71

1.4K 75 40
                                    

Francuski
Rozmowa na Skype

******

Wystawiam nogi na stolik, a na udach od razu kładzie mi się Kot, w sensie pies, znaczy nie ważne… Czujnie obserwuję jak do kuchni wchodzi Leonardo i zagląda do lodówki.

- Leoś? - wołam, odrobinkę spolszczając jego imię. Mężczyzna odwraca się w moją stronę i marszczy brwi, czekając na dalszą część mojej wypowiedzi. - Chcesz mi zrobić herbatkę? - Uśmiecham się uroczo, a ten kiwa głową na boki, unosząc kąciki ust w górę.

- Wiesz ile dzisiaj herbatek zrobiłem? - odzywa się zmęczonym głosem.

- Milion? - strzelam, co powoduje jego śmiech.

- Milion może nie, ale było blisko. - Puszcza mi oczko. - Zrobię, ale bardzo niechętnie. - wzdycha, po czym sięga po mój kubek. Przenoszę wzrok na moje kolana, gdzie tuż koło maltańczyka kładzie się mój kot i tym razem chodzi o prawdziwego kota. Przez moment rozpływam się nad tym widokiem, ale chwilę później włączam telewizor. - Nie dzwonisz do Arka? - Dociera do mnie głos z kuchni. - Zazwyczaj o tej porze już rozmawiacie. - dodaje.

- Miluś wybrał się z Piotrkiem i Laurą na pizzę. Ma zadzwonić potem. - tłumaczę, chwytając pilot.

- Twój facet je normalnie pizzę? Myślałem, że ma jakieś tam specjalne diety, czy coś w tym stylu. - Wywracam oczami, skacząc po kanałach.

- No ma, ale jak raz się nie będzie jej trzymał, to nic się nie stanie, nie? - Zatrzymuję się na jakimś filmie.

- No, niby nie. - mruczy Leo. - A czemu nie piszesz pracy, co? - dopytuje.

- Bo skończyłam? Wczoraj w nocy. Teraz luz, bluz i śmietana. - Z kuchni wychyla się głowa Włocha.

- Ej, to czemu się nie chwalisz? Mam przynieść szampana z baru? - Uśmiecha się szeroko.

- Nope. Alkohol źle na mnie działa, a szampany są ohydne. - krzywię się. - Zresztą aktualnie mam ochotę podrzeć to na strzępy, ale powstrzymuję mnie myśl, że jak to zrobię, będę musiała to napisać jeszcze raz.

- Nie znam cię, wiesz? Szampan ble, wino ble, co ty pijesz w ogóle?

- Wodę - wskazuję na butelkę, leżącą koło mnie. - No i piłabym herbatkę, ale jeszcze jej nie dostałam. - Robię smutną minę.

- A, no tak. - mruczy, wracając do pomieszczenia.

*

Napełniam usta powietrzem i mrużę oczy, wpatrując się w Vincenta, który właśnie ziewa, wtulając się we mnie, chociaż po drugiej stronie ma SWOJEGO chłopaka.

- Yyy? Przepraszam? - odzywam się, a ten tylko drapie kota koło ucha.

- Ja się nie gniewam, naprawdę. Nie musisz mnie przepraszać. - mruczy, zaczepiając dla odmiany swojego psa.

- Leoś, ty nie jesteś zazdrosny? - Włoch nachyla się, spoglądając na mnie zza Vina.

- Nie, gdybym to ja się tak przytulał, to w sumie jakieś podstawy do zazdrości by były, ale Vinnie, nie. - kończy, opadając na oparcie i wracając do oglądania, za to Francuz odrywa się nagle ode mnie i unosi jedną z brwi w górę.

- Co znowu? - pytam.

- Nie piszesz pracy? - Kiwam głową na boki. - Skończyłaś? - piszczy, po czym zanim nawet zareaguję, rzuca mi się na szyję, zgniatając mnie swoim ciałem. - Czemu nie mówisz? Zamiast herbaty, pilibyśmy szampana! - wrzeszczy, całkowicie ignorując ciszę nocną, chociaż jeśli by się tak głębiej zastanowić, to jakoś nigdy jej nie przestrzegał.

POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz