69

1.2K 74 7
                                    

Francuski
Rozmowa przez telefon

----------------------

Rozglądam się dookoła, próbując wychwycić na śniegu białą plamę, ale to bardzo trudne, zważywszy na to, że ta cały czas się rusza. Mrużę oczy, wpatrując się mniej więcej w ciemny cień, gdy mój telefon zaczyna wibrować w kieszeni. Nie spuszczając wzroku z maltańczyka, wyciągam komórkę i odbieram.

- Tak? - odzywam się po francusku.

- Cześć, miałaś zadzwonić jak wrócisz. - odzywa się głos, który rozpoznam wszędzie. Wywracam oczami.

- Heloł, Grzesiu. - Rękawiczką zgarnia śnieg z ławki i siadam na niej. - Może miałam, ale czy ja kiedyś cię słuchałam? - Uśmiecham się do siebie, cały czas śledząc wzrokiem szczeniaka.

- No raczej nie. - Wzdycha. - Robisz coś jutro wieczorem? - Marszczę brwi, jednocześnie się podnosząc, bo mi tyłek za bardzo marznie.

- Będziecie w Paryżu? - pytam, może ze zbyt słyszalnym w głosie entuzjazmem, bo piłkarz wybucha śmiechem.

- Ja wiedziałem, że w głębi serca mnie lubisz. - mówi, ciągle wesoły.

- A czy ja kiedyś zaprzeczyłam? Albo wiesz co? Nie odpowiadaj. - dopowiadam od razu. - Lubię cię, lubię. Znaj moją dobroć. Ale Celiś też będzie?

- Cel, Mela pyta czy też będziesz? - Mężczyzna zwraca się do swojej dziewczyny po francusku.

- Tak! Kocham cię! - dociera do mnie jej krzyk po polsku, na co wybucham śmiechem, tak, że jakaś starsza para się na mnie odwraca. Na szczęście mała, biała kulka grzecznie biega wokół moich stóp.

- Też cię kocham, Celiś. - odpowiadam. - To dzwoń jak będziecie się zbliżać.

- Ale na którą mamy być? - dopytuje, a ja wzruszam ramionami, a dopiero potem uświadamiam sobie, że tego nie widzi.

- Nie wiem, ja kończę zajęcia z młodzikami o szóstej. Daj mi czas dotrzeć do mieszkania i na szybki prysznic.

- To przyjdziemy o szóstej. - oznajmia, a ja śmieję się cicho.

- Czyli będę gotowa na siódmą, panie spóźnialski.

- Idealnie. To pa. Do jutra.

- Do jutra. - Dociera do mnie jeszcze jego cmoknięcie w słuchawkę, a potem urwanie połączenie. Wrzucam komórkę do kieszeni w płaszczu, ale wtedy ta znów zaczyna wibrować. Wyciągam go z powrotem i spoglądam na ekran, gdzie dostrzegam moje zdjęcie z Błaszczykowskim, na którym piłkarz cmoka mnie w policzek, podczas gdy ja jem ciastko. - Siemaneczko, Quki. - odzywam się.

- Cześć, młoda. Masz chwilę czasu? - pyta, a ja spoglądam na maltańczyka, który znów pobiegł w stronę drzew.

- A no mam. Co tam słychać? - Robię drugie podejście siedzenia na ławce, ale to kończy się tak samo.

- W sumie, to nic ciekawego. Święta, święta i po świętach, jak to mówią. - mruczy. - Ty już w Paryżu, nie?

- Tydzień temu wróciłam. - odpowiadam. - A ty w Wolfsburgu? - pytam.

- Dokładnie. - Przez moment zapada cisza, a ja czekam tylko na jego słowa. Odzywa się w końcu. - Dodałaś zdjęcie z Lewym i Mileną. - oznajmia.

- Zgadza się. - Uśmiecham się lekko. - Całe dwa tygodnie temu. - uściślam.

- I teraz wszyscy wiedzą, że ty i Lewy jesteście rodzeństwem.

POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz