6- Więzi

537 49 1
                                    

- Ała!- syknęłam z bólu gdy Mayu oczyszczała moje rany.

Właśnie wróciłam z misji i poszłam ją odwiedzić, gdyż nie mogłam sama oczyścić rany na plecach. Misja polegała na pozbyciu się dość dużej ilości członków pewnego klanu. Oczywiście wysłali mnie tam samą. Jakoś jednak dałam radę, ale nie odbyło się bez skaleczeń. 

- Znowu cię wysłali na niemożliwą do wypełnienia misję.- powiedziała Mayu i zrobiła groźną minę.- To niewybaczalne. Oni ewidentnie chcą się ciebie pozbyć.

- Przyzwyczaiłam się. 

- Nie ma się tu do czego przyzwyczajać Sora. Jesteś moją jedyną rodziną, a oni próbują mi ciebie odebrać. 

- Nie martw się. Nie pozwolę się zabić.

Mayu opatrzyła moje rany, a ja zarzuciłam na siebie kimono. Poprawiłam swoje przydługie włosy i wzięłam materiał, który leżał niedaleko do ręki. Postanowiłam zrobić dla Mayu nowe ubranie. Nie mogę pozwolić, by moja przyjaciółka chodziła w takich łachmanach. Najpierw Mayu się sprzeciwiła, ale przystała na moją prośbę. Byłam ciekawa gdzie Mayu mieszka na wyspie i okazało się, że mieszka w niewielkiej jaskini. Zbudowałam do niej wejście i zrobiłam parę mebli. Od razu zrobiło się tam przytulniej. Czasami u niej nocuje, ale tylko w wtedy gdy ona to zaproponuje. 

Widzę, że sama sobie nie radzi w tym świecie. To typowa osoba potrzebująca opieki innej osoby. Sama nie wiem jak ona przetrwała te wszystkie lata. Musiałam ją uczyć, które zioła są jadalne, a które lecznicze. Znalazłam trochę zatrutych ziół w jej ,,spiżarni", ale szybko wbiłam jej do głowy, że nie powinna tego jeść. Miała szczęście, że nie była to jakoś strasznie zatruta roślina. 

- Sora?

- Tak?

- Dlaczego stąd nie uciekniesz?- zaprzestałam zszywania materiału.

Patrzyłam się w milczeniu na swoje ręce. Po raz pierwszy się nad tym zastanawiam. Z moimi umiejętnościami mogłam bym spokojnie dać sobie radę w wielkim świecie. Jednak cały czas siedzę na tej wyspie i wykonuje niemożliwe do wykonania dla jednej osoby misję. Nie mam rodziny, a jedyne osoby, które są dla mnie miłe to K-chan i Mayu. Gdyby nikt nie wiedział, że mam w sobie K-chana to traktowali by mnie jak zwyczajną dziewczynę. Mogłabym zaznać zwyczajnego życia.

- Przepraszam, że zapytałam.- powiedziała Mayu ściszonym głosem. 

- Nic się nie stało. Po prostu sama się nad tym zastanawiam. Może jestem tu z szacunku do rodziców?

- Znałaś ich?

- Nie. K-chan mi o nich powiedział.

- Kto to jest K-chan?- spytała Mayu. 

Ścisnęłam mocniej palce na igle. Nie powiedziałam jej, że mam kontakt z K-chanem. On sam mi to radził, ale teraz palnęłam bezmyślnie. Jak ja mogłam popełnić taki błąd. 

- Spokojnie Sora.- usłyszałam głos w głowie.

- K-chan co mam zrobić?

- Zrób jak uważasz. Każda twoja decyzja jest dobra.

Podniosłam wzrok na lekko zmieszaną Mayu. 

- K-chan to ktoś bardo dla mnie ważny. Jest ze mną przez całe życie.- położyłam swoją rękę na brzuchu.- Nie mówiłam ci o nim, żeby cię nie martwić. 

- Kto to?

- To Kyubi no Kitsune.- powiedziałam spokojny głosem. 

W oczach Mayu widziałam strach. Wstałam na równe nogi.

- To pa.- powiedziałam i zaczęłam biec.

Nie słyszałam nawet odpowiedzi Mayu. Moje buty stukały w kamienie na drodze. Sama nie wiem dlaczego czułam nieprzyjemny ból w klatce piersiowej, ale po chwili zastąpiło go ciepło. 

- Spokojnie masz przecież mnie.- usłyszałam.

- Masz racje K-chan. Mam ciebie i to mi wystarczy.


Witajcie

Przepraszam, że tak późno wstawiam rozdział, ale jakoś tak wyszło. Byłam na zakupach i potem zaczęłam oglądać anime i skończyło się na tym, że trochę wolno szło mi pisanie.

Pozdrawiam Makoto

Cienie PrzeszłościWhere stories live. Discover now