- Wiem. Już nie mogę się doczekać. - przyznałam zgodnie z prawdą. - Do jutra. - powiedziałam, ziewając z szeroko otwartą buzią.

- Dobranoc. Słodkich snów. - odpowiedział Harry, zanim się rozłączył.

liczba słów: 962


Lumière // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz