Rozmowa na Skypie
-------------------------------------
Leżę na brzuchu na łóżku Roberta i ciągle zaczepiam Arkadiusza, który składa życzenia na Skypie pozostałym piłkarzom i kilku osobom z ekipy, w tym Ciumowi, który siedzi, oparty o ścianę koło nas. Ułożył się tak idealnie, że w ogóle nie widać go w kadrze na laptopie mamy, pożyczonym przez mojego chłopaka. Życzenia powoli się kończą i zaczyna się luźna rozmowa między nimi.
- Mela! - wykrzykuje w pewnym momencie Wiśniowski.
- Czereśnia! - Idę jego śladem, a reszta siedzi cicho, czekając jak potoczy się nasza rozmowa.
- Ty i nasz Aruś to chyba jednak coś poważnego skoro spędzasz z nim święta, a nie z rodziną. - Milik spogląda na mnie, chyba dopiero teraz zauważając nasze ustawienie.
- Wiesz co ci powiem, Czereśnia? Że zrobiliśmy taki magiczny myk. - Podnoszę się powoli i przechodzę koło brata. - I jestem w dwóch miejscach jednocześnie. - Macham im tym razem do laptopa Ciumka. - Takie tu czary się dzieją. - Wracam do Arka i kładę się na jego plecach.
- Czyli to Arek jest u was. - komentuje okularnik.
- No brawo. Ja wiedziałam, że nie bez powodu nosisz te okulary. - Uśmiecham się szeroko, kładąc głowę na ramieniu piłkarza. - Jak tam wam święta mijają?
- Meluś, Kochanie moje, tęsknię za tobą. - odzywa się Grzesiek, a ja krzywię się automatycznie, wtulając jeszcze mocniej w Arkadiusza. - Kiedy wracasz? Wyjadę po ciebie na lotnisko. - Krychowiak szczerzy się, wywołując tym samym śmiech wszystkich, łącznie z dwójką moich towarzyszy.
- Facet, ty mi lepiej zejdź z oczu. - syczę. - A poza tym, czy ty też nie siedzisz w Polsce na jakimś zadupiu, panie udawany francuski akcent?
- Mrzeżyno to nie zadupie. - Otwieram usta, słuchając co mówi, aż w końcu wybucham śmiechem.
- Chłopie, powtórz to.
- Mrzeżyno to nie zadupie. - powtarza, wywracając oczami, a ja sięgam po telefon Arka, leżący najbliżej i podstawiam go pod nos właścicielowi, żeby go odblokował, co robi. Wpisuję podaną przez Grześka miejscowość w Google, robiąc przy tym kilka błędów ortograficznych.
- Wikipedia jasno mówi, że to osada. - zaczynam, wpatrzona w ekran. - Czyli jednogłośnie stwierdzam, że zadupie, a Wikipedia w dodatku się ze mną zgadza. - Uśmiecham się szeroko.
- Melka, nie bądź nie miła. - syczy Robert, a ja odwracam się w jego kierunku i robię smutną buźkę. - Ej, nie smutaj. - Rzuca we mnie poduszką, która oczywiście wyślizguje mi się z dłoni i uderza prosto w ekran laptopa mamy. Słyszę jak Arkadiusz wstrzymuje oddech. Sięgam po narzędzie zbrodni i sprawdzam czy sprzęt nie ucierpiał, ale wygląda dobrze, więc odrzucam broń w mojego brata, trafiając w środek twarzy.
- Masz za swoje. - Wystawiam mu jeszcze język i wracam do przytulanie mojego chłopaka.
- Co to za czułości? - komentuje Jędrzejczyk. - A słyszeliście ten suchar? Dlaczego choinka nie jest głodna? - Uśmiecham się szeroko, czekając na odpowiedź, podobnie jak każdy. - Bo Jodła. - Praktycznie wszyscy wybuchają śmiechem, oprócz jednego mężczyzny.
- Mało śmieszne, Jędza. - Marszczę brwi, bo to naprawdę było śmieszne.
- To Tomek Jodłowiec. - szepcze Arek, widząc moją minę. - Każdy mówi na niego Jodła. - Cmokam go w policzek za podpowiedź, jednocześnie przypominając sobie, że rzeczywiście w czasie Euro przedstawiał mi jakieś drzewo.
- No jak nie śmieszne, jak śmieszne. Ty po prostu masz jakieś inne poczucie humoru, capie. - Artur robi jakąś dziką minę, a drzwi do pokoju się otwierają i staje w nich Anka.
- Kończycie już? Bo kolacja gotowa. - Turlam się po pościeli, staję na równych nogach, nachylam się jeszcze nad laptopem i macham do kamerki.
- Pa, zgredki. Jedzenie jest jednak ważniejsze. - Uśmiecham się i zatrzymuję się koło ciężarnej.
- Melka, czekaj! - Jednak za dużo czasu spędzałam w przeszłości z Piszczkiem, bo teraz doskonale mogę odróżnić jego głos. - Wpadnij do nas kiedyś! Tęsknię za tobą! - Wywracam oczami, wtulając się w kobietę.
- A my to nie tęsknimy? - Odpowiada ktoś niezidentyfikowany. - Chyba musisz urządzić tournee i wszystkich poodwiedzać.
- Zapomnijcie. Czasu nie mam. - odpowiadam, a koszulka Lewandowskiej tłumi mój głos.
- Czy ja słyszałem, że się zgodziłaś? Zaraz wyślę ci mój adres! - wrzeszczy Grzesiek, którego głos niestety też umiem rozpoznać.
- Niestety go już posiadam. - Odrywam się od trenerki i siadam na łóżku, nachylając się, żeby po raz ostatni spojrzeć na piłkarzy. - Nie będzie żadnego tournee. Może jeszcze się kiedyś spotkamy, ale Pieczara, ty na to nie licz. A teraz serio idę. Głodna jestem. - Wysyłam im całusa i ponownie się podnoszę.
________________________
To już ostatni rozdział świąteczny i w środę (13.12.2017) wracamy do Paryża 😉
Dajcie znać jeśli znajdziecie jakieś błędy.
Miłej niedzieli i widzimy się w środę.
Buziaczki 😘😘😘
CZYTASZ
POŁĄCZENI PIŁKĄ
FanfictionMelania od kilku lat mieszka we Francji. Jej życie zmienia się, gdy pewnego dnia idzie do hotelu, w którym mieszka Reprezentacja Polski w piłce nożnej, aby spotkać się z Robertem Lewandowskim. Nowy rozdział w każdą środę!