16

2K 85 16
                                    

W związku z tym, że poprzedni rozdział okazał się naprawdę krótki, a ja zdałam sobie z tego sprawę dopiero po komentarzach, to stwierdziłam, że będzie to po prostu taka "kontynuacja" poprzedniego, nazwana 15.2. Z tej właśnie okazji, wstawiam jeszcze ten rozdział, który w sumie długością też nie grzeszy, ale jednak jest pewnie dwa razy dłuższy (i do niego w przyszłym tygodniu wstawię taki dodatek jak to 15.2, czyli po prostu 16.2). Mam nadzieję, że cokolwiek z tej wypowiedzi zrozumieliście.... W każdy razie nie przedłużając, zapraszam na rozdział 16!


--------------------------------------


Otwieram oczy, zrywając się z łóżka. Rozglądam się dookoła, zatrzymując wzrok na komórce, którą łapię i sprawdzam godzinę. Jest już po dwunastej. Zwlekam się z pościeli i łapię pierwsze lepsze ciuchy, które mi wpadną pod rękę. Wychodzę z sypialni w kierunku łazienki, nie zwracając uwagi na hałasy, dochodzące z kuchni.

-Vinnie, zrób mi herbatę i jakieś śniadanie.- Wołam jeszcze przed zamknięciem się w łazience. Biorę szybki prysznic i ubieram się w dżinsy i krótką koszulkę, lekko odsłaniającą brzuch. Wychodzę z pomieszczenia i spoglądam w kierunku kuchni, gdzie przy stoliku siedzi piłkarz. Przystaję w miejscu, otwierając usta.- Arek? Co ty tu robisz?- Chłopak drapie się po tyle głowy.

-Wpadłem po treningu.- Uśmiecham się i podchodzę do niego.- Tylko spałaś, a Vinnie jakoś pół godziny temu poszedł do pracy.- Dodaje, a ja wtulam się w jego ciepłe ciało.- Zrobiłem ci herbatkę i kanapki, tak jak prosiłaś.- Spoglądam w górę na jego uśmiechniętą twarz.

-Dziękuję.- Podnoszę się na palcach i całuję go lekko.- Myślałam, że Vin tu jest. W ogóle cię nie zauważyłam

-Ale mówiłaś po polsku.- Głaska mnie kciukiem po policzku.

-Nauczyłam Vincenta tej frazy w czterech językach, bo ja rano całkowicie nie myślę.- Piłkarz nachyla się, zapewne chcąc mnie pocałować, ale drzwi wejściowe się otwierają i do mieszkania wpada mój brat ze swoją żoną.

-Cześć, Melka!- Wrzeszczy, po czym przystaje, zauważając nas.- Chyba wam w czymś przerwałem.- Wyplątuję się z ramion Milika i sięgam po kubek z herbatą.

-Co tu robicie?- Pytam, zauważając również talerz z takimi samymi kanapeczkami, jak kiedyś mi Vincent zrobił. Uśmiecham się delikatnie w kierunku jedzenia.

-A tak wpadliśmy.- Wzdycha kapitan reprezentacji, zwalając się na sofę. Spoglądam na bratową, która ciągle stoi w miejscu.

-Może my jednak pójdziemy i nie będziemy wam przeszkadzać?- Odzywa się.

-Jak już tu jesteście, to rozgośćcie się.- Przenoszę się z jedzeniem do salonu na fotel.

-Arek, ja wiem początki związku i te sprawy.- Zaczyna Robert.- Ale nie musisz jej robić śniadania.- Śmieję się cicho, a Arkadiusz siada obok drugiego piłkarza.

-Ale skąd wiesz, że to ja zrobiłem te kanapki?- Pyta ze zmarszczonymi brwiami.

-Bo Melka przeniosła by je, robiąc z nich wieże, nie brudząc przy tym talerza. To oszczędny nicpoń.- Anka chichota, siadając na drugim fotelu, a ja opieram nogi na półce pod stolikiem.- Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie ona wieże potrafi zbudować.

-Już kiedyś widziałem jedną.- Mruczy Arek.

-A gdzie jest ten szczur, którego przyprowadziłaś do domu jak byliśmy u ciebie na święta dwa lata temu?- Czarnowłosy rozgląda się dookoła.

