24

1.7K 74 8
                                    

LEGENDA:

Inny język

----------------------------------

Macham z daleka do Celii, która już na mnie czeka. Powoli docieramy do niej z Vincentem. Kobieta jest ubrana w białą bluzkę, szare obcisłe spodenki i czarno białe szpilki w paski. W dłoniach trzyma małą torebkę, która idealnie pasuje do jej stroju. Całuję ją na przywitanie w policzek, po czym Vinnie robi to samo.

-Przepraszam, że go zabrałam, ale idzie coś załatwić w tą samą stronę.- Mówię, wskazując na chłopaka.

-Nic się nie stało.- Uśmiecha się. Dzięki swoim butom sięgam jej do ramion i wyglądam jak krasnal. No wprost świetnie. Przez moment maszerujemy w kierunku galerii handlowej, w której pierwotnie miałyśmy się spotkać.- Grzesiek opowiadał mi, że jakaś bójka była w hotelu.- Zaczyna, a ja jęczę cicho. To plotka numer jeden ostatnio wśród piłkarzy, fizjoterapeutów i kobiet z nimi związanych.

-Tak wyszło, że łysy Michał pobił Krystiana, fizjoterapeutę. I nawrzucał mu, że to za mnie.- Uśmiecham się słodko, a ona marszczy brwi, chyba nie za bardzo rozumiejąc.

-Ale dlaczego za ciebie?- Wzdycham.

-No bo jak mieszkałam w Niemczech z Robertem i Anką, to przez jakiś czas się z nim spotykałam.- Tłumaczę.- Tylko, że on mnie zdradzał i najwyraźniej Michał postanowił się zemścić za mnie.

-To wszystko wyjaśnia.- Przez moment spacerujemy w ciszy.- Masz bardzo fajne buty. Wygodne?- Spoglądam na moje stopy, na których spoczywają szmaciańce (czytaj: espadryle, ale Melcia nie umie się wysłowić).

-Nawet bardzo wygodne są.- Odpowiadam.- Polecam.

-A gdzie je kupiłaś, jeśli mogę oczywiście spytać?- Spoglądam na Vina, który ma w głowie cały spis moich zakupów.

-W supermarkecie za 4 euro.- Odpowiada, a ona zaczyna się śmiać.

-Kurczę, myślałam, że wydałaś miliony na nie. Chyba też muszę zacząć robić zakupy w supermarketach. Nie obrazisz się jeśli też sobie takie kupię?

-No coś ty. Jeszcze dzisiaj po nie pójdziemy, bo naprawdę warto.- Uśmiecham się szeroko, na mój przyjaciel zatrzymuje się i rozgląda dookoła.

-Chyba w tym właśnie miejscu się rozstaniemy, moje piękne panie.- Salutuje nam i odchodzi w całkowicie przeciwnym kierunku.

-No dobra, gdzie idziemy na początku?- Pytam, a gdy ta wskazuje na Pradę. Gdybym wiedziała, że o takie zakupy jej chodziło, to chyba bym zrezygnowała.

*

Opuszczam ramiona, tracąc nadzieję, że te zakupy kiedyś się skończą, no i zaczynam doceniać Grześka, że jest w stanie wytrzymać z Celią, która jest w moim mniemaniu zakupoholiczką. Po pielgrzymce po kilkunastu najdroższych sklepach, w jakich kiedykolwiek byłam i w których dziewczyna kupiła przynajmniej jedną rzecz w każdym, wylądowaliśmy w kolejnym, a że pogubiłam się już w tych nazwach, nie mam pojęcia gdzie jestem. Przynajmniej wiem, że ten sklep jest takim z "niższej półki", bo pojawiły się metki na ubraniach, czego we wcześniejszych nie było. Najwyraźniej klientela nie zwraca uwagę ile tysięcy wyda na jeden ciuszek.

Rozglądam się dookoła, bo Jaunat zdążyła mi się gdzieś ukryć i nawet jest wzrost nie jest w stanie pomóc mi w znalezieniu jej.

-Mel, i jak wyglądam?- Odwracam się zaskoczona i dostrzegam brunetkę w skąpej sukience.

-Nie sądzisz, że jest odrobinę za krótka?- Pytam cicho, nie chcąc obrazić jej gustu.

-W sumie, może rzeczywiście?- Robi dziubek, wracając do przymierzalni. Rozglądam się dookoła, a moją uwagę zwracają piękne, czarne szpilki. Podchodzę bliżej, nie tracąc ich z oczu. Napełniam policzki powietrzem, chyba nawet nie mając ochoty sprawdzać ile kosztują. Jeszcze zawału dostanę i co? Wątpię, że Celia by mnie uratowała.- Śliczne, prawda?- Odwracam się w kierunku kobiety, która stoi za mną.

-To prawda.- Potwierdzam.

-To dlaczego ich nie kupisz?- Wzdycham cicho, bo jednak czasem dziecko jest mądrzejsze od niej, ale co się dziwić, skoro z tego co słyszałam, od młodzieńczych lat dostawała zawsze to co chciała. Rzucam jeszcze okiem na tą nieszczęsną cenę, mając nadzieje, że chociaż pracownicy sklepu będą mi w stanie udzielić pomocy. I gdy tylko dostrzegam czterocyfrową liczbę, naprawdę mało brakuję, żebym nie dostała zawału.

-Celi.- Zaczynam, zwracając się do niej moim prywatnym przezwiskiem, które dzisiaj wymyśliłam.- Te buty, prześliczne z resztą, kosztują więcej niż zarobię przez miesiąc.- Tłumaczę spokojnie.- Ja chyba nawet przestanę na nie patrzeć, bo jeszcze mi naliczą podatek od patrzenia i co ja zrobię?

-To ja ci je kupię.- Odpowiada zdecydowanie.

-Nie, jakoś sobie bez nich poradzę. Zresztą naprawdę rzadko chodzę w szpilkach No, dobrze, a ty kupujesz tu coś?- Kończę oficjalnie temat butów moich snów, zajmując myśli Jaunat czymś innym. Dziewczyna Krychowiaka zaczyna opowiadać o jakiś ciuszkach, a ja przestaję jej słuchać.

*

Płacę za zakupy w supermarkecie i gdy sprzedawca obsługuje Celie, ja na spokojnie pakuję rzeczy do plecaka. Marszczę brwi, gdy docierają do mnie słowa mężczyzny.

-Poniżej pięciu euro płacimy tylko gotówką.- Widać koleś jest tak znużony, że nawet urody Paryżanki nie dostrzega.

-Ale ja nie mam przy sobie gotówki.- Protestuje moja towarzyszka podróży.

-W takim razie musi pani zrezygnować albo coś jeszcze dobrać.- Kobieta spogląda na mnie zagubiona, tak jakby naprawdę nigdy nie znalazła się w takiej sytuacji,  no ale pewnie w takiej nie była. Nawet niewiele myśląc, po prostu wyciągam z kieszeni kilka monet i podaję je mężczyźnie.

-Dziękuję.- Brunetka uśmiecha się do mnie z prawdziwą wdzięcznością, a ja jej tylko cztery euro pożyczyłam.

-Nie ma za co. Czego się nie robi dla dziewczyny piłkarza, który mnie prawie zamordował?- Rzucam, a ta wywraca oczami, co całkowicie mi do niej nie pasuje, ale chyba właśnie, po wspólnych zakupach, sprowadziłam ją na tą złą drogę.

-Miałaś o tym zapomnieć.- Odbiera od kasjera paragon, który z czułością wkłada do wielkiego portfela. Teraz pytanie, po co jej taki portfel, skoro nie ma tam gotówki, a jedynie karty?

-Obiecałam ci tylko, że mu wybaczę, ale nigdy o tym nie zapomnę.- Uśmiecham się szeroko, bo mimo wszystko naprawdę polubiłam tą dziewczynę.

-No, ale jak to? Przecież to był wypadek.- Jęczy, gdy wychodzimy z budynku.

-No właśnie, wypadek. Prawie zginęłam.- Zauważam, gdy ta macha dłonią w całkiem elegancji sposób, zatrzymując tym samym taksówkę.

-Zapraszam.- Przepuszcza mnie, pozwalając wejść pierwszej.- Jedziemy do hotelu do chłopców, czy kontynuujemy zakupy?- Pyta rozanielona.

-Ja dzisiaj już pasuję. Jestem zmęczona.- Mruczę.- Świetnie się bawiłam, ale chyba nie dam rady ci już towarzyszyć.

-Szczerze, ja też mam na dzisiaj dość.- Przyznaje, opadając na siedzenie.- Czyli do hotelu.

-Znaczy może mogłabyś mnie podrzucić do mieszkania. Jedyne na co mam ochotę, to położyć się spać.

-No dobrze. W takim razie jaki adres?


POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz