14

2K 89 22
                                    

Wyciągam z kieszeni komórkę i sprawdzam godzinę. Mecz trwa już od pół godziny, ale prawda jest taka, że nic stąd nie widzę. Ale Vinnie jest chyba zachwycony, bo cały czas komentuje. Nagle podchodzi do nas wysoka brunetka w wysokich szpilkach.

-Przepraszam.- Odzywa się po francusku.- Wreszcie znalazłam kogoś, z kim mogę porozmawiać normalnie.- Wzdycha.- Mam już dość rozmów po angielsku.- Śmieje się cicho.- Jestem Celia, a ty to Melanie?- Kiwam głową, potwierdzając.

-Tak, Mel, a to mój przyjaciel Vincent.- Wskazuję na bruneta, jednak ten wpatrzony jest w boisko i mimo, że nie zwracam na niego najmniejszej uwagi, ciągle komentuje.- Zresztą nieważne.- Wracam spojrzeniem do brunetki.

-Grzesiek mi o tobie opowiadał.- Zamieram, słysząc trochę zniekształcone przez francuski akcent imię piłkarza.

-Spotkasz się z Krychowiakiem?

-Tak wyszło.- Śmieje się.- Ale Grzesiu to naprawdę świetny człowiek. A wasze pierwsze spotkanie było trochę niefortunne. Na początku lipca podpisze kontrakt z Paris Saint-Germain, chociaż wiem, że wolałby zostać w Sevilli.- Wzdycha.- Ale robi to po to, że kocha Francję i chcę tu ze mną mieszkać. No i tak wyszło, że cię nie zauważył i prawie potrącił. Mam nadzieję, że mu to wybaczysz.

-Skoro o to prosisz, to mogę się zastanowić.- Uśmiecham się, ponownie spoglądając na komórkę.- Za pięć minut kończy się pierwsza połowa.- Ogłaszam.- Więc ja wrócę po przerwie.- Salutuję jej i przeciskam się koło Vincenta, który jedynie mruczy coś w stylu "zasłaniasz mi", więc nachylam się jeszcze nad nim.- Jaki jest wynik?

-0:0.- Spogląda na mnie.- Gdzie ty się wybierasz?

-Czy to ważne?- Uśmiecham się i całuje go w policzek. Zbiegam po schodach i tak jak tydzień temu zeskakuję z jakoś półtora metra do tunelu. Ci ochroniarze podobnie jak ci z Nicei są bardziej zajęci śledzeniem meczu niż swoją pracą. Powoli docieram do szatni, uważając, żeby się nie zgubić. Rozglądam się wkoło i po chwili zastanowienia, siadam na ławce pod szafkami. Czekam moment i po chwili słyszę w oddali głosy.

-Widzieliście gdzieś może Melkę?- Wszędzie rozpoznałabym ten głos.- Miała na nas czekać koło wejścia na trybuny.

-A czy ja kiedykolwiek was słucham?- Odzywam się, a Kubuś spogląda na mnie.

-A myślałem, że już nie przyjdziesz.

-Obiecałam waszemu kapitanowi, że wygłoszę wam motywującą przemowę.- Wskazuję na Nawałkę. Piłkarze siadają na ławkach, a ja podnoszę się i staję na środku.- A więc, co prawda, nic nie widzę z tych trybun, ale z tego co mówi Vinnie, słabo wam idzie, więc pokażcie Niemcom gdzie ich miejsce. Albo chociaż zremisujcie, żeby wstydu potem nie było.- Wzdycham, a oni śmieją się cicho.- No to ja lecę.- Uśmiecham się.- Macie nie przegrać tego meczu, chyba że chcecie stracić znajomość z najlepszym strzelcem w Fifie. Także no, radzę się postarać. Do potem, dzieciaczki.- Macham im i tak po prostu wychodzę.

-Hej, Melka, czekaj!- Uśmiecham się pod nosem, słysząc głos Arkadiusza. Zatrzymuję się i czekam, aż do mnie nie dołączy.

-Widzieliście, młody nam się zakochał!- Wrzeszczy któryś z drużyny, a ten staje naprzeciwko mnie.

-Grzesiek, ja ci się radzę zamknąć, bo właśnie rozmawiałam sobie z Celią o tobie!- Odkrzykuję, a reszta wybucha śmiechem.

-Odprowadzę cię, bo mi się jeszcze zgubisz.- Mówi Milik, zagryzając wargę. Łapię go za rękę i ciągnę w kierunku wyjścia.- Spotkamy się jutro?- Zatrzymuje się i przygląda mi, a ja staram się nie uśmiechać.

-Do trzeciej mam wykłady, a od siódmej do dziewiątej zajęcia z dzieciakami, ale w międzyczasie czemu nie? A ty nie masz treningu?

-Trening mam tylko od dziesiątej do czternastej, potem wolne. To myślisz, że mogę po ciebie przyjść?- Sięga dłonią do mojego policzka i przejeżdża delikatnie po nim, a ja już nie mogę się nie uśmiechać.

-Myślę, że nawet bym się ucieszyła, gdybym cię tam zobaczyła.- Teraz to ja sięgam do jego szyi i przyciągam go do siebie, mimo, że jest cały mokry od potu. Całuję go, a ten odwzajemnia pocałunek.- Nie zwalcie tego, Nico na was liczy.- Szepczę, chociaż prawda jest taka, że ja też całym sercem jestem za polską drużyną.

-Obiecuję, że nie przegramy.- Znów mnie całuje, ale tym razem krótko, bo obok nas pojawia się piłkarz reprezentacji Niemiec.

-Melka, to ty?- Odzywa się po niemiecku, a ja rozpoznaję w nim Götze, zawodnika Borussii.

-Cześć, Mario.- Uśmiecham się do Niemca, który jest równie spocony co Arkadiusz.

-Widzę, że kibicujesz jednak Polsce.- Opiera się o ścianę, a Milik przyciąga mnie jeszcze bliżej.

-Miałeś co do tego jakieś wątpliwości?- Przechylam głowę w prawo, a ten ze śmiechem odchodzi.

-Czy ty znasz wszystkie języki na świecie?- Mruczy mój piłkarz.

-Nie znam jeszcze chińskiego i włoskiego.- Śmieję się.- Spokojnie, znam tylko polski, angielski, niemiecki i francuski, ale dość szybko się uczę.

-Szkoda, bo po Euro podpisuję kontrakt z Napoli.- Cmokam go w policzek.

-To dobrze, bo lubię Włochy. Skop im tyłki, bo za tymi nie przepadam. Do zobaczenia po meczu.- Macham mu i wychodzę z tunelu prosto do ochroniarzy. Cholercia.

-Co pani tu robi?- Pytają w tym samym momencie.

-Mam propozycje. Bardzo dobrą w dodatku. Wy zapomnicie o tym, że mnie tu spotkaliście, a ja nic nie wspomnę waszym przełożonym o tym, że oglądacie mecz zamiast pracować.- Uśmiecham się, a oni stoją osłupieni, więc ich omijam i wspinam się po schodkach do sektora, w którym zostawiłam przyjaciela.- Jestem!- Szczerzę ząbki, znów przeciskając się koło Vincenta.

-Gdzie ty się podziewałaś?- Pyta, a ja wzruszam ramionami.

-Tu i tam.- Uśmiecham się jeszcze szerzej.

-A ja tu wyczuwam nutkę fałszu.- Brunet spogląda na mnie z powątpiewaniem.

-Chyba raczej pot Arka.

-Czyli co? Obściskiwaliście się w przerwie meczu?

-Coś w tym stylu.


POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz