77

1.1K 81 7
                                    

Rozmowa przez telefonu, skype'a
Francuski

***

Zbiegam po schodach, omijając ludzi, którzy w większości idą w górę. Jeszcze raz spoglądam na zegarek, a zaraz potem zatrzymuję się na jednym jednym ze stopni i zdejmuję szpilki z nóg. Trzymam je mocno, po czym kontynuuje mój maraton po budynku, chcąc dostać się jak najszybciej do samochodu Leona, który powinien stać na parkingu, gdzie obiecał odebrać mnie Włoch.

Jeszcze raz spoglądam na zegarek, ale to w niczym mi nie pomaga, bo ciągle mam za mało czasu na dojechanie do baru przed szesnastą.

W momencie, gdy chwytam już klamkę, by ostatecznie wyjść z budynku, mój telefon zaczyna dzwonić, a ja wyklinam siebie, bo to znaczy, że nie wyłączyłam go wcześniej, a miałam to zrobić, zaraz przed wejściem na salę. Mimo to, że mój czas się kończy, przystaję w miejscu i spoglądam na ekran, spodziewając się zastać tam zdjęcie jednego z moich współlokatorów, podczas gdy drugi został ogarniać bajzel w barze, który w czasie Mundialu ma czynić honory strefy kibiców.

Na ekranie jednak nie wyświetla się Włoch, a mój Arek, od którego telefonu spodziewałabym się bardziej wieczorem, gdy będzie już po wszystkim. Reaguję od razu, naciskając zieloną słuchawkę i przykładając komórkę do ucha, jednocześnie przesuwając się z przejścia, w jakieś ustronniejsze miejsce.

Pierwsze co do mnie dociera to wszechobecny hałas, nawet gorszy niż tu, zaraz potem jakieś krzyki, które jeśli się nie mylę są w wykonaniu Krychowiaka, dopiero potem słyszę mój ulubiony głos na świecie.

- Mela? - Automatycznie na moich ustach pojawia się uśmiech, aż głowy ulatuje myśl, że Leon czeka na mnie, chociaż powinien być już dawno w barze, jak przystało na porządnego właściciela. - Jesteś tam? - dopytuje.

- Tak, skarbie, jestem. - odzywam się, przełykając gulę w gardle. Zadzwonił do mnie, chociaż jest w Rosji, a za niecałą godzinę zaczyna się mecz o honor.

- Mela, obroniłaś się, prawda? - dopytuje, a ja słyszę w jego głosie zdenerwowanie.

- Tak… - Nawet nie jestem w stanie dokończyć, bo Arkadiusz ogłasza to całej szatni, z której zaczynają wydobywać się jeszcze głośniejsze niż zaledwie chwilę temu, ale te moment później całkowicie milkną, a wśród nich odzywa się jeden, poważny.

- Milik, ile razy mam powtarzać, że w szatni macie nie używać telefonów? - mówi surowy głos.

- Ale, trenerze… - zaczyna.

- Nie ma żadnego “ale”, Arek. Chowaj ten telefon.

- Melka się obroniła! - odzywa się Kuba.

- Naprawdę? W takim razie wybaczam. - Głos Nawałki łagodnieje. - Słyszy mnie cały czas? Daj na głośnik. - Po chwilowych  szumach, wszystko się uspokaja. - Gratulacje, Mela. Jesteśmy z ciebie wszyscy dumni. Jestem pewny, że z tej okazji chłopaki przygotują dla ciebie jakiś odjazdowy prezent.

- Dziękuję i wiecie co? Mam pomysł z czego się ucieszę najbardziej. - mówię. - Wygrajcie mi to, bo inaczej wstyd mi będzie się pokazywać na zgrupowaniu. Możecie się pożegnać z królową Fify, panowie. - Po szatni polskich Orzełków roznosi się jęk, a ja mogę się na to tylko uśmiechnąć.

- Słyszeliście, panowie? To jest wasza motywacja na dzisiaj. Postarajcie się, albo słyszeliście. Dla Melki. - Uśmiecham się od ucha do ucha, żałując że nie wpadłam na to w niedziele, gdy grali z Kolumbią. Mogłam do nich chociaż zadzwonić. Może Adam by mi to wtedy też wybaczył.

POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz