52.2

1.3K 62 7
                                    

Francuski
Rozmowa przez Skype'a

------------------------

Śmieję się cicho z Leona, który opowiada mi o ostatniej randce z moim współlokatorem, z której wrócił  wściekły i nie chciał mi zdradzić powodu swojej złości. A temu po prostu winna była zazdrość Vincenta, bo Leon popatrzył trochę za długo na tyłek jakiejś dziewczyny. Czekam chwilę, aż ten nie znika w swoim mieszkaniu, a potem kontynuuje wspinaczkę na najwyższe piętro budynku. Chwytam za klamkę, licząc na to, że drzwi są otwarte i na szczęście ustępują od razu.

- Cześć, zazdrośniku. - mówię, na przywitanie, chociaż nawet nie zlokalizowałam, gdzie znajduje się brunet. Padam na małą pufkę i pozbywam się ze stóp swoich butów, a koło mnie pojawia się bielutka kotka.

- Ten dupek ci opowiedział jak bezczelnie gapił się na tyłek tej lafiryndy? - Z pokoju chłopaka wychyla się jego głowa, a ja potwierdzam ruchem głowy, uważając, żeby nie wybuchnąć przypadkiem śmiechem.

- No wiesz, niby gracie w tej samej lidze, ale nie zapomnij, że... - Vin mierzy mnie lodowatym spojrzeniem.

- ...że jemu jedna liga nie wystarczy i musi psuć naszą randkę? Nie zapomniałem o tym i nie wiem czy kiedyś zapomnę. - Głaskam kotkę za uchem, na co reaguje, włączając od razu głośne mruczenie. Chwytam ją na ręce i kieruję się do kuchni, zostawiając przy drzwiach torbę sportową. - Paczka do ciebie przyszła. - Odwracam się w połowie drogi, ale Vinnie zdążył już zniknąć w swoich czterech kątach, więc rozglądam się dookoła szukając pudełka, którego jednak nigdzie nie ma.

Już kilka lat temu, gdy jeszcze mieszkałam z bratem i jego obecną żoną, Ania dawała mi połowę swoich strojów sportowych, które dostawała od firmy Nike, za to, że w treningach nagrywanych na płytach i w zasadzie wszędzie gdzie ćwiczyła pokazywała się właśnie w ciuchach od nich. I gdy wyjechałam do Francji, to nadal się nie zmieniło, więc ciągle mam dostawy z najnowszych kolekcji. Nie wiem jak, ale trenerce udało się przekonać kogoś tam z firmy, żeby za każdym razem przesyłali jej dwa komplety ubrań, dzięki czemu jeden z nich mógł zawsze trafić do mnie. No i właśnie teraz z niecierpliwieniem oczekuję na moją paczkę.

- Na blacie leży, ślepcu. - Docieram w końcu do kuchni, gdzie na szafce rzeczywiście leży duża koperta. Ale jestem pewna, że to nie to, na co czekałam. Puszczam kotkę, która robi obchód po meblach, a następnie zeskakuje na płytki i siada tuż przy swojej misce, spoglądając na mnie wyczekująco.

- Czekaj, mała. Mama jest teraz zajęta. - Marszczę brwi, orientując się, że pakunek przyszedł z Polski. No, dobra, czas to otworzyć, nie?

Z szuflady wyciągam nożyczki i przecinam krawędź, tak żeby nie uszkodzić zawartości i ze środka wyciągam najnowszy album Shakiry z przyklejoną małą, różową karteczką z wiadomością: "Córuś, mam nadzieję, że ci się spodoba. Buziaki, mama". Jęczę cicho, uderzając czołem w blat.

- No i od kogo to i co? - Do pomieszczenia wchodzi Vincent, a gdy tylko dostrzega co trzymam w ręce, wybucha śmiechem.

- Tym razem od mamy. - Układam usta w cienką linię. - Nakarm mi kota, proszę. - Robię słodką minę i gdy ten z jękiem kieruje się w stronę lodówki, cmokam go w policzek, wychodząc z kuchni. Docieram do mojego pokoju, gdzie na łóżku leży już laptop mojego współlokatora, który odpalam. Odkładam płytę na cztery inne egzemplarze, zastanawiając się co ja z tym pocznę.

Tuż po Pucharze Niemiec, wróciliśmy z Arkadiuszem do Monachium, gdzie Robert wpadł na taki sam pomysł jak Kuba i Piszczek i na powitanie wręczył mi płytę Shakiry, trzecią do kolekcji, a dwa dni później, to samo zrobił Vinnie już w Paryżu, dzięki czemu do dzisiejszego po południa byłam właścicielką czterech identycznych płyt. Teraz mam piątą. Akurat teraz każdy musiał sobie o mnie przypomnieć?

Z laptopa wydobywa się charakterystyczna muzyczka, więc od razu odbieram połączenie od Milika, który po chwili pojawia się na ekranie z wielkim uśmiechem.

- Cześć, Melcia. Jak tam dzionek? - pyta, sadowiąc się na swoim łóżku.

- Nie zgadniesz jaki prezent dostałam od mamy. - mruczę, siadając na fotelu i wystawiając nogi na pościel, a sprzęt odkładam na kolanach.

- Nie mów, że "El Dorado". - Chłopak śmieje się przez moment, ale mi już do śmiechu wcale nie jest. - Powaga?

- No... Jeszcze teraz brakuje mi jej od ciebie. - Uśmiecham się lekko.

- To da się załatwić. - Piłkarz puszcza mi oczko.

- Ale ja tylko żartowałam. - jęczę. - Nawet nie waż się jej kupować. - Grożę mu palcem.

- Ale ja ci mogę jedną wysłać. Co ty na to?

- Podziękuję mimo wszystko.

_________________________

Cześć, cześć!

Ja zaraz zabieram się za odpisywanie na komentarze, a tak bardzo mi się nie chcę, że masakra...

Jeśli tylko jakiś błąd rzuci wam się w oczy, dajcie znać w komentarzu 😉

Następny rozdział w środę (28.02.2018). Rozdział akurat wypadnie w urodzinki Arka 😊😊😊

Buziaczki i miłego wieczoru 😘😘😘

POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz