Francuski
*************
Wzdycham z ulgą, bo po godzinie męki z Krychowiakiem, ten wreszcie poszedł do szatni, co oznacza, że dzisiaj koniec z piłkarzami, a przede mną tylko trening judo z młodzikami.
Przez moment wpatruję się w drzwi, za którymi zniknął Grzesiek, po czym sama wchodzę do szatni. Otwieram szafkę i wyciągam z niej torbę, do której wrzucam bluzę klubową. Co śmieszniejsze mam już takich kilka i to niekoniecznie z logiem PSG. Gdzieś w szafie mam pewnie ze trzy z Borussii i to każda od innego piłkarza, ostatnio podebrałam Ciumce z Bayernu i Kubie z Wolfsburgu, a gdy byłam po raz pierwszy u Milika, ten pożyczył mi swoją, którą dziwnym sposobem jeszcze nie odzyskał. To tą Napoli, razem z moją “służbową” w zasadzie zdobyłam legalnie, bo resztę tak jakby podkradłam, ale zarówno mój brat, jak i Piszczuś i Kubuś przyzwyczaili się, gdy jeszcze mieszkałam w Niemczech, że uwielbiam ich klubowe ciuchy.
Wychodzę z szatni akurat w tym samym momencie co Grzesiek. Mężczyzna uśmiecha się lekko do mnie, a ja kręcę głową z politowaniem.
- Nie zaczynaj znów. - odzywam się, gdy ten otwiera dopiero usta.
- No wiesz? Myślałem, że miło nam się rozmawiało. - Wystawia ramię w moim kierunku, a ja zamiast chwycić go za nie, wręczam mu moją torbę. - Tak też może być. - Śmieje się cicho. - Wzięłaś wszystko? Nie zamierzam znów zawracać, bo nie wzięłaś telefonu. - Wywracam oczami, otwierając drzwi do holu.
- Krycha, znów zaczynasz. To było raz i dawno temu. - Przechodzimy przez główne pomieszczenie, kierując się do wyjścia, ale z piętra odzywa się głos trenera.
- Mela? Chciałbym z tobą porozmawiać. Spieszysz się bardzo? - Odwracamy się w kierunku mężczyzny, który w garniturze opiera się o oszkloną barierkę. Spoglądam na piłkarza.
- Poczekam w samochodzie i obiecuję, że nie odjadę bez ciebie. - Puszcza mi oczko.
- Już idę, trenerze. - Zawracam kierując się na szerokie schody na piętro. Po chwili stoję koło brata mojego wykładowcy. - Tak?
- Chodź do gabinetu. - Puszcza mnie przodem, a ja zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem czegoś nie przeskrobałam, ale z tego co pamiętam, ostatnio byłam grzeczna.
Wchodzimy do średniej wielkości pomieszczenia, gdzie pod oszkloną ścianą stoi biurko, za nim duży, czarny fotel, a przed nim mniejszy tego samego koloru. Dodatkowo w gabinecie stoi jeszcze trzyosobowa sofa, kolejne dwa małe fotele i stolik. Mężczyzna wskazuje właśnie na ten kącik, więc po chwili niepewnie siadam na kanapie.
- Słucham, trenerze. - odzywam się.
- Melu, rozmawiałem z zarządem i całym sztabem szkoleniowym i każdy zgodnie stwierdził, że bardzo chętnie przedłużymy ci umowę. - Uchylam lekko usta, nie wierząc w to co słyszę. - Przemyśleliśmy czy nie zmienić ci podopiecznego, ale każdy mówi, że doskonale dogadujecie się z Grzegorzem, więc nie widzę w tym sensu. Oprócz Grześka, chcemy, żebyś była asystentką głównego fizjoterapełty. Umowa będzie ściśle związana z umową Krychowiaka. - Przesuwa w moim kierunku jakieś dokumenty. - Możesz na spokojnie przeczytać w domu. - Uśmiecha się delikatnie.
- Ile mam czasu na podjęcie decyzji? - pytam, wyjątkowo trzeźwo jak na moje oszołomienie.
- Myślę, że do końca czerwca. Właśnie, tylko ta umowa - wskazuje na kartki - zacznie obowiązywać dopiero od sierpnia, więc dostaniesz miesiąc wolnego, co ci pewnie pasuje, bo Kevin mi zdradził, że wybierasz się do Włoch.
- Tak, to prawda. - Teraz i ja się uśmiecham, mimo, że gdzieś z tyłu głowy wyrzucam Trappowi jego długi jęzor.
- W takim razie, bardzo dobrze się stało.
***
Wsiadam do samochodu Krychowiaka w całkowitej ciszy, a ten rzuca mi krótkie spojrzenie, ale nie komentuje. Odpala jedynie silnik i wyjeżdża z miejsca parkingowego.
- Dzwonił ci telefon. - mówi kilka minut później, zatrzymując się na światłach.
Sięgam do tyłu po torbę i przy okazji chowam do niej teczkę z dokumentami. Wyciągam komórkę, ale to tylko Vinnie tyrknął i wysłał SMSa, że wychodzi z Leonem do kina.
- Ty, Grzesiu, powiedz mi, co ty tak cicho siedzisz? Normalnie nie mam ochotę wyskoczyć z jadącego samochodu, tak mnie wkurzasz, a dzisiaj nic. - Wrzucam telefon z powrotem do torby, a ją odkładam przy nogach.- No bo ty taka coś nie w sosie jesteś. - mruczy. - Mam nadzieję, że jeszcze przyszły tydzień normalnie przepracujesz, bo na razie nie mam zamiaru się z tobą rozstawać.
- Zostaję, zostaję, skunksie. - Sięgam między siedzenia i wyciągam pudełko gum do żucia. - Powiem ci nawet, że po wakacjach u Milika wracam do wkurzania wszystkich w koło.
- Nie gadaj? Przedłużyli ci umowę? - Śmieję się cicho, widząc jego szczęśliwą minę. - To po to trener latał ostatnio i każdego pytał jak nam się z tobą pracuje.
- Ale do końca czerwca musisz być grzeczny, bo mogę się jeszcze rozmyślić. - Grożę mu palcem, gdy ten zjeżdża pod szkole judo.
- Jasna sprawa, ale lepiej przekażę to też Trappowi. - Puszcza mi oczko.
- Tak, wy dwaj to podstawa. - Otwieram drzwi, z zamiarem wyjścia. - Powiedz Celie, że jutro do trzeciej mam wolne, więc możemy się umówić.
- Jesteś pewna? - Piłkarz chichota jak głupi.
- Absolutnie nie, ale powiem ci, że serio ją uwielbiam. Zawsze potrafi mi humor popsuć. Normalnie jak ty.
- Jasna sprawa. Wpaść po ciebie jutro jak będę na trening jechać?
- Zadzwonię jeszcze, albo napiszę. Zależy czy twoja będzie chętna na zakupy i o której dokładnie.
- Ona nawet z gorączką byłaby chętna. To daj znać. Trzymaj się i do jutra. - Wychodzę z samochodu i przez chwilę stoję na chodniku, obserwując znikający pojazd. W końcu robię krok w kierunku wejścia do budynku, ale we mnie wtula się chłopiec.
- Mela! - wrzeszczy. Moje usta automatycznie wyginają się w podkówkę.
- Też się stęskniłam, Nico.
________________________
Siemaneczko!
Rozdział jak widać jest, chociaż dopiero przed chwilą kończyłam go pisać, tak więc mogły pojawić się błędy. Jeśli jakieś zauważcie, dajcie znać
Następny rozdział w środę
No i buziaczki 😘😘😘
CZYTASZ
POŁĄCZENI PIŁKĄ
FanfictionMelania od kilku lat mieszka we Francji. Jej życie zmienia się, gdy pewnego dnia idzie do hotelu, w którym mieszka Reprezentacja Polski w piłce nożnej, aby spotkać się z Robertem Lewandowskim. Nowy rozdział w każdą środę!