-Śpi koło ciebie, Ciumie?- Odpowiadam, wskazując na wielki, biały kawał futra. Robert spogląda na kotkę i prawie podskakuje.

-To jest ten szczur? Myślałem, że to poduszka. Prawie na nim usiadłem!- Dotyka delikatnie zwierzęcia, który podnosi się i spogląda podejrzliwie na mojego brata.

-To jest kotka.- Poprawiam, jednocześnie przeżuwając kawałek bagietki. Kicia przechodzi po kolanach starszego piłkarza i wychodzi na Milika, by to w niego się wtulić i spać dalej.- Ooo... Jak słodko.- Komentuję.- Chyba cię polubiła.- Uśmiecham się do Arkadiusza.- I ty przynajmniej nie nazywasz jej szczurem.- Dodaję, a Lewandowska mruczy cicho.

-Ja też jej tak nie nazywam, a do mnie nie przyszła.- Zwierzę spogląda na kobietę, po czym po prostu wraca do spania.

-Pewnie wyczuwa, że nie możesz jeść glutenu.- Komentuję, a piłkarze wybuchają śmiechem. Tylko Anka robi obrażoną minę.

-Aniuś, nie smutaj.- Mój brat rzuca w swoją żonę poduszką, tym razem prawdziwą, a ta po chwili mu oddaje i tak w kółko.

-Arek, ja mam pytanie.- Wymrukuję, a chłopak spogląda na mnie.- Po co Grzesiek wczoraj z nami zwiedzał Paryż, skoro lepiej się tu orientuje niż ja?- Upijam kilka łyków herbaty, a Robert przerywa bitwę ze swoją żoną.

-Znów wczoraj zwiedzaliście?- Pyta, jeżdżąc wzrokiem ze mnie na napastnika i z powrotem.

-No coś takiego. Nie widziałeś zdjęć? Wiśnia chyba nawet rano filmik dodał na kanał.- Odpowiada.- A co do Krychowiaka to nie mam pojęcia. Może po prostu Szczena go namówił.- Wzrusza ramionami, a ja przez moment zastanawiam się kim jest tajemnicza Szczena, aż wreszcie dostaję olśnienia. To ten Wawrzyniec.

-W sensie ten olbrzym?- Dopytuje, a na ustach moich gości pojawiają się uśmiechy.

-Właśnie ten.- Potwierdza.

-Melka, moja mentalno blondyneczkooooo...- Przeciąga Robert.

-Co tam, moje ty bezmózgie Ciumciusiątko?- Wysyłam mu całusa w powietrzu.

-Poznałaś już wszystkich piłkarzy z reprezentacji?

-Wczoraj kilku poznałam, ale chyba raczej to wszyscy nie byli.- Przyglądam się jak Milik rzuca spojrzeniem pod stół.

-Mogę na moment tego laptopa?- Pyta, wskazując na sprzęt na półeczce pod stolikiem.

-Częstuj się.- Piłkarz sięga po komputer i otwiera go, wcześniej kładąc na kolanach. Kot, który spał, teraz zrywa się i schodzi niego.

-Hasło musisz wpisać.- Mówi.

-123356sept.- Dyktuję.- Od razu mówię, to Vincenta. Ja bym wymyśliła jakieś trudniejsze, ale on by tego nie spamiętał.- Anka wybucha śmiechem.

-My coś o tych twoich hasłach wiemy. Ile cyfr miało najdłuższe? 16?

-19. I do tej pory nikt go nie zgadł, więc ciągle go mam.- Uśmiecham się.- A co ty tam szukasz, tak właściwie?- Podnoszę się z fotela, by po chwili wepchnąć się pomiędzy dwóch piłkarzy.

-Znalazłem filmik z wczorajszego zwiedzania.- Unosi kąciki ust w górę, po czym spogląda na mnie.

-No to co tak siedzisz? Włączaj!- Poganiam go, a ten odkłada laptopa na stolik, podsuwając się lekko, żeby też Anka się zmieściła, ale w tej dziurce nawet kot by się nie zmieścił. Wstaję więc i siadam na kolanach Arkadiusza. Bratowa zajmuje miejsce obok nas i wszyscy wpatrujemy się w filmik.


POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz