48.2

1.3K 67 14
                                    

Inny język (tym razem niemiecki)

-------------------------------

Wysiadam z taksówki pod szpitalem i zakładam na ramię moją torbę sportową, do której Vinnie zapakował mi jakieś rzeczy. Biorę głęboki wdech i ruszam w kierunku budynku. Docieram do recepcji, gdzie za ladą siedzi starsza pani, po urodzie wnioskuję, że Niemka czystej krwi.

- Yyy... Dzień dobry. - mówię, przestawiając się na ten okropny język, który niestety umiem. - W której sali znajdę Annę Lewandowską? - pytam, zagryzając wargę. Kobieta mierzy mnie dość oschłym spojrzeniem.

- Nie mogę udzielić pani takich informacji. - Wraca do wpatrywania się w ekran komputera, a ja mogę się założyć, że gra na nim w jakąś grę.

- Ale jestem siostrą Roberta! - jęczę.

- Doskonale wiem jak wygląda siostra pana Lewandowskiego i na pewno nie tak jak pani. Proszę stąd wyjść, bo inaczej wezwę ochronę. To prywatny szpital i nie wpuszczamy tu hien z gazet. - Po raz kolejny mierzy mnie wzrokiem, a mi ta sytuacja przypomina odrobinę moją pierwszą wizytę w hotelu piłkarzy w Paryżu. Dobrze, że tym razem mam prawdziwego chłopaka, bo jeszcze wylądowałabym w związku z tą babą.

- Suka. - mruczę już w ojczystym języku.

- Mówiła coś pani? - Wywracam oczami i mam ochotę jej coś odpyskować, ale z windy wychodzi mój brat z czerwonymi oczętami, tak jakby nie przespał nocy, co pewnie zrobił.

- Ciumek. - Tym razem mruczę z lekkim uśmiechem, a ten podchodzi do mnie i po prostu mnie przytula i nie chce puścić. Rozglądam się po pomieszczeniu z lekko zagubionym spojrzeniem, obserwując jednocześnie jak oczy tej baby prawie wypadają z orbit. - Hej, chłopie, tylko mi się tu nie załam. - Klepię go lekko po plecach, a ten odrywa się na kilka centymetrów i cmoka mnie w czoło.

- Melcia, ojcem zostałem, rozumiesz? - śmieję się cicho i tym razem to ja się w niego wtulam.

- Rozumiem. - Puszczam go. - Przepraszam, że nie przyleciałam wczoraj, ale było straszne zamieszanie na lotnisku i wszystkie samoloty były opóźnione. - jęczę, a ten macha dłonią, jakby w ogóle nie zauważył mojej nieobecności w tym czasie. - To gdzie moje Kizi Mizi? - Piłkarz łapie moją dłoń, drugą ręką moją torbę i ciągnie w kierunku wind, całkowicie ignorując przy tym kobietę w recepcji.

- Klarcia. Skoro już zaakceptowałaś to imię i wszystkim się spodobało, to chociaż go używaj. - Naciska guziczek z czwartym piętrem i odkłada głowę na moim ramieniu.

- Ty wiesz, że chyba jednak cię nie posłucham? Owszem, Klara to fajne imię, ale Kizi Mizi jest fajniejsze. - Mężczyzna w odpowiedzi jedynie wzdycha. - Może pojedziesz do domu się zdrzemnąć choć godzinkę, bo marnie wyglądasz? - proponuję. - Albo jeszcze lepiej, ja cię odwiozę, żebyś sobie coś po drodzę nie zrobił?

- Dam radę. O mnie się nie martw. Zresztą zgubiłabyś się wracając. - Ponownie obdarza mnie całusem, tyle że w skroń. - Tak się cieszę, że przyjechałaś. - dodaje.

- Hej, Ciumolu, mówię poważnie, odwiozę cię do domu, bo ty coś za bardzo uczuciowy się zrobiłeś. - Prostuję się, wpatrując się w niego.

- Prześpię się w sali jak będziesz czuwać przy Ani. Ma taką sofę i miała w torbie kocyk tak w razie czego, więc myślę, że będzie mi w miarę wygodnie.

Metalowe drzwi się otwierają, więc wychodzimy na przestronny korytarz, pomalowany na pastelowy róż, dzięki czemu jest tu nawet przytulnie jak na szpital. Robert ciągle trzymając mnie za rękę, prowadzi koło przeróżnych drzwi z naklejonymi zwierzątkami, aż w końcu zatrzymuje się koło takich z pandą. Otwiera je cichutko i na paluszkach wchodzi do pomieszczenia, ciągnąc mnie za sobą. Niestety, przez moją nieuwagę, wpadam w zielony fotel, który idealnie pasuje do limonkowych ścian, przez co na pościeli, o tym samym kolorze, odwraca się kobieta. Uśmiecha się na mój widok, a ja chcąc nie chcąc usuwam grymas z twarzy i odpowiadam jej tym samym.

- Przepraszam. - szepczę, a ta zmienia pozycję na siedzącą z nogami ciągle wysuniętymi przed siebie i opiera się o wielką poduchę.

- Jak dobrze usłyszeć jak w coś wchodzisz. - mówi, a ja dostrzegam, że chyba po raz pierwszy na jej twarzy widać oznaki zmęczenia.

Podchodzę do niej i delikatnie ją przytulam, bo tak naprawdę jeszcze nigdy nie miałam kontaktu z kobietą, która dopiero co urodziła. O ile dwanaście godzin można nazwać tym "dopiero co". Jasne, odwiedzałam w szpitalu Ewkę, gdy pierwsza córka Piszczka przyszła na świat, podobnie jak Agatę, gdy to Błaszczu został tatą i w tym wypadku mogę zaznaczyć, że w szpitalu byłam odwiedzić obie dziewczynki, co nie udało mi się już zrobić z najmłodszą Piszczek, bo znam ją na razie jedynie ze zdjęć. Ale w tamtych przypadkach, dziewczyny zdążyły już odpocząć, a dzieciaczki miały przynajmniej skończone te czterdzieści osiem godzin. No i jeszcze odwiedziłam Leona, mojego siostrzeńca, ale w związku z sesją, podczas której ten się urodził, byłam zmuszona poznać go, gdy miał już na karku tydzień życia.

- Aniuś, przepraszam, że dopiero teraz się zjawiłam, ale nie dałam wcześniej rady. - mruczę odsuwając się.

Rozglądam się, ale w sali jestem tylko ja, para sportowców i łóżeczko po drugiej stronie łóżka. Nachylam się w tamtym kierunku, chcąc zobaczyć malutką, ale dostrzegam jedynie jakiegoś pluszaka.

- Melcia, i tak jako pierwsza poznasz Klarę, bo nikt nie zdołał kupić biletu w ostatniej chwili. - mówi, jeszcze raz mnie przytulając. Prostuję się, gdy już mnie puszcza, ale za to mój brat znów łapie mnie za rękę i prowadzi w kierunku łóżeczka, gdzie malutka dziewczynka o pięknych niebiesiutkich oczkach wpatruje się we mnie.

- Jaka ona jest malutka. - szepczę, nachylając się. - Cześć, Kizi Mizi. - Dotykam jej malutkiej dłoni- Jestem twoją ciocią, wiesz? - dodaję. - Właśnie, mam coś dla ciebie. - Prostuję się i podchodzę do swojej torby, z której wyciągam pluszowego świstaka. Wracam na wcześniejsze miejsce. - Musisz wybaczyć, że pochodzi on z lotniska, ale Vincent zapomniał spakować mi pluszaka, którego jeszcze wcześniej dla ciebie kupiłam. - Odkładam miśka, koło innego, o wiele większego.

______________________

Witam się z wami, a wy przywitajcie nową bohaterkę. Klarcia, albo raczej nasze Kizi Mizi pojawiła się w opowiadaniu.

Następny rozdział dostaniecie w środę (31.01.2018)

O każdym błędzie dajcie mi znać w komentarzu

Właśnie, chciałabym życzyć wszystkiego najlepszego z okazji urodzin jednej z moich czytelniczek, dokładniej aga20021

(rozdział oficjalnie zadedykuję ci jak tylko dorwę laptopa, bo chyba z apki na telefonie tak się nie da, w każdym razie masz to jak w banku, ale musisz poczekać prawdopodobnie do niedzieli tak pod wieczór)

To co? Buziaki i do środy 😘😘😘

POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz