- Kurwa - mruknąłem pod nosem uciekając w drugą stronę. Jedyne co usłyszałem to pisk Rosalie. Co ja zrobiłem?! Ale w sumie... powstrzymałem ich od tego głupiego pocałunku.
*Liam's POV*
Pomogłem wsiąść dziewczynie do taksówki po czym sam zająłem w niej miejsce.- Słabo mi - mruknęła zamykając oczy.
- Spokojnie. Zaraz będziemy w szpitalu. Tam ci pomogą. - Trzymałem rękaw mojej koszuli przy jej skroni. - Potem zadzwonię do Paddy'ego lub Prestona, żeby po nas przyjechali - wyjaśniłem. Mój głos trząsł się jak cholera. Widziałem jak bardzo dziewczyna jest słaba z powodu dużej traty krwi. - Ja już zadbam o to, żeby znaleźli tego co rzucił w nas tym cholerstwem - wyszeptałem przytulając do siebie brunetkę.
- Już jesteśmy na miejscu - powiedział taksówkarz.
- Dziękuję. - Podałem mu odpowiednią sumę pieniędzy po czym wysiadłem i wziąłem Rosalie w ślubnym stylu wiedząc, że nie da rady iść. Dlaczego to musiało się akurat jej przytrafić?!
Wszedłem do szpitala, a wzrok wszystkich pacjentów i personelu wylądował momentalnie na mojej osobie i na wpółprzytomnej brunetce.
- Co się stało? - podszedł do mnie facet w niebieskim uniformie i białym kitlu. Wglądał na doświadczonego.
- Jakiś idiota rzucił jej piłką tenisową w głowę przez co spadła z ławki i uderzyła głową o chodnik - streściłem mu historię naszego przyjazdu dysząc głośno.
- Dobrze. Proszę na segregację. - Wskazał podbródkiem na dwuskrzydłowe drzwi, pierwsze po lewej stronie. Pielęgniarka uchyliła je dzięki czemu przeniosłem spokojnie, szybko i zwinnie dziewczynę na łóżko.
- Proszę poczekać na zewnątrz, a przy okazji zapisać w recepcji . Muszę zbadać pacjentkę. - Powiadomił na co przytaknąłem i skierowałem się na korytarz, gdzie czekali inni poszkodowani ludzie. Wyjąłem z kieszeni mój telefon i po odblokowaniu wybrałem numer Paula - managera trasy. On zawsze musi o wszystkim wiedzieć, a ja nie chcę mieć przerąbane.
Tupałem i chodziłem w jedna i drugą stronę. Kurwa mać.... odbierz żesz człowieku.
- Halo, Liam? - wreszcie po pięciu sygnałach zaakceptował połączenie. - Jak tam spotkanie? - Chyba ma dobry humor sądząc po tym, że się śmieje. Też bym chciał taki mieć i najchętniej nie siedzieć w tym okropnym miejscu tylko dalej ciągnąc rozmowę z moją przyjaciółką.
- Właściwie to źle. - Przyznałem drapiąc się po karku.
- Co się takiego stało? - zapytał zdumiony. - Uciekła czy ty uciekłeś? - Roześmiał się na co nieznacznie się skrzywiłem.
- Jesteśmy w szpitalu. Nie wiem kiedy wyjdziemy. Powiem ci potem. Teraz nie mam czasu.
- A gdzie jesteście? - Momentalnie jego głos stał się poważny.
- W Pobliskim Szpitalu Publicznym. Dziesięć minut na oko od hotelu - wyjaśniłem na co westchnął.
- Za chwilę tam będę - powiadomił po czym się rozłączył.
*Niall's POV*
- Tato! - zawołała mnie Nancy kiedy akurat wchodziłem do apartamentu.
- Hej słonko. - Rozchyliłem ramiona by w nie wbiegła, żebym mógł ja jakoś złapać.
- Gdzie byłeś? - zapytała kiedy posadziłem ją sobie na biodrze.
- Na spacerze. A gdzie wujek Louis i ciocia Lottie? - Zmarszczyłem brwi kiedy nie zobaczyłem ich w zasięgu mojego wzroku.
- W pokoju. - Oparła główkę o moje ramię, a ja uszyłem do sypialni. Faktycznie. Byli tam ale mieli poważne miny. Tommo rozłączył się kiedy mnie zobaczył, a jego siostra posłała mi współczujące spojrzenie.
- Coś się stało?
- Rosalie jest w szpitalu - wymamrotał, a mnie oblał zimny pot i nieprzyjemne ciarki przeszły w dół mojego kręgosłupa.
O kurwa...
Co ja narobiłem?
---------------------
Z dupy pisany, ponieważ nie mam czasu za bardzo. Dziękuję wam za prawie 7 400 wyświetleń i ponad 800 votes... jak to szybko leci xD
Co myślicie na temat rozdziału i zachowań naszych bohaterów??
#teamLiam
czy
#teamNiall ??
Czekam na wasze komy i pytania dotyczące bloga itp.
KCW
rose xx
CZYTASZ
Daddy Horan
FanfictionOPOWIEŚĆ PISANA 4 LATA TEMU, WIĘC MÓJ STYL PISANIA ZNACZNIE SIĘ ZMIENIŁ WRAZ Z MOIMI POGLĄDAMI - Będziesz już zawsze przy mnie, tatusiu? - Oczywiście, że tak Nance. Opowiadanie zawiera wulgaryzmy. #73 in Fanfiction 20.10.2016r. #69 in Fanf...