6

2.7K 98 15
                                    

Odwracam się dookoła własnej osi, zastanawiając się, gdzie usiąść. W pierwszej grupce siedzi Robert, a ja chwilowo jestem na niego obrażona, więc odpada. W następnej Błaszczykowski, więc też nie, potem Pieczara. To chyba oczywiste, że odpada. Nawet gdyby mi zapłacili, to bym odmówiła. Dalej jakiś łysy z tym od kamery, więc tam pakować się nie będę, chociaż podobno ta Czereśnia nawet piłkarzem nie jest, ale jakoś nie przepadam za dresami, a ten łysy mi na niego wygląda. Jeszcze dalej Misiek i Grzesiek, no i Peszko, przyjaciel brata, z którym jednak nie rozmawiam od kilku lat, a dokładniej to od trzech. Jedyne miejsce jest koło Arkadiusza, który czyta książkę na długiej sofię. Siadam obok niego, po czym jednak kładę się obok, bo zdrzemnęła bym się. Piłkarz spogląda na mnie, zamyka książkę i wstaje.

-Jeśli ci przeszkadzam, to mogę sobie pójść.- Odzywam się, a ten jedynie uśmiecha się lekko i sięga do schowka nad kanapą i wyciąga koc.

-Nie przeszkadzasz mi.- Rozkłada go i przykrywa mnie dokładnie. Z powrotem siada na swoim miejscu.- Jak położysz głowę na moich nogach, to ci będzie wygodniej.- Klepie się po udach, a ja kładę się na nich. Spoglądam w górę na jego uśmiechniętą twarz.- Śpij sobie. Jak będziemy lądować to cię obudzę.

-Dziękuję.- Zagryzam wargę.- Za tego gola.- Dodaję.- I za to, że nie pozwalasz zbliżyć się do mnie Miśkowi.

-Nie ma sprawy. Chronić cię, to dla mnie przyjemność, a teraz śpij. Ja sobie jeszcze poczytam.- Zamykam oczy i zasypiam. Po jakimś czasie budzi mnie głos, ale jeszcze nie otwieram oczu.

-Patrz jak słodko śpi.- Rozpoznaję głos brata.- I nawet wyjątkowo się nie ślini.- Śmieje się cicho. Aha, dzięki Ciumolu, nie myśl że ci to na sucho ujdzie. Jeszcze się zemszczę.

-Aniołek tylko jak śpi.- Dodaję Pieczara.- Już mi się zaczęły siniaki robić.

-Trzeba było jej nie straszyć.- Odzywa się Arek, przejeżdżając dłonią po moich włosach.- Ona w to naprawdę uwierzyła.

-Nie przesadzaj. Przecież każdy, łącznie z Melką wie, że Łukasz to dureń.

-Hej, wypraszam sobie.- Mogę się założyć, że właśnie zaczęli się przepychać. Oni chyba na zawsze pozostaną dziećmi.

-Łatwo wam mówić. Ona naprawdę się bała.- Mruczy cicho Milik.- Kiedy lądujemy?- Pyta już głośniej.

-Za jakieś 10 minut, więc możesz powoli budzić Melkę.- Mówi Błaszczu, a Arek przejeżdża dłonią po moim policzku.

-Melcia, obudź się.- Szepcze. Już mam zamiar “obudzić się” z gracją, gdy ktoś łaskocze mnie po brzuchu. Zrywam się gwałtownie, przy okazji uderzając w twarz, pochylającego się nade mną piłkarza, a po samolocie roznosi się głośny śmiech Ciumola i Pieczary.

-To zawsze działa.- Mówią przez śmiech, a ja odwracam się zmartwiona.

-Przepraszam. Nic ci się nie stało?- Pytam, widząc, że Milik przykłada sobie dłonie do nosa.

-To nic takiego.- Uśmiecha się lekko.

-Kretyni, a wam co odbiło?!- Zwracam się do tych głupoli, którzy po prostu zwijają się ze śmiechu.

Pół godziny później stoimy przy wyjściu z lotniska, gdzie czeka na nich autobus, który ma ich podwieźć pod hotel. Przyglądam się piłkarzom, ale oni jakoś mnie ignorują.

-A kto mnie odwiezie?- Pytam, a ręka Piszczka wybija się w górę.- Z tobą nigdzie nie jadę, durniu.

-To idziesz na nogach, bo tylko ja, Lewy i Błaszczu wiemy gdzie mieszkasz, a oni już pewnie śpią na swoich miejscach w busie.

POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz