53.2

1.7K 71 8
                                    

Melania, Mela, Melka, Melusia, każde z tych słów krążą w mojej głowie prawie rok. Dzień w dzień. Godzina w godzinę. Minuta w minutę. Sekunda w sekundę. Imię młodszej siostry Roberta, która teraz śpi wtulona we mnie.

Spoglądam na nią z uśmiechem, bo to właśnie ona, a nie piłka jest dla mnie najważniejsza na świecie, chociaż jeszcze jeszcze niedawno twierdziłem, że miłości poszukam dopiero po skończeniu kariery. No, ale Melka nigdy nie trzyma się moich planów i zawsze coś przekręca, więc pewnie dlatego wpakowała się do hotelu kilka lat wcześniej. Pomimo tego, że zdemolowała całe moje życie, nie wiem co bym zrobił bez niej.

Zresztą zareagowała na moją kontuzje nawet gorzej niż ja, a gdy widziałem jej łzy wiedziałem w głębi duszy, że muszę być twardy dla niej, szczególnie jak powiedziała, że mnie kocha. To złamało mnie do końca.

Sam miałem ochotę powiedzieć jej to już wcześniej, a nawet wykrzyczeć całemu światu, ale dopiero przy naszym kolejnym spotkaniu. Przygotowałbym romantyczną kolacje, ale jak już wspomniałem, Melka miesza wszystko. Zawsze, ale nie byłaby sobą, gdyby tego nie robiła.

Zakochałem się w niej. Wpadłem po same uszy i zrobiłbym wszystko, żeby była szczęśliwa. Kocham jej uśmiech, blask w oczach, gdy coś kombinuje, a nawet to jak cichutko wzdycha przez sen. Jej śmiech powoduje, że sam automatycznie się śmieję, a gdy płacze, mam ochotę umrzeć. Tego widoku nie życzę nikomu.

- Miluś, długo się tak na mnie patrzysz? - nachylam się składając całusa na nosie dziewczyny.

- Kilka minut. Może kilkanaście. Nie wiem. - wzruszam ramionami, a ta wyplątuje się z mojego uścisku, ale tylko po to, żeby usiąść po turecku na pościeli i złapać moją dłoń, którą zaczyna się bawić.

- Nie gniewasz się na mnie? - marszczę brwi, bo całkowicie nie rozumiem o co jej chodzi. - No, że przyjechałam, nic ci o tym nie mówiąc.

- Zwariowałaś? Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. - mówię zgodnie z prawdą, całując jej kostki. - Możesz zawsze mi robić takie niespodzianki.

Zmieniam pozycję na pół leżącą, opierając się o zagłówek za nami. Obserwuję jak dziewczyna stara się ogarnąć grzywkę, ale jakoś jej to nie wychodzi. Wzdycha więc cicho, po czym sięga po telefon. Krzywi się nieznacznie, wpatrując się w ekran, a gdy już mam spytać, co tam widzi, odwraca telefon w moim kierunku.

- Temu to się chyba nudziło w nocy. - mruczy, a ja przejeżdżam wzrokiem po wiadomościach od Krychy. Po literce w każdej, tworząc wyraz “dobranoc”. - Niby ten facet mnie wkurza jak mało kto, ale wiesz, że ja go chyba lubię? - mówi cicho, tak jakby dopiero teraz sobie to uświadomiła. - Ale pracy z nim nie życzę nikomu. No chyba, że tylko mnie tak wkurza. - Czarnowłosa opada na moją klatkę piersiową, wtulając się we mnie.

- Grzesiek chyba z zasady wkurza wszystkich. - wzruszam ramionami, jednocześnie głaskając ją po włosach.

Czuję się tu tak dobrze. Jak w domu. Mógłbym tak spędzić całe życie i założę się, że jeśli tylko trafię do nieba, ono właśnie tak będzie wyglądać. Nie ma innej opcji.

- Mela, wiesz, że chyba musimy iść już na śniadanie? - mruczę cicho. - Albo po prostu prześpij się jeszcze chwilę, a ja coś ci tu przyniosę. - cmokam ją w czubek głowy.

- Co to, to nie, wiem, że nie masz chcesz, żebym w ogóle ruszała się z łóżka, ale Czeresieńka, Ciumek, Kubuś i, o zgrozo, Piszczu, jak mnie nie spotkają w jadalni to zaraz tu przygnają, więc snu za dużo to nie zyskam.

Czarnowłosa podnosi się najpierw z mojej klatki piersiowej, a potem i z łóżka. Podchodzi do swojej torby i kuca koło niej, zapewne szukając jakiś ciuchów. Idę jej śladem i po chwili oboje idziemy już do restauracji. Melka w czarnych dżinsach i w jedynej mojej “cywilnej” koszulce, w której tu przyjechałem, a ja w ciuchach “służbowych”.

Schodzimy, a raczej zjeżdżamy windą na parter, a potem spacerkiem kierujemy się do jadalni. Przed drzwiami ze złotą tabliczką “Restauracja” i białą kartką poniżej “tu robimy masę”, przyciągam dziewczynę do siebie i całuję, więc z lekkim opóźnieniem przekraczamy próg pomieszczenia. Czarnowłosa zatrzymuje się tuż przy drzwiach i rozgląda dookoła, a ja marszczę brwi.

- Co tam? - pytam.

- Gdzie mamy usiąść? Bo chyba trzy stoliki nam machają. - wskazuje przed siebie i rzeczywiście, Lewandowscy, Kuba i Piszczek machają do nas z jednego stolika, z drugiego Czereśnia, tfu… Wiśnia ze swoją ekipą, a trzeci jak idiota macha Jędza, który widocznie upodobał sobie moją dziewczynę jako świetną towarzyszkę do opowiadania sucharów.

- A do kogo chcesz iść? - dopytuję, bo sam nie wiem z gdzie mamy usiąść. Zawsze siadam z Zielińskim, ale najwidoczniej ani on, ani Krycha i Szczęsny jeszcze nie dotarli na śniadanie.

- Po prostu usiądźmy sami. Nikt nie poczuje się urażony. Albo raczej wszyscy poczują się urażeni tak samo.

Melka rusza do stołu szwedzkiego, a po chwili już z jedzeniem zajmujemy jeden z trzech wolnych stolików. Nie zaczynamy jeszcze nawet posiłku, gdy nad nami pojawia się mój kumpel z klubu.

- Mogę się dosiąść czy nie bardzo? - pyta.

- Piotruś, a czemu ty się o takie głupoty pytasz, co? - zaczyna panna Lewandowska, a Zielu ze śmiechem zajmuje miejsce naprzeciwko niej. - Jak tam u Laury?

Zieliński przez chwilę opowiada nowinki o swojej narzeczonej, które Mela słucha z ciekawością, bo już kilka razy spotkała wybrankę mojego przyjaciela i śmiem twierdzić, że nawet się polubiły. Co prawda Laura bardziej przypomina typową WAGs, ale jakieś wspólne tematy znalazły. Sam nie za bardzo skupiam się na opowieściach Piotrka, tylko po prostu jem, co chwila spoglądając na moją dziewczynę, która wydaje się być szczęśliwa, chociaż, o dziwo, jest między piłkarzami. No, ale nic nie może wiecznie trwać i na jej twarzy w pewnym momencie pojawia się grymas niezadowolenia, a ja kieruję wzrok w tą samą stronę co ona i dostrzegam powód jej niezadowolenia, a nawet dwa powody. Z tym, że ten drugi, zawsze jest tam gdzie pierwszy.

- A ktoś ci pozwolił tu usiąść? - odzywa się czarnowłosa, zwracając się do Krychowiaka, który szczerzy się jak głupi. Niby Mela udaje wściekłość, ale i tak dostrzegam ledwo widoczne kąciki ust, skierowane do góry.

_____________________

Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę z tego, że dokładnie rok temu opublikowałam pierwszy rozdział Połączonych Piłką. Nie spodziewałam się, że to opowiadanie tak bardzo wam się spodoba, szczególnie, że pisałam je, tylko dlatego, że przyśnił mi się Lewandowski i ja jako jego siostra. Właśnie z tą wzięło się jego przezwisko, bo tak właśnie się do niego zwracałam.

Chciałabym podziękować wszystkim za to, że ze mną jesteście, gwiazdkujecie i komentujecie. To naprawdę dużo dla mnie znaczy i pomimo mojego niezbyt szybkiego odpowiadania na wasze komentarze, ja wszystkie czytam i serduszko za każdym razem bije mi mocniej. Po prostu dziękuję 😘

Chciałam wam jeszcze ogłosić, że z okazji urodzin Połączonych, oprócz tego rozdziału, mogę wam przygotować coś w stylu Q&A, więc jeśli macie jakieś pytania do bohaterów (nawet tych mniej ważnych, pojawiających się raz na jakiś czas), albo do mnie, to dawajcie znać w komentarzach, a ja coś postaram się wykombinować 😉

W razie jakiś błędów, też meldujcie, a ja to kiedyś poprawię

No i następny rozdział w środę 😉

JESZCZE RAZ BARDZO DZIĘKUJĘ ZA TO, ŻE JESTEŚCIE I BUZIACZKI 😘😘😘😘

POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz