41.3

1.3K 66 11
                                    

Rozmowa na Skypie

-------------------------------------

Leżę na brzuchu na łóżku Roberta i ciągle zaczepiam Arkadiusza, który składa życzenia na Skypie pozostałym piłkarzom i kilku osobom z ekipy, w tym Ciumowi, który siedzi, oparty o ścianę koło nas. Ułożył się tak idealnie, że w ogóle nie widać go w kadrze na laptopie mamy, pożyczonym przez mojego chłopaka. Życzenia powoli się kończą i zaczyna się luźna rozmowa między nimi.

- Mela! - wykrzykuje w pewnym momencie Wiśniowski.

- Czereśnia! - Idę jego śladem, a reszta siedzi cicho, czekając jak potoczy się nasza rozmowa.

- Ty i nasz Aruś to chyba jednak coś poważnego skoro spędzasz z nim święta, a nie z rodziną. - Milik spogląda na mnie, chyba dopiero teraz zauważając nasze ustawienie.

- Wiesz co ci powiem, Czereśnia? Że zrobiliśmy taki magiczny myk. - Podnoszę się powoli i przechodzę koło brata. - I jestem w dwóch miejscach jednocześnie. - Macham im tym razem do laptopa Ciumka. - Takie tu czary się dzieją. - Wracam do Arka i kładę się na jego plecach.

- Czyli to Arek jest u was. - komentuje okularnik.

- No brawo. Ja wiedziałam, że nie bez powodu nosisz te okulary. - Uśmiecham się szeroko, kładąc głowę na ramieniu piłkarza. - Jak tam wam święta mijają?

- Meluś, Kochanie moje, tęsknię za tobą. - odzywa się Grzesiek, a ja krzywię się automatycznie, wtulając jeszcze mocniej w Arkadiusza. - Kiedy wracasz? Wyjadę po ciebie na lotnisko. - Krychowiak szczerzy się, wywołując tym samym śmiech wszystkich, łącznie z dwójką moich towarzyszy.

- Facet, ty mi lepiej zejdź z oczu. - syczę. - A poza tym, czy ty też nie siedzisz w Polsce na jakimś zadupiu, panie udawany francuski akcent?

- Mrzeżyno to nie zadupie. - Otwieram usta, słuchając co mówi, aż w końcu wybucham śmiechem.

- Chłopie, powtórz to.

- Mrzeżyno to nie zadupie. - powtarza, wywracając oczami, a ja sięgam po telefon Arka, leżący najbliżej i podstawiam go pod nos właścicielowi, żeby go odblokował, co robi. Wpisuję podaną przez Grześka miejscowość w Google, robiąc przy tym kilka błędów ortograficznych.

- Wikipedia jasno mówi, że to osada. - zaczynam, wpatrzona w ekran. - Czyli jednogłośnie stwierdzam, że zadupie, a Wikipedia w dodatku się ze mną zgadza. - Uśmiecham się szeroko.

- Melka, nie bądź nie miła. - syczy Robert, a ja odwracam się w jego kierunku i robię smutną buźkę. - Ej, nie smutaj. - Rzuca we mnie poduszką, która oczywiście wyślizguje mi się z dłoni i uderza prosto w ekran laptopa mamy. Słyszę jak Arkadiusz wstrzymuje oddech. Sięgam po narzędzie zbrodni i sprawdzam czy sprzęt nie ucierpiał, ale wygląda dobrze, więc odrzucam broń w mojego brata, trafiając w środek twarzy.

- Masz za swoje. - Wystawiam mu jeszcze język i wracam do przytulanie mojego chłopaka.

- Co to za czułości? - komentuje Jędrzejczyk. - A słyszeliście ten suchar? Dlaczego choinka nie jest głodna? - Uśmiecham się szeroko, czekając na odpowiedź, podobnie jak każdy. - Bo Jodła. - Praktycznie wszyscy wybuchają śmiechem, oprócz jednego mężczyzny.

- Mało śmieszne, Jędza. - Marszczę brwi, bo to naprawdę było śmieszne.

- To Tomek Jodłowiec. - szepcze Arek, widząc moją minę. - Każdy mówi na niego Jodła. - Cmokam go w policzek za podpowiedź, jednocześnie przypominając sobie, że rzeczywiście w czasie Euro przedstawiał mi jakieś drzewo.

- No jak nie śmieszne, jak śmieszne. Ty po prostu masz jakieś inne poczucie humoru, capie. - Artur robi jakąś dziką minę, a drzwi do pokoju się otwierają i staje w nich Anka.

- Kończycie już? Bo kolacja gotowa. - Turlam się po pościeli, staję na równych nogach, nachylam się jeszcze nad laptopem i macham do kamerki.

- Pa, zgredki. Jedzenie jest jednak ważniejsze. - Uśmiecham się i zatrzymuję się koło ciężarnej.

- Melka, czekaj! - Jednak za dużo czasu spędzałam w przeszłości z Piszczkiem, bo teraz doskonale mogę odróżnić jego głos. - Wpadnij do nas kiedyś! Tęsknię za tobą! - Wywracam oczami, wtulając się w kobietę.

- A my to nie tęsknimy? - Odpowiada ktoś niezidentyfikowany. - Chyba musisz urządzić tournee i wszystkich poodwiedzać.

- Zapomnijcie. Czasu nie mam. - odpowiadam, a koszulka Lewandowskiej tłumi mój głos.

- Czy ja słyszałem, że się zgodziłaś? Zaraz wyślę ci mój adres! - wrzeszczy Grzesiek, którego głos niestety też umiem rozpoznać.

- Niestety go już posiadam. - Odrywam się od trenerki i siadam na łóżku, nachylając się, żeby po raz ostatni spojrzeć na piłkarzy. - Nie będzie żadnego tournee. Może jeszcze się kiedyś spotkamy, ale Pieczara, ty na to nie licz. A teraz serio idę. Głodna jestem. - Wysyłam im całusa i ponownie się podnoszę.

________________________

To już ostatni rozdział świąteczny i w środę (13.12.2017) wracamy do Paryża 😉

Dajcie znać jeśli znajdziecie jakieś błędy.

Miłej niedzieli i widzimy się w środę.
Buziaczki 😘😘😘

POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz