37.

2.9K 128 46
                                    

- Kurwa - mruknąłem pod nosem uciekając w drugą stronę. Jedyne co usłyszałem to pisk Rosalie. Co ja zrobiłem?! Ale w sumie... powstrzymałem ich od tego głupiego pocałunku.
*Liam's POV*
  Pomogłem wsiąść dziewczynie do taksówki po czym sam zająłem w  niej miejsce.

- Słabo mi - mruknęła zamykając oczy.

- Spokojnie. Zaraz będziemy w szpitalu. Tam ci pomogą. - Trzymałem rękaw mojej koszuli przy jej skroni. - Potem zadzwonię do Paddy'ego lub Prestona, żeby po nas przyjechali - wyjaśniłem. Mój głos trząsł się jak cholera. Widziałem jak bardzo dziewczyna jest słaba z powodu dużej traty krwi. - Ja już zadbam o to, żeby znaleźli tego co rzucił w nas tym cholerstwem - wyszeptałem przytulając do siebie brunetkę.

- Już jesteśmy na miejscu - powiedział taksówkarz.

- Dziękuję. - Podałem mu odpowiednią sumę pieniędzy po czym wysiadłem i wziąłem Rosalie w ślubnym stylu wiedząc, że nie da rady iść. Dlaczego to musiało się akurat jej przytrafić?!

  Wszedłem do szpitala, a wzrok wszystkich pacjentów i personelu wylądował momentalnie na mojej osobie i na wpółprzytomnej brunetce.

- Co się stało? - podszedł do mnie facet w niebieskim uniformie i białym kitlu. Wglądał na doświadczonego.

- Jakiś idiota rzucił jej piłką tenisową w głowę przez co spadła z ławki i uderzyła głową o chodnik - streściłem mu historię naszego przyjazdu dysząc głośno.

- Dobrze. Proszę na segregację. - Wskazał podbródkiem na dwuskrzydłowe drzwi, pierwsze po lewej stronie. Pielęgniarka uchyliła je dzięki czemu przeniosłem spokojnie, szybko i zwinnie dziewczynę na łóżko.

- Proszę poczekać na zewnątrz, a przy okazji zapisać w recepcji . Muszę zbadać pacjentkę. - Powiadomił na co przytaknąłem i skierowałem się na korytarz, gdzie czekali inni poszkodowani ludzie. Wyjąłem z kieszeni mój telefon i po odblokowaniu wybrałem numer Paula - managera trasy. On zawsze musi o wszystkim wiedzieć, a ja nie chcę mieć przerąbane.

  Tupałem i chodziłem w jedna i drugą stronę. Kurwa mać.... odbierz żesz człowieku.

- Halo, Liam? - wreszcie po pięciu sygnałach zaakceptował połączenie. - Jak tam spotkanie? - Chyba ma dobry humor sądząc po tym, że się śmieje. Też bym chciał taki mieć i najchętniej nie siedzieć w tym okropnym miejscu tylko dalej ciągnąc rozmowę z moją przyjaciółką.

- Właściwie to źle. - Przyznałem drapiąc się po karku.

- Co się takiego stało? - zapytał zdumiony. - Uciekła czy ty uciekłeś? - Roześmiał się na co nieznacznie się skrzywiłem.

- Jesteśmy w szpitalu. Nie wiem kiedy wyjdziemy. Powiem ci potem. Teraz nie mam czasu.

- A gdzie jesteście? - Momentalnie jego głos stał się poważny.

- W Pobliskim Szpitalu Publicznym. Dziesięć minut na oko od hotelu - wyjaśniłem na co westchnął.

- Za chwilę tam będę - powiadomił po czym się rozłączył.

*Niall's POV*

- Tato! - zawołała mnie Nancy kiedy akurat wchodziłem do apartamentu.

- Hej słonko. - Rozchyliłem ramiona by w nie wbiegła, żebym mógł ja jakoś złapać.

- Gdzie byłeś? - zapytała kiedy posadziłem ją sobie na biodrze.

- Na spacerze. A gdzie wujek Louis i ciocia Lottie? - Zmarszczyłem brwi kiedy nie zobaczyłem ich w zasięgu mojego wzroku.

- W pokoju. - Oparła główkę o moje ramię, a ja uszyłem do sypialni. Faktycznie. Byli tam ale mieli poważne miny. Tommo rozłączył się kiedy mnie zobaczył, a jego siostra posłała mi współczujące spojrzenie.

- Coś się stało?

- Rosalie jest w szpitalu - wymamrotał, a mnie oblał zimny pot i nieprzyjemne ciarki przeszły w dół mojego kręgosłupa.

O kurwa...

Co ja narobiłem?

---------------------

Z dupy pisany, ponieważ nie mam czasu za bardzo. Dziękuję wam za prawie 7 400 wyświetleń i ponad 800 votes... jak to szybko leci xD

Co myślicie na temat rozdziału i zachowań naszych bohaterów??

#teamLiam

czy

#teamNiall ??

Czekam na wasze komy i pytania dotyczące bloga itp.

KCW

rose xx


Daddy HoranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz