64

1.2K 63 10
                                    

Przywołuję na twarz uśmiech, bo jednak znów udało mi się przeżyć trening Krychowiaka i nawet Grzesiek wyszedł z niego cały. Macham lekko ochroniarzowi i w momencie, gdy chce chwycić klamkę, odzywa się głos z moich koszmarów.

- Mela, zaczekaj. - odwracam się i jęczę cicho, bo wyczerpaliśmy dzisiejszy limit minut w tym samym pomieszczeniu - Musimy poważnie porozmawiać. - dodaje, a ja unoszę prawą brew w górę.

- To ty umiesz być poważny? - Krycha zatrzymuje się w miejscu i spogląda na mnie jak na Idiotkę. - No co? Wolę się upewnić. - wzruszam ramionami, po czym wreszcie udaje mi się chwycić klamkę i nawet pociągnąć szklane drzwi. Jeszcze tylko przejść przez nie, zamknąć i uciekać stąd najlepiej w kosmos.

- Ale gdzie ty idziesz? Mieliśmy porozmawiać. - jęczę cicho na jego słowa.

- Musimy koniecznie tutaj? I tak spędzam tu za dużo czasu jak na moje nerwy. - widząc wyraz jego twarzy znów jęczę, zamykając wrota do mojej wolności. - Nie przerywając, mów.

- Mela, chodź chociaż do kawiarni. - w milczeniu podążam za nim. Zajmuję stolik najbardziej wysunięty w stronę wyjścia, a Grzesiek idzie do baru, zapewne coś zamówić. I po chwili przynosi mi zieloną herbatę.

- Coś zrobił? Czy to Milik coś spierniczył po całej linii?

- Nikt nic nie spierniczył.

- To po co herbata? - Wskazuję na kubek.

- Tak będzie lepiej dla twoich nerwów. - Uśmiecha się nerwowo. - Mela, bo jest jedną sprawa. Chciałem Ci to powiedzieć, zanim dowiesz się od kogoś innego. - mrugam szybko powiekami, zastanawiając się o co mu, do diaska, chodzi. - Bo ja transfer będę miał prawdopodobnie. W przyszłym tygodniu lecę obgadać wszystko, na badania i próbny trening.  - Otwieram lekko usta. - Dobrze wiesz, że nie dostałem powołania na zgrupowanie przez to, że nie gram. - Obserwuję jak wpatruje się w blat.

- To chyba dobrze, nie? - Sięgam po naczynie i upijam łyk jeszcze gorącego napoju.

- Niby tak, ale nie wiem co będzie z tobą. Wiem, że nie cierpisz pracować ze mną, ale teraz możesz w ogóle stracić tą robotę, a naprawdę nie chcę, żebyś przeze mnie miała kłopoty.

- Grzesiu, może nie od razu nie cierpię. Po prostu jesteś irytujący. - Uśmiecham się lekko, powodując tym samym, że piłkarz cicho pycha. - O mnie się nie martw. Zawsze sobie radzę i przynajmniej będę miała teraz więcej czasu, bo te treningi z tobą są jednak czasochłonne.

- A co z kasą? Tu ci płacili, a teraz wylądujesz na lodzie. - Zagryza wargę, a ja uświadamiam sobie, że naprawdę się o mnie troszczy i martwi. Czyżbym zyskiwała kolejnego “starszego brata”?

- Mam jeszcze judo i kawiarnie Leona, a w razie czego jest Robert. Zawsze mogę się do niego zwrócić o pomoc.

- Ja nie wiem jak to wszystko łączysz. - wzdycha. - I jeszcze dwa kierunki.

- Nie pracuję na pełne etaty. - wzruszam ramionami. - I Leo woła mnie w kryzysowych sytuacjach, gdy nie daje sobie już rady z klientami.

- Nadal to dla mnie czarna magia. - przez chwilę w pomieszczeniu panuje cisza, bo kelner zniknął na zapleczu, a żadne z nas się nie odzywa. Dopiero, gdy kończę herbatę, Krychowiak znów zaczyna. - Mela, musisz wiedzieć, że zawsze możesz na mnie liczyć. Powiedz tylko słowo, a zrobię wszystko, co tylko będę mógł. I nie bój się prosić nawet o kasę. Pomogę Ci w każdej sytuacji.

- Grzesiu, w razie czego poproszę o jedno z twoich futer. Myślę, że wystarczy na pół roku godnego życia. - Śmiejemy się cicho,podnosząc. Odnoszę kubek do baru i wracam do piłkarza. - Dziękuję za wszystko

__________________________

Ja wiem, że transfer Grzesia był przed kontuzją Arusia, ale wszystko mi się pomieszało... Wybaczcie. I za ten mini rozdział też przepraszam

Jeśli znajdziecie jakieś błędy, dajcie znać

Dodatkowo zapraszam was na moje nowe opowiadania:
-> "No roots"
-> "Little lier"

Jedno jest typowe licealne, o nastolatkach, a drugie o piłkarzach, także zapraszam serdecznie 😘

Buziaczki i widzimy się za tydzień 😘

POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz