26

1.7K 81 10
                                    

Budzi mnie dzwonek. Na ślepo szukam dłonią komórki. Gdy w końcu ją znajduję, odbieram, jednak ciągle nie patrzę kto dzwoni o tak nieludzkiej godzinie.

-Halo?- Zaczynam z lekką chrypka.

-Mela? Przepraszam, że dzwonię tak późno, ale nie mogę dodzwonić się do Kuby.- Uchylam powieki i spoglądam na ekran, chcąc się upewnić kto dzwoni.

-Agata?- Wymrukuję, spoglądając na zegarek. Jest już prawie pierwsza.- O co ci chodzi?

-Mela, martwię się o Kubę. Dzwonię do niego, ale cały czas ma wyłączony telefon.- W jej głosie słyszę prawdziwą troskę.

-Pewnie jeszcze są w samolocie i wracają. Oddzwoni jak tylko wylądują. Nie martw się.

-Melcia, znasz go. Boję się, że może sobie coś zrobić. Że obwinia się o to wszytko.- Marszczę brwi, podnosząc się do pozycji siedzącej.

-Przegrali?- Pytam.

-Tak. W karnych.- Odpowiada, a ja zwlekam się z łóżka i podchodzę do szafy.

-Pójdę pod hotel. Jakby się odezwał daj mi znać. Ja jak się czegoś dowiem, to też zadzwonię.

-Powiedz mu, że bardzo go kocham i dla mnie i dzieciaków jest bohaterem.

-Oki. Pa.- Rozłączam się i jak najszybciej się da przebieram się w jakieś dżinsy i czarną bluzę. Naciągam jeszcze na nogi buty sportowe i z komórką i kluczami wychodzę z mieszkania. Zbiegam na trzecie piętro i pukam do mieszkania Leona, który otwiera po kilku minutach, ubrany w same bokserki, zapewne klnąc po włosku.- Mógłbyś mi pożyczyć samochód?- Robię słodką minkę, a ten wpatruje się we mnie, marszczy brwi, a następnie nachyla i prostuje już z kluczykami w dłoni.

-Coś się stało?- Pyta, ziewając.

-Nie wiem.- Odbieram od niego klucze.- Dzięki. Wiszę ci piwo.- Uśmiecham się lekko.

-... i benzynę.- Dodaje, a potem znika za drzwiami.

W kilka minut docieram pod budynek, w którym mieszka reprezentacja. Siadam na ławce przed hotelem, podciągam kolana pod brodę i wypatruję autobusu, który powinien przywieźć piłkarzy z lotniska. Nie wiem nawet kiedy, ale zasypiam. Budzi mnie dopiero szturchanie. Otwieram szeroko oczy i dostrzegam Milika.

-Mela, co tu robisz?- Pyta, siadając obok mnie. Za to ja zrywam się i rozglądam dookoła.

-Gdzie Kuba?- Zwracam się do Arkadiusza, gdy nigdzie nie dostrzegam Błaszczykowskiego.

-Wsadziliśmy go jakoś dwa kilometry temu jakoś tam. Przed mostem. Chciał się przejść i przewietrzyć.- Odpowiada mi wskazując na prawo, a obok mnie pojawia się Pieczara.- A co się stało?

-Aga do mnie dzwoniła.- Mówię jedynie i rzucam się do biegu w kierunku, w który wskazał.

-Cholera.- Mruczy Piszczek.

-O co chodzi?- Słyszę jeszcze jak dopytuje Arek.

-Zawołaj Lewego.- Rzuca Łukasz.- Powiedz mu, żeby za nami pobiegł.- Powoli przestaję ich słyszeć. Biegnę przed siebie, chcąc jak najszybciej znaleźć Błaszczykowskiego, zanim ten zrobi sobie coś głupiego. Kilka minut później docieram do mostu, o którym mówił Milik. Przystaję na moment. Na środku ktoś stoi, nachylając się nad barierką. Rzucam się do jeszcze szybszego biegu, by zdążyć na czas.

-Quki!- Krzyczę, a mężczyzna prostuje się i odwraca się w moim kierunku. W końcu zatrzymuje się w ramionach Kuby.- Nigdy więcej nie rób czegoś takiego.- Mówię, cały czas wtulona w niego.

POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz