72

1.3K 83 20
                                    

Krzyczę głośno, widząc że tuż przy białej linii ustawił się piłkarz z numerem dziewięćdziesiąt dziewięć na jasnoniebieskiej koszulce. Co prawda, drużyna z Neapolu przegrywa trzy jeden z zawodnikami z Rzymu, ale to nie powstrzymuję mnie od wrzasków i wymachiwania rękami na wszystkie strony, przy okazji podskakując w miejscu.

Podobnie jak większą część kibiców wykrzykuję nazwisko piłkarza, który właśnie wbiega na murawę i którego koszulkę właśnie mam na sobie. Uśmiecham się szeroko, mimo że do końca rozgrywki zostało jedynie piętnaście minut, ale nawet to, że zapewne Napoli przegra, nie jest w stanie pozbawić mnie dobrego humoru. W końcu mój ukochany wreszcie, po kilkunastomiesięcznej przerwie wraca do robienia tego co kocha, czyli ganiania za piłką, a ja, pomimo tego, że totalnie tego nie rozumiem, mogę go tylko wspierać, dlatego też wrzeszczę ile mam sił w płucach.

Spoglądam w bok, gdzie stoi Laura i podobnie jak na każdym meczu, na którym jesteśmy razem, wpatruje się we mnie jak zaczarowana. Robię jakąś głupią minę, a ta zaczyna chichotać.

- Melcia, już nie mogę się doczekać, aż zamieszkasz z Arkiem. - odzywa się, ale w zasadzie krzyczy, bo inaczej nic nie byłabym w stanie usłyszeć przez hałas, który tu panuje.

- Pierwsze muszę się obronić! - odpowiadam tym samym tonem głosu.

- Wiem, ale ja cię po prostu kocham! - Uśmiecham się szeroko, po czym wracam do moich wrzasków i kibicowania.

*

Mecz kończy się trochę słabo dla drużyny z Neapolu, a lepiej dla tej z Rzymu, bo ci wygrywają cztery dwa, ale to nie jest dzisiaj najważniejsze. Najważniejsze dla mnie jest to, że w dzisiejszym meczu wziął udział mój chłopak, a tym samym wrócił do gry po kontuzji, której doznał w tamtym roku.

Razem z Laurą zamiast w kierunku wyjścia, kierujemy się w stronę bramki, która odgradza strefę dla kibiców, od tej dla piłkarz, skąd macha do nas wysoki i szczupły facet z szerokim uśmiechem. Docieramy do jednego z ochroniarzy, a ten puszcza nam oczko, a zaraz potem przepuszcza. Razem z narzeczoną Zielińskiego schodzimy po betonowych schodach i wpadamy prosto w ramiona naszych ukochanych, którzy stoją na trawie. Szczerzę ząbki w kierunku mojego jedynego, po czym cmokam go w nos.

- Wybiegałeś się za wszystkie czasy? - pytam, zarzucając dłonie na jego ramiona.

- Nie jestem psem. - Chłopak mruży oczy, ale na jego ustach pojawia się delikatny uśmiech. - Ale wybiegałem się. - przyznaje, sam łącząc nasze usta. Po chwili opieram się plecami i jego klatkę piersiową i spoglądam na parę obok, która również się obściskuje. Chrząkam cicho, co zwraca ich uwagę, bo odgrywają się od siebie, a na policzkach Piotrka pojawiają się rumieńce.

- Wpadłyśmy z Lauri na mały pomysł, żeby was pocieszyć po porażce. - odzywam się oficjalnym tonem, ale używając mojego prywatnego zrobienia imienia dziewczyny. - Kto chce iść na lody? - Uśmiecham się szeroko, ale zamiast głosów naszych piłkarzy, odzywa się obcy dla mnie, ale ciągle po polsku.

- A mogę do was dołączyć? - Odwracam się w stronę wysokiego mężczyzny, który ma na sobie bluzę tego drugiego klubu. - My się jeszcze nie znamy. - odzywa się i wyciąga dłoń w moim kierunku. - Jestem Łukasz Skorupski. - przedstawia się.

- Melka Lewandowska. - odzywam się niepewnie, spoglądając na Arkadiusza.

- Gratki za wygraną. - odzywa się mój chłopak.

- To raczej nie dla mnie. Cały mecz przesiedziałem. - Wzrusza ramionami. - No, ale ty wreszcie wróciłeś. Włochy za tobą tęskniły. Słyszałeś te krzyki jak wchodziłeś? - rzuca, a ja śmieję się cicho.

- To chyba głównie ja krzyczałam. - przyznaje w akompaniamencie śmiechu Słowiak.

- Nie no, wszyscy wrzeszczeli, ale ty najgłośniej. - Uśmiecha się. - Aruś, takiej dziewczyny to każdy ci może zazdrościć. - dodaje, a Milik przyciąga mnie do siebie i cmoka w skroń.

- Wiem, wiem. I pomyśleć, że prawie dwa lata temu Piszczu musiał ją porwać, żeby pojechała z nami na mecz. - Napełniam buzię powietrzem, przypominając sobie moje przerażenie. Przez moje ciało przebiega dreszcz i wtulam się mocniej w ciało piłkarza.

- To akurat nie było fajne. - wyduszam.

- Wiem, skarbie. - Znów dostaję całusa w skroń.

- No, dobra, my tu gadu gadu, a nasze lody czekają. Zbieramy się, dzieciaki. - Laura klaska w dłonie. - Myślę, że najlepiej będzie wymieszać się w tłum i iść do tej budki całkiem niedaleko stadionu. Co wy na to?

*

Docieramy pod drewnianą budkę, w której, jak zapewniała Laura, są najlepsze lody w całym kraju. Zatrzymujemy się w miejscu, wpatrując w mały budyneczek. W końcu spoglądam na dziewczynę, która krzywo skrzywiła się nieznacznie.

- O tym nie pomyślałam. - odzywa się w końcu, gdy cała nasza grupka wpatruje się w nią. - Ej, no, to nie moja wina. - dodaje.

- Kotek, ale my nic nie mówimy. - odzywa się Piotrek, obejmując ją ramieniem. - To co robimy? Odpuszczamy? - dopytuje.

- No co wy? Coś wymyślimy. - odzywa się Arek. - Mela, a nam jeszcze nie zostało trochę rożków w domu? - pyta.

- Na pewno zostało. - odpowiadam.

- No to jedziemy do nas. - ogłasza Milik. - Robię imprezkę z okazji powrotu do gry. - Uśmiecha się szeroko.

*

Przymykam powieki, leżąc wtulona w ciało Arkadiusza. Moje nogi są wplątane w jego, które wyłożył na mały, szklany stolik, stojący na puchatym dywanie. Czuję jak piłkarz przesuwa palcami po moim ramieniu, rysując przeróżne kształty, czym powoduje, że na mojej skórze co chwila pojawia się dreszcz.

- Śpisz. - odzywa się cicho w pewnym momencie. To bardziej stwierdzenie niż pytanie, ale uchylam oczy i odwracam wzrok, spoglądając na jego twarz.

- Nie. - odpowiadam, uśmiechając się lekko. Właściwie ciągle nie wiem, dlaczego tu siedzimy, zamiast spać w ciepłym łóżku, skoro jest pewnie już po trzeciej nad ranem, ale zaraz po wyjściu nowo poznanego bramkarza i pary usiedliśmy tutaj i tak jakoś zostaliśmy. - Jesteś pewny tego wszystkiego? - pytam.

- Tego, że zabieram cię na zgrupowanie? - dopytuje, marszcząc brwi. - Chłopaki by mnie zabili, gdybym cię nie wziął. - dodaje, po czym cmoka mnie w nos. - Zresztą ktoś musi mnie tam pilnować. - Wzrusza ramionami.

- Nie chodzi mi o zgrupowanie. - mruczę, ignorując drugą część jego wypowiedzi, która mija się z prawdą. - O nasze życie mi chodzi. - poprawiam. - O to, czy naprawdę chcesz, żebym z tobą zamieszkała. Nie pozbędziesz się mnie, jak to się stanie. Musisz o tym wiedzieć. - mówię, a ten obejmuje mnie jeszcze mocniej.

- Kocham cię, Mela i nie chcę się ciebie pozbyć. Kolorujesz całe moje życie i nie wyobrażam sobie przyszłości bez ciebie.

_________________

Hej, hej, dzisiaj trochę krótszy rozdział i Mela się w miarę nie wygłupia, ale prawdopodobnie w tak bliżej weekendu, albo po weekendzie dodam jeszcze dodatek

Dajcie znać, jeśli znajdziecie jakieś błędy

Zapraszam do moich pozostałych opowiadań

No i buziaki 😘😘😘

POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz