15

2.1K 92 9
                                    

Wychodzę z budynku i jak zwykle staję na szczycie schodów i wpatruję się w niebo, które na szczęście jest pozbawione chmur, mimo że rano było zachmurzone. Rozsuwam zamek bluzy, ale jeszcze jej nie ściągam. Rozglądam się dookoła i na samym dole dostrzegam Arkadiusza, w typowym stroju reprezentacji. Zbiegam na dół i zasłaniam mu oczy dłońmi.

-Cześć, Melcia.- Mówi, odwracając się i łapiąc mnie w swoje objęcia.

-Cześć, Arek.- Zaplatam mu ręce na szyi i całuje krótko.- Masz jakieś plany?- Mężczyzna kręci głową, a po chwili wzdycha, odwracając wzrok w bok. Podążam za jego spojrzeniem i dostrzegam chyba połowę reprezentacji, która mi w dodatku macha.

-Chcą, żebyś ich oprowadziła po mieście.- Mruczy, a do drużyny dociera sam trener z jakąś tanią mapką ze sklepu z pamiątkami w ręce. Odwraca się w naszym kierunku, a na jego ustach pojawia się uśmiech.

-Cześć, Mela!- Przymykam oczy, zastanawiając się czy to żart.

-Oni tak na poważnie?- Pytam, a Milik potwierdza skinieniem głowy. Opieram się o niego, zastanawiając czy, aby na pewno zdążę na trening z dzieciakami.- No dobra!- Wyplątuję się z ramion Arka i idę w kierunku piłkarzy, klaskając w dłonie. Skoro z siedmiolatkami sobie daję radę, to z nimi mam polec? Wolne żarty.- Co chcecie zobaczyć na początek?- Dociera do mnie tylko głośny szmer, z którego nie jestem w stanie rozróżnić ani słowa.-To może zaprowadzę was pod wieże Eiffle?- Proponuję, zauważając koło siebie Arkadiusza.

-W zasadzie, mi się ten pomysł podoba.- Mówi trener, poprawiając swoje okulary.- A wy nie macie tu nic do gadania, bo to ja tu dowodzę.- Zwraca się do reprezentacji.

-O, przepraszam, ale wydaję mi się, że to jednak ja dowodzę, kapitanie.- Odzywam się, a reszta wybucha śmiechem, przyciągając spojrzenia przechodniów.- Jest tu obecna Czereśnieńka?- Pytam.

-Jestem, jestem, Melka.- Odzywa się głos gdzieś z boku.- I wszystko nagrywam. Nie martw się.- Uśmiecha się do mnie, a ja nachylam w kierunku Milika.

-Aruś, włącz lepiej tą mapę. Nie gwarantuję, że dotrzemy tam bez błądzenia.- Chłopak śmieje się cicho, ale posłusznie wyjmuje z plecaka komórkę i przez chwilę coś na niej klika.- No to, drużyno, ruszamy!- Wołam, łapiąc Arka za rękę i wysuwając się do przodu.

-Chcesz wyskoczyć na barana?- Pyta, szturchając mnie ramieniem.

-Potem.- Mruczę, uśmiechając się.

Dwie godziny później docieramy do placyku pod najbardziej znanym obiektem architektonicznym we Francji. Arkadiusz podchodzi do jakiegoś muru, a ja schodzę z jego pleców i zeskakuję na ziemię. Reprezentacja zdążyła się już rozproszyć po placu, a ja opadam z bezradności na pobliską ławkę. Obok mnie siada Milik i przyciąga mnie do siebie.

-Przecież nie było aż tak źle.- Mruczy, przejeżdżając nosem po mojej odsłoniętej szyi, przez co przez moje ciało przechodzi dreszcz.

-Arek, pracuję z ośmiolatkami i uwierz one są grzeczniejsze od nich.- Wskazuje na reprezentację.- I nie pytają co chwilkę, a dlaczego to, a dlaczego tamto, naprawdę.- Opieram się o jego tors.- Ja mam jeszcze dzisiaj dwie godziny treningu.- Jęczę, a ten zarzuca mi rękę na ramię.

-Mogę iść z tobą?- Pyta cicho, a ja spoglądam niego, kiwając głową na znak zgody.- Albo wiesz co? Naprzeciwko widziałem jakiś sklep z pamiątkami. Zaciągnę ich tam, a jak będziesz miała tą ekipę co w poniedziałek, to wbijemy do ciebie. Nico na pewno się ucieszy.- Przyglądam się jak mówi o swoich planach z uśmiechem na ustach, a na zębach połyskuje mu aparat.

-Tylko muszę jeszcze znaleźć gdzieś czternaście piłek. Dla każdego po jednej z autografami.- Dodaję.

-To prościej będzie wstąpić do hotelu.- Cmoka mnie w nos, a nad nami pojawia się Błaszczykowski.

-Cześć, zakochańce.- Siada obok mnie, tak że teraz jestem między nimi.- Fajnie razem wyglądacie.- Mówi, opierając się.

-Quki, o co ci chodzi?- Marszczę brwi, a ten uśmiecha się tylko.

-Nic.- Wzrusza ramionami.- Tylko naprawdę się cieszę, że ułożyłaś sobie życie, Mela. Bałem się o ciebie jak wyjechałaś z Niemiec.- Nachylam się nad Kubą i składam na jego policzku krótkiego całusa.

-Wiem, Kubuś, wiem, ale myślałam, że już zrozumiałeś, że ja dam sobie radę zawsze i wszędzie.

-Dla mnie i tak na zawsze pozostaniesz moją małą siostrzyczką.- Mamrota, wstając.- A teraz was zostawię, bo wczoraj Vinnie wyznał mi w tajemnicy, że tu się po raz pierwszy pocałowaliście.- Podnosi się i odchodzi.

-Kuba zawsze się tak o ciebie troszczył?- Pyta cicho Arek, a ja kiwam głową.

-On już tak ma.- Uśmiecham się lekko.- I wiesz, że to dzięki niemu zabrałam cię na to zwiedzanie? Obiecał, że wtedy załatwi Vinniemu piłkę z waszymi autografami.- Śmieję się.

-Tą, którą dostał wczoraj po meczu?

-Tą samą. I wiesz co? Warto było cię zabrać.- Całuję go, a po chwili znów siedzimy, wpatrując się w wieże. Przed nami przelatuje Sławek.

-Mela?- Odzywa się Arkadiusz, ciągle wpatrując się w oddalającą się postać.- Dlaczego nie rozmawiasz z Peszkinem? Myślałem, że skoro to przyjaciel Roberta, to jakoś z nim też się kumplujesz.- Marszczy brwi, a ja wzdycham cicho, wtulając się w niego.

-No kiedyś się prawie przyjaźniliśmy, ale na weselu Ciumka i Anki wynikła pewna sytuacja i jakoś to się posypało.- Mówię, a w tym samym momencie obok mnie siada właśnie wspomniana osoba.

-Nie się posypało, tylko się na mnie obraziłaś.- Mówi, a ja unoszę prawą brew w górę.

-No co ty nie powiesz.- Mruczę.

-Ale o co poszło?- Dopytuje Arek.

-Sławek jako przykładowy świadek Ciumola miał się mną zająć, żebym się przypadkiem nie zanudziła.- Tłumaczę, ale przerywa mi ten gnojek.

-No i się nią zająłem.- Wzrusza ramionami.

-Tak się mną zajął, że nie pamiętam pół nocy. Ten dupek mnie tak spił, że miałam ochotę go ukatrupić, a żeby tego przypadkiem nie zrobić, wolę się do niego nie odzywać.

POŁĄCZENI PIŁKĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz