Francuski
Rozmowa na Skype******
Wystawiam nogi na stolik, a na udach od razu kładzie mi się Kot, w sensie pies, znaczy nie ważne… Czujnie obserwuję jak do kuchni wchodzi Leonardo i zagląda do lodówki.
- Leoś? - wołam, odrobinkę spolszczając jego imię. Mężczyzna odwraca się w moją stronę i marszczy brwi, czekając na dalszą część mojej wypowiedzi. - Chcesz mi zrobić herbatkę? - Uśmiecham się uroczo, a ten kiwa głową na boki, unosząc kąciki ust w górę.
- Wiesz ile dzisiaj herbatek zrobiłem? - odzywa się zmęczonym głosem.
- Milion? - strzelam, co powoduje jego śmiech.
- Milion może nie, ale było blisko. - Puszcza mi oczko. - Zrobię, ale bardzo niechętnie. - wzdycha, po czym sięga po mój kubek. Przenoszę wzrok na moje kolana, gdzie tuż koło maltańczyka kładzie się mój kot i tym razem chodzi o prawdziwego kota. Przez moment rozpływam się nad tym widokiem, ale chwilę później włączam telewizor. - Nie dzwonisz do Arka? - Dociera do mnie głos z kuchni. - Zazwyczaj o tej porze już rozmawiacie. - dodaje.
- Miluś wybrał się z Piotrkiem i Laurą na pizzę. Ma zadzwonić potem. - tłumaczę, chwytając pilot.
- Twój facet je normalnie pizzę? Myślałem, że ma jakieś tam specjalne diety, czy coś w tym stylu. - Wywracam oczami, skacząc po kanałach.
- No ma, ale jak raz się nie będzie jej trzymał, to nic się nie stanie, nie? - Zatrzymuję się na jakimś filmie.
- No, niby nie. - mruczy Leo. - A czemu nie piszesz pracy, co? - dopytuje.
- Bo skończyłam? Wczoraj w nocy. Teraz luz, bluz i śmietana. - Z kuchni wychyla się głowa Włocha.
- Ej, to czemu się nie chwalisz? Mam przynieść szampana z baru? - Uśmiecha się szeroko.
- Nope. Alkohol źle na mnie działa, a szampany są ohydne. - krzywię się. - Zresztą aktualnie mam ochotę podrzeć to na strzępy, ale powstrzymuję mnie myśl, że jak to zrobię, będę musiała to napisać jeszcze raz.
- Nie znam cię, wiesz? Szampan ble, wino ble, co ty pijesz w ogóle?
- Wodę - wskazuję na butelkę, leżącą koło mnie. - No i piłabym herbatkę, ale jeszcze jej nie dostałam. - Robię smutną minę.
- A, no tak. - mruczy, wracając do pomieszczenia.
*
Napełniam usta powietrzem i mrużę oczy, wpatrując się w Vincenta, który właśnie ziewa, wtulając się we mnie, chociaż po drugiej stronie ma SWOJEGO chłopaka.
- Yyy? Przepraszam? - odzywam się, a ten tylko drapie kota koło ucha.
- Ja się nie gniewam, naprawdę. Nie musisz mnie przepraszać. - mruczy, zaczepiając dla odmiany swojego psa.
- Leoś, ty nie jesteś zazdrosny? - Włoch nachyla się, spoglądając na mnie zza Vina.
- Nie, gdybym to ja się tak przytulał, to w sumie jakieś podstawy do zazdrości by były, ale Vinnie, nie. - kończy, opadając na oparcie i wracając do oglądania, za to Francuz odrywa się nagle ode mnie i unosi jedną z brwi w górę.
- Co znowu? - pytam.
- Nie piszesz pracy? - Kiwam głową na boki. - Skończyłaś? - piszczy, po czym zanim nawet zareaguję, rzuca mi się na szyję, zgniatając mnie swoim ciałem. - Czemu nie mówisz? Zamiast herbaty, pilibyśmy szampana! - wrzeszczy, całkowicie ignorując ciszę nocną, chociaż jeśli by się tak głębiej zastanowić, to jakoś nigdy jej nie przestrzegał.
CZYTASZ
POŁĄCZENI PIŁKĄ
Fiksi PenggemarMelania od kilku lat mieszka we Francji. Jej życie zmienia się, gdy pewnego dnia idzie do hotelu, w którym mieszka Reprezentacja Polski w piłce nożnej, aby spotkać się z Robertem Lewandowskim. Nowy rozdział w każdą środę!