Wychodzę z budynku i jak zwykle staję na szczycie schodów i wpatruję się w niebo, które na szczęście jest pozbawione chmur, mimo że rano było zachmurzone. Rozsuwam zamek bluzy, ale jeszcze jej nie ściągam. Rozglądam się dookoła i na samym dole dostrzegam Arkadiusza, w typowym stroju reprezentacji. Zbiegam na dół i zasłaniam mu oczy dłońmi.
-Cześć, Melcia.- Mówi, odwracając się i łapiąc mnie w swoje objęcia.
-Cześć, Arek.- Zaplatam mu ręce na szyi i całuje krótko.- Masz jakieś plany?- Mężczyzna kręci głową, a po chwili wzdycha, odwracając wzrok w bok. Podążam za jego spojrzeniem i dostrzegam chyba połowę reprezentacji, która mi w dodatku macha.
-Chcą, żebyś ich oprowadziła po mieście.- Mruczy, a do drużyny dociera sam trener z jakąś tanią mapką ze sklepu z pamiątkami w ręce. Odwraca się w naszym kierunku, a na jego ustach pojawia się uśmiech.
-Cześć, Mela!- Przymykam oczy, zastanawiając się czy to żart.
-Oni tak na poważnie?- Pytam, a Milik potwierdza skinieniem głowy. Opieram się o niego, zastanawiając czy, aby na pewno zdążę na trening z dzieciakami.- No dobra!- Wyplątuję się z ramion Arka i idę w kierunku piłkarzy, klaskając w dłonie. Skoro z siedmiolatkami sobie daję radę, to z nimi mam polec? Wolne żarty.- Co chcecie zobaczyć na początek?- Dociera do mnie tylko głośny szmer, z którego nie jestem w stanie rozróżnić ani słowa.-To może zaprowadzę was pod wieże Eiffle?- Proponuję, zauważając koło siebie Arkadiusza.
-W zasadzie, mi się ten pomysł podoba.- Mówi trener, poprawiając swoje okulary.- A wy nie macie tu nic do gadania, bo to ja tu dowodzę.- Zwraca się do reprezentacji.
-O, przepraszam, ale wydaję mi się, że to jednak ja dowodzę, kapitanie.- Odzywam się, a reszta wybucha śmiechem, przyciągając spojrzenia przechodniów.- Jest tu obecna Czereśnieńka?- Pytam.
-Jestem, jestem, Melka.- Odzywa się głos gdzieś z boku.- I wszystko nagrywam. Nie martw się.- Uśmiecha się do mnie, a ja nachylam w kierunku Milika.
-Aruś, włącz lepiej tą mapę. Nie gwarantuję, że dotrzemy tam bez błądzenia.- Chłopak śmieje się cicho, ale posłusznie wyjmuje z plecaka komórkę i przez chwilę coś na niej klika.- No to, drużyno, ruszamy!- Wołam, łapiąc Arka za rękę i wysuwając się do przodu.
-Chcesz wyskoczyć na barana?- Pyta, szturchając mnie ramieniem.
-Potem.- Mruczę, uśmiechając się.
Dwie godziny później docieramy do placyku pod najbardziej znanym obiektem architektonicznym we Francji. Arkadiusz podchodzi do jakiegoś muru, a ja schodzę z jego pleców i zeskakuję na ziemię. Reprezentacja zdążyła się już rozproszyć po placu, a ja opadam z bezradności na pobliską ławkę. Obok mnie siada Milik i przyciąga mnie do siebie.
-Przecież nie było aż tak źle.- Mruczy, przejeżdżając nosem po mojej odsłoniętej szyi, przez co przez moje ciało przechodzi dreszcz.
-Arek, pracuję z ośmiolatkami i uwierz one są grzeczniejsze od nich.- Wskazuje na reprezentację.- I nie pytają co chwilkę, a dlaczego to, a dlaczego tamto, naprawdę.- Opieram się o jego tors.- Ja mam jeszcze dzisiaj dwie godziny treningu.- Jęczę, a ten zarzuca mi rękę na ramię.
-Mogę iść z tobą?- Pyta cicho, a ja spoglądam niego, kiwając głową na znak zgody.- Albo wiesz co? Naprzeciwko widziałem jakiś sklep z pamiątkami. Zaciągnę ich tam, a jak będziesz miała tą ekipę co w poniedziałek, to wbijemy do ciebie. Nico na pewno się ucieszy.- Przyglądam się jak mówi o swoich planach z uśmiechem na ustach, a na zębach połyskuje mu aparat.
-Tylko muszę jeszcze znaleźć gdzieś czternaście piłek. Dla każdego po jednej z autografami.- Dodaję.
-To prościej będzie wstąpić do hotelu.- Cmoka mnie w nos, a nad nami pojawia się Błaszczykowski.
-Cześć, zakochańce.- Siada obok mnie, tak że teraz jestem między nimi.- Fajnie razem wyglądacie.- Mówi, opierając się.
-Quki, o co ci chodzi?- Marszczę brwi, a ten uśmiecha się tylko.
-Nic.- Wzrusza ramionami.- Tylko naprawdę się cieszę, że ułożyłaś sobie życie, Mela. Bałem się o ciebie jak wyjechałaś z Niemiec.- Nachylam się nad Kubą i składam na jego policzku krótkiego całusa.
-Wiem, Kubuś, wiem, ale myślałam, że już zrozumiałeś, że ja dam sobie radę zawsze i wszędzie.
-Dla mnie i tak na zawsze pozostaniesz moją małą siostrzyczką.- Mamrota, wstając.- A teraz was zostawię, bo wczoraj Vinnie wyznał mi w tajemnicy, że tu się po raz pierwszy pocałowaliście.- Podnosi się i odchodzi.
-Kuba zawsze się tak o ciebie troszczył?- Pyta cicho Arek, a ja kiwam głową.
-On już tak ma.- Uśmiecham się lekko.- I wiesz, że to dzięki niemu zabrałam cię na to zwiedzanie? Obiecał, że wtedy załatwi Vinniemu piłkę z waszymi autografami.- Śmieję się.
-Tą, którą dostał wczoraj po meczu?
-Tą samą. I wiesz co? Warto było cię zabrać.- Całuję go, a po chwili znów siedzimy, wpatrując się w wieże. Przed nami przelatuje Sławek.
-Mela?- Odzywa się Arkadiusz, ciągle wpatrując się w oddalającą się postać.- Dlaczego nie rozmawiasz z Peszkinem? Myślałem, że skoro to przyjaciel Roberta, to jakoś z nim też się kumplujesz.- Marszczy brwi, a ja wzdycham cicho, wtulając się w niego.
-No kiedyś się prawie przyjaźniliśmy, ale na weselu Ciumka i Anki wynikła pewna sytuacja i jakoś to się posypało.- Mówię, a w tym samym momencie obok mnie siada właśnie wspomniana osoba.
-Nie się posypało, tylko się na mnie obraziłaś.- Mówi, a ja unoszę prawą brew w górę.
-No co ty nie powiesz.- Mruczę.
-Ale o co poszło?- Dopytuje Arek.
-Sławek jako przykładowy świadek Ciumola miał się mną zająć, żebym się przypadkiem nie zanudziła.- Tłumaczę, ale przerywa mi ten gnojek.
-No i się nią zająłem.- Wzrusza ramionami.
-Tak się mną zajął, że nie pamiętam pół nocy. Ten dupek mnie tak spił, że miałam ochotę go ukatrupić, a żeby tego przypadkiem nie zrobić, wolę się do niego nie odzywać.
CZYTASZ
POŁĄCZENI PIŁKĄ
FanfictionMelania od kilku lat mieszka we Francji. Jej życie zmienia się, gdy pewnego dnia idzie do hotelu, w którym mieszka Reprezentacja Polski w piłce nożnej, aby spotkać się z Robertem Lewandowskim. Nowy rozdział w każdą środę!