79

1.1K 74 16
                                    

Biorę głęboki wdech, gdy Piotrek parkuję swój samochód na jednym z miejsc parkingowych. Rozglądam się, tak jakbym była tu pierwszy raz, a w moje oczy rzuca mi się Laura, która wybiega z głównego wyjścia wraz ze swoim brązowym labradorem.

- Dzięki, stary, że po nas wyjechałeś. - odzywa się Arkadiusz, który podobnie jak drugi piłkarz, siedzi z przodu.

- Nie ma problemu, ale odwieziesz nas w zamian wieczorem i zajmiecie się Mią jak nas nie będzie. - Zieliński, jeśli się nie mylę, nawiązuje do wakacji, które już dzisiaj wieczorem zaczyna ze swoją narzeczoną.

- Stoi. - Drzwi po mojej stronie się otwierają, a na moich kolanach pojawiają się przednie łapy psa, a zaraz potem jego język przejeżdża po mojej twarzy.

- Cześć, Mia. - Uśmiecham się szeroko, drapiąc suczkę przy uchu. - Też tęskniłam. - dodaję, a wtedy pies znika, ale na mnie rzuca się Słowiak i wraz z nią opadam na resztę siedzeń. Dziewczyna zaczyna maraton całowania mnie po policzkach, a ja mogę tylko chichotać. - Za tobą też tęskniłam, wariatko. - mówię, sama dając jej całusa.

- Teraz to ty będziesz miała jedynie ochotę od niej uciec. - odzywa się Piotrek, wysiadając z samochodu. Po chwili pojawia się za swoją narzeczoną i po prostu ściąga ją ze mnie. - Ona jest czasem jeszcze gorszą niż Mijka. - mówi, ale cmoka dziewczynę w policzek. Podnoszę się z powrotem do pozycji siedzącej, a następnie sama wysiadam z auta. Kątem oka dostrzegam, że Milik wita się właśnie z psem.

- Arek, ty jej przypadkiem nic nie pokazuj, jak mnie nie będzie, jasne? Ja się tym zajmę, jak już zaczniecie treningi. - Laura wyplątuje się z objęć swojego narzeczonego i obejmuje mnie ponownie.

- Ja jej mogę nie pokazywać, ale ona to sama ogarnie w tym czasie, pewnie nawet nie zdając sobie z tego sprawy. - Drugi piłkarz podchodzi do nas, a ja uśmiecham się szeroko.

- To bardzo prawdopodobne. - potwierdzam.

- Pomóc wam z bagażami? - pyta dziewczyna, otwierając bagażnik, gdzie za dużo rzeczy znów nie ma. - Melka, ty sobie ze mnie jaja robisz? - Teraz spogląda na mnie, to na bagażnik. - Ja więcej rzeczy mam na wakacje, niż ty teraz tutaj. - Robi przerażoną minę.

- Spokojnie, to tylko część. - Uspokajam ją. - Reszta idzie pocztą.

- No ja myślę. Nie strasz mnie. - Słowiak chwyta walizkę, ale Piotrek od razu ją powstrzymuję. - No, co ty robisz? - zwraca się do niego. - Zostaw mi to.

- To ty to zostaw, kotku. - sprzeciwia się Zielu. - Ja im pomogę. - dodaje.

- Sami sobie poradzimy. - wtrącam i w momencie nieuwagi piłkarza, zabieram mu walizkę. Na ramię nakładam torbę sportową, a resztą zajmuje się Arkadiusz. - I widzicie? Daliśmy sobie radę. - Uśmiecham się szeroko. - Dobra, uciekajcie się zbierać na wakacje. - Poganiam ich ruchem ręki. - No już, zmiatać mi stąd. - Cała trójka chichota.

- Melka tu teraz wszystkich ustawi do pionu. - komentuje Aruś. - Ale serio, możecie już iść. Damy radę sami. - Wyczuwam drobną niechęć w ruchach Laury, ale ta grzecznie cmoka mnie w policzek i ciągnie swojego narzeczonego w kierunku głównego wejścia do budynku, przy okazji wołając za sobą też ich suczkę.

Razem z Milikiem docieramy przed drzwi do części, należącej do mojego piłkarza. Arkadiusz otwiera drzwi do apartamentu i wpuszcza mnie do środka pierwszą.

- A co jeśli się rozstanie? - pytam tak nagle, wchodząc do środka. - Zostanę w obcym mieście sama. Matko, w obcym kraju! - Robię przerażoną minę, a piłkarz odkłada moje walizki. Sama kładę bagaż obok.

- Melcia, ale ja nie chcę się z tobą rozstawać. Kocham cię i będę o ciebie walczyć .- Zagryzam wargę, przybliżając się do niego.

- Ja też cię kocham, ale to nie zmienia faktu, że nie będę się miała gdzie podziać.

- Wtedy ci pomogę. Obiecuję. - Całuje mnie delikatnie. - Nie powinienem cię czasem przenieść przez próg? - Mruży oczy, a ja chichotam, zarzucając ręce na jego szyję.

- To pan młody przenosi swoją żonę przez próg. - tłumaczę, cmokając go w nos. Czuję jak jego dłonie zjeżdżają na moje biodra, a ten wbija się w moje usta.

- Mam dla ciebie prezent powitalny. - szepcze, zaledwie kilka milimetrów od moich warg. Marszczę brwi, gdy ten chwyta mnie za dłoń i prowadzi w głąb apartamentu, całkowicie ignorując bagaż, który ciągle leży koło szafki na buty.

- Jaki znów prezent? Ja nic nie chcę. - sprzeciwiam się, gdy lądujemy w salonie. Piłkarz rozgląda się dookoła.

- Cholerka, nie ma go. - mruczy.

***

Ziewam, wspinając się na piętro z kubkiem herbaty w dłoni. Praktycznie cały dzień spędziłam, układając ciuchy w szafie i mniej więcej ogarniając jeden z wolnych pokoi, który Arek pozwolił mi sobie przywłaszczyć. Co prawda większość rzeczy dopiero dotrze do Włoch w ciągu najbliższych dni, już jest całkiem nieźle. Zresztą czuję się tu jak w domu, ale i trochę dziwnie, bo nie muszę spieszyć się, żeby nacieszyć się bliskością Milika, bo ten już nigdzie nie znika.

Docieram do sypialni i po odłożeniu naczynia na szafkę, po prostu rzucam się na pościel i przymykam na moment powieki. Arek pojechał odwieźć Piotrka i Laurę na lotnisko, a Mia śpi grzecznie na dole, na swoim posłaniu. Za to ja padam na twarz, co już w zasadzie zrobiłam. I nagle, znienacka, dociera do mnie miauk.

Unoszę głowę, zaskoczona tym co usłyszałam, albo raczej przesłyszałam się. W końcu mój Szczurek został z chłopakami i Kotem, którzy obiecali się nim zająć najlepiej jak tylko potrafią. Znów opadam na pościel, tym razem przyciągając do siebie poduszkę, ale odgłos znów się powtarza. Trochę zdezorientowana siadam po turecku na środku łóżka i dokładnie skanuję całe pomieszczenie. Mój wzrok zatrzymuje się przy odsuwanej szafie, gdzie powoli uzupełniłam puste półki swoimi rzeczami (no i koszulkami i bluzami klubowymi chłopaków, czyli moją małą, skromną kolekcją). Przy otwartych drzwiach siedzi mały, puchatych, czarny kociak, a ja otwieram szeroko oczy, nie mając pojęcia skąd on się tu wziął. Przecież Arek nie miał żadnego zwierzaka, a jakby już miał, to na pewno bym o tym wiedziała, prawda?

Z dołu dociera do mnie odgłos zamykanych drzwi, ale ja nie spuszczam wzroku z kota, który wolnym, majestatycznym krokiem podchodzi do łóżka i wyskakuje na pościel, a potem wskazuje mi na kolana i podkłada głowę, żeby go głaskać, co też robię.

- Mela?! - W progu sypialni pojawia się głowa Arkadiusza, a zaraz za nim wpada Mia. - Ooo… Widzę, że prezent się znalazł. - Chłopak uśmiecha się szeroko, po czym podchodzi bliżej i siada na skraju łóżka, a potem nachyla się i cmoka mnie w policzek.

- Wait. Chcesz mi powiedzieć, że…? - urywam, pozwalając mu dokończyć.

- Mamy kota! - ogłasza, drapiąc zwierzaka za uchem. - Żebyś łatwiej się tu zadomowiła. - Znów całuje mnie, ale tym razem w usta.

- Mówisz poważnie? - dopytuję

- Jak najbardziej. Widzę, że już cię polubił. - dodaje.

- Ma już imię? - pytam, unosząc go w górę, na wysokość twarzy.

- Kotek Smrodek i proszę, nie wnikaj, dlaczego tak go nazwałem.

______________

Cześć, cześć, dzisiaj rozdział w porę 😅 dziękujcie za to Aklo21

Dajcie znać jak znajdziecie jakieś błędy, bo rozdział nie sprawdzony. Przed momentem skończyłam go pisać...

Miłego wieczoru i do następnego
Buziaczki 😘😘😘

POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz