19

1.9K 84 13
                                    

LEGENDA:

Rozmowa przez telefon, filmik, SMS

Inny język

Rozmowa przez telefon, filmik, SMS w innym języku

----------------------------------------------

Siedzę w jednym z boksów w kawiarni na parterze naszej kamienicy i znów uczę się na te durne egzaminy. Vincent wybył z mieszkania wcześnie rano, gdy jeszcze spałam i nawet nie zostawił kartki, gdzie mogę go znaleźć, dlatego zeszłam z książkami tu. Do nauki potrzebuje jakiegoś tła, a skoro mój przyjaciel mnie zostawił, nie miałam innego wyjścia. Kończę już czwartą herbatę, jednocześnie przekręcając stronę, gdy do środka ktoś wchodzi. Nie podnoszę nawet głowy, bo w ciągu mojego pobytu tutaj, przez kawiarnię przewinęło się bardzo dużo ludzi. Co najśmieszniejsze, została otwarta w ten sam dzień kiedy tu przyjechałam. Vinnie przeze mnie spóźnił się do pracy już pierwszego dnia, ale na szczęście Leonard, właściciel mu to wybaczył. Podobnie jak wszystkie inne spóźnienia, które nazbierały się podczas tych miesięcy. Zresztą przez pierwsze kilka miesięcy sama tu pracowałam i to jednak ja wygrywałam jeśli chodzi o spóźnienia.

-Yyy... Dzień dobry.- Odzywa się dość znajomy dla mnie głos. Gdzieś już słyszałam tą francuską składnie. Unoszę głowę i dostrzegam czerwoną bluzę reprezentacji.

-Co podać?- Mówi właściciel tego miejsca, wysoki blondyn przed trzydziestką, z pochodzenia Włoch, na którego jednak nie wygląda.

-Ja szukać Melanie.- Odpowiada gość. Uśmiecham się lekko, podnosząc ze swojego miejsca.- Nie ma.- Wskazuje na sufit, a ja domyślam się, że chodzi mu o to, że na górze są pustki. Podchodzę jeszcze bliżej i zasłaniam mu oczy dłońmi.

-Zdaje się, że pan mnie szuka.- Mówię po polsku, cmokając go w usta, a żeby to zrobić muszę stać na palcach. Na twarzy Arkadiusza pojawia się uśmiech. Łapię mnie za nadgarstki i odciąga moje dłonie od swoich oczu.

-Dokładnie pani szukam.- Obejmuje mnie, a ja postanawiam przedstawić go mojemu znajomemu.

-To jest mój sąsiad, Leonard.- Wskazuję na blondyna za ladą, cały czas mówiąc po polsku.- Mieszka piętro niżej.- Dodaję, po czym przerzucam się na francuski.- Leo, to mój chyba chłopak.- Zagryzam wargę.- Zapewne go kojarzysz.- Uśmiecham się lekko.- Arek Milik.- Postanawiam darować sobie pełne imię piłkarza.

-Arkadiusz.- Uchyla lekko głowę, a ja kiwam głową, potwierdzając.- Mówi po francusku?- Pyta, a ja macham dłonią, pokazując, że tak średnio.

-Bardziej po angielsku.

-W takim razie.- Zaczyna właściciel w języku przeze mnie zasugerowanym.- Świetną bramkę strzeliłeś w meczu z Irlandią.- Wystawia dłoń, by uścisnąć rękę Arka, więc ten wypuszcza mnie z objęć.

-Yyy... Dziękuję.- Rumieni się lekko.

-No nie bądź już taki skromny.- Mówię w naszym ojczystym języku.- Jesteś bohaterem.- Dodaję, a na jego policzkach pojawiają się jeszcze większe rumieńce.

-Przesadzasz.- Mruczy, a do kawiarni wchodzi jakiś koleś, więc Leo podchodzi do niego. Ciągnę Arka do boksu, który wcześniej zajęłam.- Obiecałem ci tego gola, więc dotrzymałem słowa. Nic więcej.- Wzrusza ramionami, siadając obok mnie.

-No to skoro nie wierzysz, że dla wszystkich Polaków jesteś bohaterem, to chociaż uwierz, że dla mnie nim jesteś.- Tym razem uśmiecha się, odsłaniając tym samym aparat na zębach.

-W to już łatwiej jest mi uwierzyć.- Opiera głowę na moim ramieniu.

-Jak chcesz, możemy iść na górę.- Mówię, zamykając książkę, wcześniej jednak patrząc na której stronie skończyłam.

-Mi to obojętne.- Mruczy.- Mówię ci, był taki okropny obiad. Nie wiem jak, ale Anka namówiła kucharzy na bezglutenowe pierogi.- Krzywię się na jego słowa.- Nawet nie wyobrażasz sobie jakie to ochydne.

-Uwierz, wyobrażam sobie. Musiałam je znosić przez kilka lat. Jak chcesz, to zrobię ci pierogi z prawdziwego zdarzenia.- Chłopak prostuje się gwałtownie i wpatruje we mnie.

-Naprawdę?- Widzę jak jego oczy świecą ze szczęścia.

-No pewnie.- Cmokam go w usta, a ten od razu chwyta moją książkę.

-W takim razie, zbieraj się. Jestem głodny jak wilk.- Śmieję się cicho, podążając za nim. Płacę jeszcze Leonardowi za moje herbaty, a on jak zwykle nie chce przyjąć ode mnie pieniędzy. Jednak znów udaję mi się mu je wcisnąć. Wychodzimy z kawiarni i przechodzimy na klatkę schodową, a po kilku chwilach docieramy na czwarte i jednocześnie ostatnie piętro w tym budynku, które całe zajmuję z Vincentem. Wchodzimy do mieszkania, akurat w momencie, gdy mój telefon zaczyna dzwonić. Biegnę do sypialni, w której go zostawiłam i odbieram nie patrząc nawet kto się do mnie dobija.

-Halo?- Mówię do słuchawki, a do moich uszu dociera odgłos prysznica.

-Melka, ja cię błagam, mogę ci nawet zapłacić, tylko zrób mi porządne pierogi, proszę.- Śmieje się cicho, rozpoznając głos brata.- To nie jest śmieszne. Ona przekupiła kucharzy, żeby zrobili to cholerstwo.

-Nie ładnie ukrywać się przed żoną w łazience.- Mówię, wracając do salonu, gdzie na sofie rozgościł się już Arkadiusz, a na jego kolanach moja kotka.

-Mela! Proszę, naprawdę ci zapłacę, tylko zrób mi porządny obiad, bo poprzedni cały zwróciłem.

-Dobra, ale przyprowadź też Qukiego i Pieczarę.- Padam na fotel i przewieszam nogi o podłokietnik.- Trochę rąk do lepienia mi się przyda.- Uśmiecham się do piłkarza w moim salonie, który przygląda mi się z zaciekawieniem, jednocześnie głaskając Szczurka.

-A Arek? Jego też wziąć? Myślę, że jemu też nie za bardzo posmakowały, bo siedział przy tym stole cały zielony, jakby za moment miał to zwrócić na talerz.- Teraz to mój brat chichota, ale odpowiednio cicho, żeby go żona nie przyłapała.

-Hmm... Jakby to powiedzieć, Arek już tu jest. Więc musicie się pospieszyć.

-Będziemy za piętnaście minut. Kocham cię.- Rozłącza się, a ja spoglądam na Milika.

-Zaraz zjawi się tu połowa reprezentacji do pomocy, więc, mój wilczku, musisz wytrzymać dodatkowe piętnaście minut.- Oznajmiam, pisząc szybkiego sms-a do Vincenta o treści: "Nie mam pojęcia gdzie się podziewasz, ale kup ziemniaki, bo będę robić PIEROGI", po czym odkładam komórkę na stolik.- Myślę, że z głodu nie umrzesz.

-Może nie, ale jakby co to odpowiadasz za przyczynienie się do mojej śmierci przed samym Nawałką.- Śmieje się, po czym poważnieje.- Zauważyłaś jak przyglądał mi się ten Leonard? To było trochę przerażające.- Zagryzam wargę, żeby nie zacząć się śmiać.

-Po prostu mu się spodobałeś.- Mówię w końcu, chichotając

-Ale że w takim sensie?- Macha dłońmi w powietrzu, próbując zobrazować ten jego sens.

-Dokładnie w takim.- Potwierdzam.

-Czyli on też?- Wzdycha.- Ja naprawdę jestem taki przystojny, że nawet gejów przyciągam?- Pyta.

-W zasadzie Leo jest bi, ale na to wygląda.

POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz