55.2

1.2K 65 13
                                    

Spoglądam na nadgarstek, na którym mam zegarek, odliczając ile czasu zostało do początku meczu. Z moich obliczeń wynika, że jeszcze przynajmniej pół godziny zostało do odśpiewania hymnu. Rozglądam się dookoła, ale Ania wdała się w rozmowę z jakąś dziewczyną, a ja się po prostu nudzę. Może gdyby chociaż Celia była... Czekaj, nie. Celia odpada. Mam ją na co dzień, bo ostatnio wyrobiła sobie zwyczaj wpadania do mnie bez zapowiedzi. Także, może nawet lepiej, że jej tu nie ma.

Wyciągam z kieszeni dżinsów telefon i ambitnie zaczynam grać w jakąś grę, która często przydaje mi się na stażu, gdy akurat pogryzę się z Grześkiem. Przechodzę kolejny poziom, gdy przychodzi do mnie wiadomość od Arka: "Co powiesz na odwiedziny w szatni? :*". Uśmiecham się szeroko do siebie, wstając z miejsca. Spoglądam w miejsce przejścia z murawy do szatni, ale ochroniarze to napakowane chłopy, którzy raczej odpychają wyglądem niż przyciągają. Mimo wszystko zbiegam po schodach w ich kierunku, jednocześnie wystukując: "Ale jak mam przejść?". Docieram do mężczyzn i tym razem uśmiecham się niewinnie.

- Dzień doberek. - zaczynam, a tamci spoglądają na mnie jak na idiotkę.

- Tu nie wolno, dziewczynko. - odzywa się jeden z nich, a drugiemu komórka dzwoni, którą odbiera, oddalając się.

- No ja wiem, prze pana, ale tam mój chłopak jest. - Wskazuję na tunel. - I brat i przyjaciele. - wymieniam, ale ten spogląda na mnie z powątpiewaniem. - No niech tak pan nie patrzy. - jęczę. - Ja prawdę mówię, tylko po prostu jeszcze się świat o tym nie dowiedział. - Robię smutną minkę, a ten drugi podchodzi ze zmarszczonymi brwiami.

- Ty, panna, hasło. - Spoglądam na niego ze zdziwieniem.

- Jakie, kurka, hasło? - pytam, a w tym samym momencie dociera do mnie kolejna wiadomość od Arkadiusza: "Ziemniak jest odpowiedzią". Przyglądam się temu z jeszcze większym zdziwieniem, po czym odwracam telefon i pokazuje mu ją. - O to panu chodzi?

- Wchodzisz, mała. - Przepuszcza mnie, a ja nie tracąc ani chwili, omijam ich.

- Dzięki, panowie. Pilnujcie pięknie przejścia, żeby tu się nie plątały jakieś niepowołane osoby. - Puszczam im oczko, a ci kręcą głową z politowaniem.

- Mela, nie denerwuj panów, bo cię następnym razem nie puszczą! - Odwracam się i w oddali dostrzegam mojego piłkarza, więc rzucam się biegiem i ląduję w jego ramionach.

- No cześć. - mruczę, gdy ten podsadza mnie, tak, że owijam nogi na jego biodrach. Całuję go z tęsknotą, bo wyszedł z pokoju bardzo wcześnie, gdy jeszcze spałam. - Ziemniak jest odpowiedzią? - Unoszę jedną brew w górę.

- Potrzebowałem czegoś na szybko. - Zagryza wargę, a potem znów mnie całuje.

- Moi drodzy, proszę się nie miziać w miejscu publicznym. - Odwracam głowę i dostrzegam Artura, który szczerzy się jak głupi.

- Ciii, Jędza. - Arek macha dłonią, jakby próbował go odgonić, a ja w tym czasie ponownie staję na własnych nogach i łapię go za rękę.

- Meluś, ty wiesz, że na treningu nowe suchary poznałem? - Podchodzi do nas z wielkim uśmiechem.

- Melka idzie teraz zmotywować drużynę, żebyśmy się potem nie musieli wstydzić. - Koło mnie pojawia się Ciumek, chwyta mnie za ramię i ciągnie w kierunku szatni, a ja ciągnę tym samym Milika. Zatrzymujemy się dopiero w pomieszczeniu pełnym piłkarzy, którzy od razu zwracają uwagę na jedyną dziewczynę, czyli mnie.

- No siema. - Uśmiecham się szeroko. - Jak humorki przed pojedynkiem? - Siadam na ławeczce pod szafkami. - Macie mi to wygrać, bo się na was pozłoszczę, jasne? A jak się pozłoszczę, to nie będzie grania ze mną w Fifę. - Grożę im palcem, a ci przyglądają mi się z uśmiechami.

- Nie, no, my byśmy sobie z jakimiś tam Rumunami nie poradzili? - kpi Piszczu, zwalając się obok mnie.

- No, ja właśnie o tobie mówię, chłopie, żebyś ty sobie poradził, bo ja się o ciebie martwię. - Kilka osób wybucha śmiechem, a ten krzywi się jedynie.

- No, wiesz? Tak mnie skompromitować. Mela, jesteś okrutna. - jęczy, a moment później już wpatruje się we mnie. - A co ty masz, tak w ogóle, na sobie? - Marszczę brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi, a ten jakby w odpowiedzi łapie fragment koszulki z numerem siódmym.

- Jak to co? Skoro już jestem tą dziewczyną Milika, to chyba wspierać go powinnam, nie? - Wspomniany piłkarz siada po drugiej stronie pomieszczenia i z uśmiechem się we mnie wpatruje, ubrany w taką samą koszulkę. - Ale wiesz, co? Sam mi ją dał i jeszcze pachnie jak on, więc to nie jest żadne dziadostwo ze sklepu. - Jakby na potwierdzenie moich słów, kiwam głową w górę i w dół.

- A weź na następny mecz ubierz z moim nazwiskiem. - Zaczyna Pieczara. - Sama mówisz, że się o mnie martwisz. - dodaje.

- Co to, to nie. Swojego chłopa muszę wspierać, a nie cudzego. Jeszcze Ewka zrobi się zazdrosna i co? Nie będę robić sobie wrogów wśród przyjaciół. -Do pomieszczenia wchodzi Nawałka i zauważając mnie, zatrzymuje się w miejscu.

- Cześć, Mela.

- Dzień dobry, kapitanie. - Uśmiecham się szeroko, a z mojej drugiej strony siada Ciumek.

- Junior, to jest trener, ja jestem kapitanem, kapujesz? - Przeczę ruchem głowy, zasłaniając mu usta dłonią.

- Właściwie, to przyszedłem wygłosić wam jakąś motywującą przemowę, ale widzę, że ktoś mnie uprzedził. - Pan Adam posyła w moim kierunku lekki uśmiech. - To w sumie dobrze, bo mnie pewnie byście olali, a Mela, to jednak Mela. - Mężczyzna siada pod ścianą na krześle.

- Pewność siebie to podstawa, trenerze. - woła mój brat, tuż po tym jak uwalniam go od mojej ręki. Czarnowłosy odsuwa się ode mnie na tyle ile może i wystawia nogi na ławkę, próbując mnie nimi przesunąć.

- Ej, ej, co ty wyrabiasz? - pytam, podnosząc się. - No i patrz co narobiłeś? - Wskazuję na plamę na mojej białej koszulce i robię bardzo smutną minkę.

- Sorcia. - Pociągam nosem. - No, Juniorek, nie płakusiaj, bo będziesz rozklekotanym bobrem. - Wystawiam mu język i przechodzę przez szatnie do mojego piłkarza, któremu siadam na kolanach i wtulam się w niego, a ten cmoka mnie we włosy.

- Melka, skoro pobrudziłaś koszulkę, to ja ci mogę dać zastępczą! - krzyczy Piszczek, a ja odwracam wzrok w jego kierunku, akurat gdy nachyla się i chwyta swój strój awaryjny, a moment później jego koszulka przelatuje przez połowę pomieszczenia i ląduje na głowie Pstrąga, a nie przepraszam Rybusa, czy inaczej Rybki, który znalazł swój kąt na środku szatni.

- Hej, hej, Piszczu, daj sobie spokój. - odzywa się Maciek, odrzucając mu kawałek jego stroju. - Nie widzisz, że nikt cie nie chce? - Prycham śmiechem, który na szczęście stłumiony jest ramieniem Arka, który mnie obejmuje. - No i nie dziwię się, że Melka woli Milika.

- Nie obrażaj mi Łukiego! - woła Błaszczu. - Ja mogę ubrać twoją koszulkę. - oferuje, a trener wzdycha jedynie.

- Kuba, ty masz swoją i niech tak zostanie, dobra?

______________________

Siemaneczko!
Jeszcze się wyrobiłam w sobotę... Uff....

Jakbyście zauważyli jakieś błędy, to dajcie znać

Następny rozdział już normalnie w środę (21.03.2018)

Buziaczki 😘

POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz