11.

5.2K 209 11
                                    

  W Docklands byliśmy dopiero po dwudziestej drugiej. Widziałem, że Nance jest zmęczona.
- Choć. Tata położy cię spać. - mała przytaknęła główką przecierając oczka. Wszedłem z Nan do jej pokoju od razu podchodząc do wielkiej, białej szafy by wziąć jakąkolwiek piżamę.
- Tio. - pokazała na różowy komplet, który dostała od Harry'ego.
- No dobrze. - westchnąłem ściągając z wieszaka ubrania. Postawiłem małą na miękkim dywanie i pomogłem zdjąć jej koszulkę wraz z rajtuzkami. - No tutaj jedna i tu druga. - naciągnąłem jej spodnie na pupę. - Teraz koszula. - narzuciłem jej na ramiona materiał po czym zapiąłem guziki i robiąc tak zwany samolot, który wywołał wielką falę śmiechu, położyłem córeczkę na łóżku nakrywając kołdrą.
- Co jutro będziemy robić? - spytała ziewając.
- Nie wiem skarbie. - leczyć kaca. Odgarnąłem jej niesforne włosy z twarzy. - Teraz śpij. - pocałowałem ją w czoło. Wstałem i po przygaszeniu światła stanąłem w progu. - Dobranoc brzdącu. - zaśmiałem się uśmiechając co odwzajemniła.
- Dobranoc tatusiu. - ziewnęła, a ja przymknąłem drzwi od jej pokoju i udałem się do salonu, gdzie czekał na mnie Louis, wódka, karton soku i dwa kieliszki.
- I jak? Zasnęła? - spytał odkręcając butelkę z alkoholem.
- Tak. Raczej tu już nie przyjdzie. Jest za bardzo zmęczona. - przetarłem twarz siadając na kanapie.
- Zaraz Harry będzie. Napisał do mnie czy byśmy się nie spotkali, a ja na to, że jestem u Ciebie. Zareagował natychmiastowo. - wybuchł śmiechem tłumacząc mi trochę chaotycznie.
- Okay. - mruknąłem nie łapiąc trochę tego suchara ale wolę się nie przyznawać, bo nie chcę wychodzić na sztywniaka.
- To pijemy? No bo wiesz...  masz jakby nie patrzeć małe dziecko. - uniósł brwi ostrzegając mnie.
- Ja mam umiar Tommo. - zapewniłem. - A dawno nie piłem. - przyznałem. No cóż. Mieć dziecko wiąże się z pewnymi poświęceniami. Ja po jakiś tam galach wracałem od razu do domu, żeby zająć się małą, a chłopaki balowali na afterparty z innymi gwiazdami.
- No dobra. Jak chcesz. Kiedyś musimy się jeszcze wybrać do klubu. Może jakieś dupy wyrwiemy. Kto wie. - polał nam po kieliszku.
- Ale jesteś niewyżyty. - pokręciłem głową z niedowierzaniem uśmiechając się lekko pod nosem.
- Dobra nie ważne. - burknął. - Chciałem ci się pomóc trochę zabawić i wyluzować ty sztywniaku. - No ja pierdole.
- Kiedyś pizdnę ci za tego sztywniaka Tomlinson. - zagroziłem patrząc na niego z chęcią mordu w oczach.
- Dobra już tam przestań tylko opowiadaj jak tam u twojej rodzinki. - popatrzył na mnie wyczekująco.
- Ale najpierw zdrowie. - uniosłem kieliszka z procentami, a następnie po tradycyjnym stuknięciu się wypiłem jego zawartość wykrzywiając twarz z powodu smaku. - Moja matka oczywiście wie więcej i przy rodzinie Anne zaczęła się chwalić, że to dzięki niej wychowałem Nancy. Mówiła, że jestem nieodpowiedzialnym gnojkiem i, że to błąd, że zabieram małą ze sobą w trasę. A wszystko się zaczęło wiesz od czego? - spytałem, a on tylko zaprzeczył głową dając mi dokończyć. - Od tego, że Nance powiedziała do Ann, że jest wiedźmą.
- Zaraz zaraz...  chodzi o Anne Shark? O twoją byłą? - zapytał poważnie.

- A o kogo innego. Moja matka sobie ich zaprosiła. - mój głos stał się pełen irytacji.

- Dobra. Teraz ogarniam w miarę te sytuację. Zapomnij o tym choć na chwilę i świętujmy nową trasę i to, że twoja córka będzie miała niedługo cztery latka. - puścił mi oczko, a ja dałem się ponieść tego wieczoru.
----------------
Poprawiłabym coś w tym rozdziale ale już nie daje rady... rozpadam się na kawałki psychicznie i fizycznie. Nie Mogę spać po nocach bo zwyczajnie płaczę... po prostu tak mi trudno zapomnieć... nie znoszę żyć w bezsilności 😡😧
---------------------

Pomyślałam, że jutro mogłabym zrobić wam mini maraton?? Co wy na to??

rose xx

PS: Dziękuję wam bardzo za 1000 wyświetleń :***

Daddy HoranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz